piątek, 31 października 2014

Part 32

***Nat***

Nie miałam pojęcia co się dzieje, Harry wybiegł z Doną na rękach jakby się paliło. Louis nie pozwolił mi do niej iść, choć El tam póścił. Przyszła wzięła ze stołu talerz z naleśnikiem i szklankę soku pomarańczowego i wróciła do mojej przyjaciółki.
- Louis, co jej jest?
- Donie? - zapytał udając głupiego.
- Tak...
- Nic.
- Nie kłam.
- Nie kłamię, nic jej nie jest.
- Kłamiesz. Powiedz mi.
- Nic, źle się poczuła. To normalne u młodych. Jedz - powiedział spokojnie podając mi sok. Popatrzyłam na Niall'a ale był równie zdezorientowany co ja. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Zjadłam spokojnie śniadanie i popatrzyłam na Pezz szukając u niej wsparcia.
- Nat, pójdziesz ze mną na uczelnie?
- Ja... Mam ją zostawić?
- Spokojnie, oni się nią zajmą. I tak nas tam nie wpuszczą - szepnęła.
- Ale ojciec, muszę dziś wrócić do domu.
- Nat ja muszę pojechać tylko na dwie godziny. Przed obiadem będziesz spowrotem z Horanem. Dan ma dziś test a El zostanie z nią w domu. A potrzebuje pomocy z balem. No proszę.
- Dobra - szepnęłam, zastanawiałam się dla czego tak bardzo nie lubi Dony. Przecież nawet jej nie znała.
- Dziękuję.
- Ale...
- Ale... Co? - zapytała.
- Perrie jak to było ze śmiercią mojej mamy - szepnęłam i poczułam jak Niall splata nasze palce.
- Powiedział ci - szepnęła - sama nie wiem jak się tam wtedy znalazłam. To był przypadek. Widziałam ten wypadek, chciałam pomóc ofiarą ale nie dałam rady. Do twojej mamy podbiegłam jako do pierwszej ale ona już nie żyła, przeszło mi przez myśl by ją przemienić ale potem uzmysłowiłam sobie że gdyby tak przemieiać każdego to na świecie były by tylko wampiry. Poza tym przemienić osobę martwą nie jest tak łatwo. Mogłam jej podać moją krew i dać kilka dni życia, ale wtedy zobaczyłam że ma córkę i uzmysłowiłam sobie że dawać wam kilka dni nadzieji to chamstwo. Ona by wyglądała jakby miała z tego wyjść a potem... A potem po prostu by odeszła. Sprawdziłam innych. W większości żyli, nawet ten który spowodował wypadek - szepnęła a mi się przypomniało że policjant mówił że za równo on jak i moja mama zginęli na miejscu - uważałam że to nie fair że odebrał życie twojej mamie a sam wyjdzie z małym zadrapaniem. Zrobiłam więc tak by wszyscy myśleli że rozbijająca się szyba przebiła mu szyję i trkań... Więc zginął. Innym pomogłam, popraiwłam ich pozycje by przeżyli lub rozbiłam szyby by mieli powietrze. Potem gdy wiedziałam że pogotowie jest minute drogi od wypadku to uciekłam. Ale...
- Ale...
- To zdjęcie w samochodzie twojej mamy, byłaś na nim ty i twój ojciec. Pobiegłam do was do domu, zapamiętałam go z dowodu który leżał na fotelu pasażera. Chwile po mnie przybyli policjanci. Gdy mówili że twoja mama nie żyje, byłaś taka załamana. Taka smutna, sprawiłam że poczułaś się odrobinę lepiej. Nie całkiem, ale troszkę podniosłam cię na duchu. Wspierałam cię jeszcze kilka dni przed i po pogrzebie a potem powoli pozwoliłam ci samej panować nad uczuciami i odeszłam. Sądziłam że robie dobrze. Przypominałaś mi mnie. Moja mama też umarła. Chciałam ci pomóc.
- D-dziękuję - mocno przytuliłam dziewczynę.
- Nie jesteś zła?
- Nie. Na początku troszkę byłam. Ale rozumiem. Dziękuję - szepnęłam - chodźmy się ubrać.
- Okej - szepnęła Pezz i poszła ze mną do szafy, oczywiście jej szafy. Ona założyła krótkie spodenki, bluzkę z NIRVANY i bezrękawnik a do tego żółte vansy. Ja wybrałam shorty, t-shirt i łososiowe vansy. Obie zrobiłyśmy sobie mocny ale nie za bradzo make-up.
- Wow - szepnął Zayn - ślicznie wyglądacie - objął Perrie w pasie - uważaj kochanie. Jeśli ktoś.
- Zayn wiem, ale nie znajdą nas. Poza tym to nie u nas się stało więc będą tu przejazdem.
- Co nie u nas się stało? - zapytałam.
- Policja krąży po miasteczku, zwykła i kryminalna. Boje się że będziemy się musieli stąd wynieść.
- Czeee... Dona?
- Tak, najwyraźniej ktoś zaczął jej szukać. Przypuszczam że rodzina, on by się nią nie zainteresował bo dopóki my nie wetkniemy nosa w jego sprawy on nie zrobi afery o to że ją przemieniliśmy gdy on próbował ją zabić.
- Ale... Ile będzie się musiała ukrywać? Jest dorosła, może po prostu chciała uciec od nienormalnej rodziny! - krzyknęłam.
- Spokojnie, oni na pewno będą chcieli z tobą gadać bo jesteście przyjaciółkami. Lepiej nie...
- Lepiej nie mówić że tu byłam.
- Nie, nie o to chodzi. I tak tu przyjdą. Lepiej się tak przy nich nie denerwuj - zaśmiali się oboje - gdy Dona będzie w stanie stać z ludźmi w jednym pomieszczeniu Harry zabierze ją do domu a ona im powie że jest szczęśliwa i wyjeżdża. Gdzieś. I będzie spokój. Tylko trzeba przeżyć ten czas dopóki nie jest wstanie.
Nie chciałam pytać ile to potrwa, przypuszczałam że będzie to bardzo osobiste i każdy przeżywa to inaczej.

niedziela, 19 października 2014

Part 31

***Harry***
- Dona ja wiem że możesz nie chcieć być tutaj ale...
- Harry ja chętnie tu zostanę tylko nie chce wam wchodzić w życie z butami...
- Weź się uspokój bo już powiedzieliśmy że my cię tu chcemy a panem "ja tu jestem najważniejszy" się nie przejmuj - szepnęłem i złączyłem nasze wargi a w moim brzuchu zwariowały motyle, choć nigdy wcześniej z żadną inną dziewczyną się tak nie działo - a teraz idziemy na śniadanie maluszku.
- Yhym. Tylko daj mi kilka minut wezmę prysznic.
Gdy ona poszła do łazienki ją wyszedłem z pokoju, przez przypadek natknąłem się na rozmowę Naty, martwiącą się o mojego aniołka gdy już wyjaśniłem sobie kilka rzeczy z nią wróciłem do pokoju. Dona leżała na łóżku ubrana w asymeteryczną miętową sukienkę i czarne baleriny.
- Piękna nie za dobrze ci?
- Nie a gdzie pan był panie bestia?
- Rozmawiałem z Naty. Bardzo się o ciebie martwi.
- Kocie myślisz że czemu nic nie wiedziała o moim życiu? Dlatego że ona uważa iż jestem święta i tu się bardzo myli.
- Dlaczego pozwalasz jej żyć w tym kłamstwie?
- A teraz to coś zmieni? Nie bo jestem wampirem.
- Dona....
- Styles idziemy na to śniadanie czy nie??
- Tak, ale potem o tym porozmawiamy.
- Skoro musimy - szepnęła i wyszła z pokoju, zastanawiało mnie dla czego oszukiwałą swoją przyjaciółkę i właściwie dla czego wpadła w takie życie. Bycie człowiekiem "pokarmem" wampirów nie jest jakąś zajebistą rzeczą, boli i wyniszcza. Ona też powiedziała że to ją wyniszczało więc dla czego?! Co się kurwa musiało dziać w jej domu że się na to zgadzała...Cały czas się nad tym zastanawiałem, nad tym i nad tym czy czyta mi w myślach.
Gdy zeszliśmy do kuchni to większość była już na dole, brakowało Lux, Louis'y i Danielle.
- Hej wszystkim - powiedziała Lou wchodząc ze swoją córeczką na rękach.
- Wujek - mała umiała "latać" nie tak jak ja czy inni i tak się nigdy nie nauczy ale tak jak wiele wampirów pokonywała duże odległości jednym skokiem. Tak więc jednym skokiem wylądowała w moich ramionach, na szczęście Dona odsunęła się w samą porę - to nowa ciocia o której mówiła mama? - zapytała, może i wyglądała na 4 lata ale miała by już 8. Właściwie zastanawiałem się jak się będzie czuć gdy będzie mieć 20 i będzie tkwiła w ciele czterolatki. To na pewno był jeden z powodów dla których nie można było zamieniać osoby poniżej 15 roku życia, z powodu depresji która mogła nastąpić później.
- Tak - odpowiedziałem i posadziłem ją na jej specjalnym krześle - masz być dla niej miła. I nie gryź jej.
- Naty nie moge. Jej nie moge. Jesteście okropni - udałą focha, wiedziałem że dla niej Dona pachnie jeszcze człowiekiem, wiedziałem też że będzie się to przez najbliższy miesiąc lub dwa codziennie zmieniać.
- Też cię kochamy - zaśmiałem się i pomogłem dziewczyną zastawić stół. Po piętnastu minutach zobaczyłem że z Doną jest coś nie tak, Perrie która traktowała ją z dystansem też to zauważyła a razem z nią Eleanor.
- Co się dzieje? - zapytaliśmy w trójkę w tym samym momencie patrząc na nią.
- Nic - próbowała kłamać, może i była świetnym kłamcą ale miałem wrażenie że coś ją boli, u młodych się to zdarzało. Bolało ich gardło gdy jedli, pulsowało miejsce ugryzienia lub po prostu żołądek domagał się krwi nie chcąc przyjmować innego jedzenia co powodowało bardzo bolesne bóle brzucha.
- Nie kłam - mój i Naty głos załamał się gdy powiedzieliśmy te słowa.
- Nie kłamię.
- Dona, jesteś świetnym kłamcą ale...
- Boli cię brzuch, wyglądasz jak Louisa która nie mogła przez rok jeść niczego innego niż krew bo bolał ją brzuch, spotkałem się z tym bólem u pięciu innych osób i zawsze wyglądają tak samo. Zayn przynieś krew - szepnął Lou ale Dona złapała Zayn'a za rękę.
- Nie boli mnie brzuch - szepnęła a El złapała ją w ostatnim momencie.
- Kurwa - w sekundzie ja i Lou byliśmy obok niej. Zastanawiałem się czy martwi się o nią czy tylko o to że będzie musiał się tłumaczyć radzie z śmierci młodego wampira.
- Potrzebujesz krwi. Nie możesz tego jeść. Teraz jestem pewien - stwierdził.
- To nie brzuch. Głowa - szepnęła i chwyciła się za nią - przedtem było ciszej - prawie płakała. Ja, Lou i El zrozumieliśmy. Ona nie umiała się wyłączyć na myśli. Czytać ludzią w myślach potrafiliśmy tu wszyscy z wyjątkiem Louis'y, Lux i Paula. Ale wampirom, to umiało 6-7 wampirów na świecie.
- Kurwa - szepnęła Eli - jak mogliśmy o tym nie pomyśleć - szybko wziąłem ją na ręce i pobiegłem do naszej sypialni. Wiedziałem że brunetka weszła za mną zamykając drzwi.
- Przepraszam kochanie - szepnąłem - nie będzie tak zawsze.
- Teraz co. Teraz tu będę cały czas siedzieć? - o mal się nie rozpłakała.
- Nie. Nauczę cię wyłączania się na myśli - powiedziała El siadając obok - to nie trudne i zajmie nam najwyżej kilka godzin. Ale musi ci minąć ból. Co chcesz jeść?
- Obojętne... - szepnęła dziewczyna i wtuliła się we mnie.

wtorek, 6 maja 2014

Part 30

***Naty***
- Niall? - szepnęłam gdy tylko otworzyłam oczy.
- Tu jestem - odpowiedział a ja odetchnęłam z ulgą.
- Bałam się że uciekłeś - powiedziałam podnosząc się i opierając o zagłówek łóżka.
- Żartujesz sobie? Miałbym uciec od ciebie?
- Niall - stęknęłam.
- Naty, zrozum że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i bez ciebie to wszystko nie ma sensu.
- Nie powtarzaj się.
- To się ze mną nie kłóć w tej sprawie. Ja mogę ci to całą wieczność powtarzać.
- Niall.
- Naty - uciął rozmowę i się nade mną pochylił - ubierz się dziś piątek.
- I co z tego?
- Naty,  twój tata wraca za cztery godziny.
- O kurwa... Ja zapomniałam, to oznacza że dziś już tu nie spędzę nocy?
- Wymkniesz się?
- Niall...
- No co? Możesz z nim zjeść kolacje i powiedzieć że jesteś zmęczona i idziesz spać po czym zamkniesz pokój od środka a ja cie wyciągnę oknem - zaśmiał się.
- Przemyślałeś to sobie bardzo dokładnie - zaśmiałam się i go pocałowałam.
- Tak bo jeśli zostanie na dłużej to musze cie czasem jakoś wyrwać - odwzajemnił mój pocałunek - zbierajmy się.
- A zdążę zjeść śniadanie ?
- Śniadania i obiady będziesz zawsze tu jadać.
- Niall, ja mam szkołę. Odpuściłam sobie ten tydzień ale więcej nie mogę.
- Spokojnie załatwiłam ci że zajęcia będziesz mieć na uniwersytecie w ramach projektu "Młodzi studiują - zacznijmy rok wcześniej". Wybrałam dla ciebie kierunek. Oczywiście ekonomię tak jak Eli - stwierdziła Pezz stojąca w drzwiach.
- Pezz! Ja i studia no okej. Ale ja i ekonomia ??
- Cicho. Pomożemy Ci no i w końcu chodziło o to byś była blisko nas. A ojcu powiesz że wygrałaś konkurs i już.
- Pezz! - krzyknęłam jeszcze raz choć wiedziałam że to i tak nie ma sensu - dobra, nie ważne.
- No co. Będziesz blisko więc w razie kłopotów zawsze ci pomożemy. 3/4 zajęć będziesz mieć u mnie lub tutaj. Więc tylko czasem będziesz musiała zostawić swojego słodziaka na cały dzień.
- Perrie ??
- Tak słucham ?
- Jak ty, wy to sobie wyobrażacie?
- Normalnie. Będzie dobrze nie martw się, dasz znaczy damy radę - uśmiechała się przez cały czas, teraz podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- A Dona?
- Nią się nie martw Hazz się nią zajął.
- No właśnie tym się martwię.
- Mną czy o mnie? - zaśmiał się Styles podchodząc do drzwi.
- Czego chcesz? Moja przyjaciółka ci nie wystarcza?  - zaśmiałam się.
- Wystarcza mi za wszystko ale nie chce być w złych stosunkach z tobą.
- Dobra Styles. Nie skrzywdź jej i będzie dobrze.
- Nigdy - uslyszalam gdy odchodził.
Wszyscy wszyscy wyszli a Horan pochylił się nade mną.
- Styles nie jest taki zły właściwie to dawno go takim nie widziałem ostatni raz gdy żyła Gemma,  w sensie jego siostra. A wcześniej to gdy był z jakąś laską. Był mega zakochany ale ona odeszła, życie wampira nie było dla niej dobre zginęła kilka lat po tym jak odeszła od nas.
- Niall, bardzo się o nią boje nie chce by ktoś ją skrzywdził. Wystarczy że...
- Spokojnie on się na prawdę zakochał. Nie skrzywdzi jej ani nie pozwoli nikomu innemu by ją skrzywdził. Będąc z nim jest najbezpieczniejsza na świecie. On jest silniejszy od nas, nie wiem czemu. Nikt nie wie ale tak jest, Lou długo ukrywał jego moce by rada go nie zabrała. Gdy "należał" już do nas a bardziej normalnie mówiąc do naszej rodziny.
- Czyli jest silniejszy od was wszystkich tutaj?
- Nie tylko tutaj, ale też od wielu innych wampirów łącznie z wampirami z rady.
- Ale czy to normalne?
- Tak niektórzy z nas mają "moce". Niektórzy są silniejsi tak jak Harry, niektórzy szybszy. Niektórzy potrafią widzieć przyszłość, a niektórzy zaglądać w przeszłość.
- Ktoś jeszcze u was ma moc?
- Perrie, potrafi sterować nastrojami innych osób - popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Sterowała moimi?
- Tak... Ale...
- Kiedy??
- Naty spokojnie. Ja...
-  Niall - krzyknęłam na niego a w moich oczach były łzy.
- Jak Harry przemienił Done,  byłaś wtedy bardzo przerażona więc pomogła ci się uspokoić. I jeszcze...
- Kiedy?
- Podobno gdy zginęła twoja mama. Ale nie wiem bo ja cie nie znałem do tego przyznała mi się ostatnio. 
- Niall - zaczęłam płakać i wtuliłam się w niego.

czwartek, 1 maja 2014

Part 29

***Harry***
- A nie jest tak? - zapytała niewinnie.
- Ależ ja nic nie mówię - zaśmiałem się i chciałem złączyć nasze usta gdy.
- Hym Hym - usłyszałem głos Lou z drzwi - przeszkadzamy?
- Nie - zaśmieliśmy się oboje.
- Myślałem że jesteś "TATUSIEM" a nie "CHŁOPAKIEM" - powiedziała El, która nagle pojawiła się za plecami Lou.
- Ja... Przepraszam - powiedziała Dona - nie powinnam wam się wpieprzać w życie, powinnam... Tak powinnam odejść - powiedziała i ruszyła do drzwi w tym momencie ja chwyciłem ją za nadgarstek a Lou zastawił drzwi własnym ciałem.
- Nigdzie nie wyjdziesz dopóki się nie przekonam że nie jesteś niebezpieczna dla ludzi - powiedział bez uczucia.
- Nie słuchaj go, jest wściekły na Styles'a za to że nikogo nie zapytał o "pozwolenie" - powiedział El - wyżywa sie na wszystkich, włącznie z własną dziewczynę - wskazała na siebie a Lou zrzedła mina i przytulił ją lekko ona jednak nie odtrąciłą jego gestu.
- Ja... Styles, wiesz kurwa jakie mamy zasady! Ty - wskazał na Done a ja chciałem wydrapać mu oczy - ciebie nie znam, nie wiem jaka jesteś. Jak się zachowasz. No kurwa, Styles!
- Co ja??! A ty jak postąpiłeś z El?! Też kurwa ją przemieniłeś i nikogo nie pytałeś o zdanie, też była w podobnej sytuacji.
- Ja jestem zdolny do miłości.
- Ja... - chciałem powiedzieć że też ale nie byłem tego pewny.
- Ty też Harry - powiedziła Rose, po raz kolejny zdradzajac się ze swoim darem, chciałem jej za to przywalić jednak nie umiałem - uspokój się. Znam mnóstwo osób, mnóstwo wampirów. Od kilku lat obracałam się w waszym towarzystwie. Sądziłam że skończy się to śmiercią a nie życiem ale... No cóż!
- Dona - jęknęła El.
- No co?! Mam kłamać?! Dobra, jestem świetnym kłamcą. Całe życie żyłam w kłamstwie więc jeśli chcecie to mogę kłamać.. Ale po co?! Mam ukrywać że ten dupek zabierał mnie na imprezy, upijał i gwałcił przy okazji "troszkę" jedząc. A ja mimo wszystko nie umiałam z nim skończyć bo byłam uzależniona od takiego życia?
- Ja, nie wiedziałem - jęknał Lou.
- Nikt nie wiedział. Naty nie wiedziała, czyli nikt nie wiedział... Najgorsze jest to że z każdym kolejnym dniem budziłam się przy nim i miałam mniej siły, mniej ochoty na życie a jednak... Jednak przy nim trwałam. On sam się mną żywił, ale też jego koledzy i jego prawdziwa dziewczyna... Kurwa, no sorry.
- Dona - przytuliłem ją chcąc dodać jej odwagi, bo wiedziałem że mówi o tym po raz pierwszy.
- Straciłam wszystko... Rodzinę, przyjaciół... Dobre stopnie... Wszystko. Powoli się zabijałam na własne pierdolone życzenie. W końcu zaczęłam się dla niego puszczać by zarobić forsę a on, co mi dawał w zamian? To - rzuciła w stronę Lou białą paczuszką a ja bez oglądania wiedziałem że są w niej prochy.
- Nie nie brałam, nigdy. Nie sprzedawałam też ich, wszystkie są schowane - odpowiedziła na ich trzy pytania nim je zadali. Na ich twarzach malowało się zdziwienie.
- Czy ty...? - jęknęli oboje.
- Potrafi czytać w myślach...? - nie wiem czy było to pytanie czy odpwiedź, ale oni tylko pokiwali głowami i popatrzyli na nas, na nią wielkimi oczami.
- T-to źle? - znowu zadała to pytanie.
- Styles! Kurwa, mam mieć radę na głowie?!
- Nie... No niech się nie dowiedzą i będzie okej.
- Jak to sobie wyobrażasz? Ukrywać ją przez rok!? Przez pół?!
- Pół? - El popatrzyła na niego.
- Jak dla mnie pół bo wiesz, handluje z nimi krwią więc te wszystkie...
- Rozumiem, nie chce o tym słuchać - El zakryła mu usta - Dona, Lou nie jest na ciebie zły ale na Hazze, zresztą nie dziwie mu się.
- Odejdę - powiedziała szatynka po raz kolejny a ja przyciągnęłem ją do siebie.
- Zwariowałaś!? Nie pozwalam! Nie pozwalam ci! I chuj mnie obchodzą ludzi! Powiedziałaś że mnie kochasz! Obiecałaś że zostaniesz! Ja też powiedziałem, też powiedziałem że cię kocham! - w tym momencie nie widziałem nikogo ani niczego oprócz niej.
- Hazz, nie chce stać nikomu na przeszkodzie. A Lou mnie tu nie chce - jęknęła cicho, żadne z naszych "gości" nie wtrąciło się do tej "rozmowy"
- No i co?! On mnie nie obchodzi! Jeśli nie pozwoli ci tu zostać to odejdę z tobą. Jest moim przyjacielem ale ty... Ty masz moje serce, martwe ale serce.
- Harry - szepnęła El - uspokójcie się, Lou jest wściekły ale mu przejdzie. Zostajecie tu oboje. Jeden czy dwa młode wampiry co za różnica - zaśmiała się.
- Dwa? - zapytała Dona.
- No Niall jest z Naty... Nie wiem ile potrwa ich zwiazek człowiek-wampir ale wiem że skończy się związkiem wampir-wampir - zaśmiała sie El.
- Naty ma dopiero 16 lat! - jęknęła.
- Uspokój się.
- No ale..
- Dona, ja wiem że jest od ciebei młodsza o dwa lata ale, ci... Przecież Horan poczeka - zaśmiałem się - a Eli przesadza.
Nie była pewna tego co powiedziałem, jednak odpuściła.
- Zostajecie? - wściekłość Lou była już mniejsza, jednak wyczuwałem że jeszcze nie raz mi się oberwie za podjecie tak ważnej decyzji bez jego zgody - w takim razie potrzebuje.... Dobra nie potrzebuje pokoju ale macie! Masz być ostrożna - Lou podszedł do niej.
- Dobrze.
- Witaj w rodzinie - uściskał ją a mnie tylko zmierzył wzrokiem - a ty uważaj!
- Tak wiem... Wiem... Jednak nie żałuję swojej decyzji.
- Styles, Styles... Nie zrań jej - zaśmiali się oboje i wyszli....


___________________
5 komów = NEXT
Podoba się?

Part 28

 Rozdział zawiera sceny (czyt. całość) które mogą budzić oburzenie... Czytasz na własną odpowiedzialność.
 _______________________________
***Naty***
Horan to uparty drań kręciłam się na nim i z jednej strony pragnęłam by przestał a z drugiej pragnęłam by kontynuował.
- Niall?  - jęknęłam cicho.
- Dobra idziemy do sypialni - zaśmiał się i podniósł mnie wstając i wychodząc z wanny.
- Horan - krzyknęłam troszkę wściekła na niego.
- Tak? Słucham? - śmiał się tak że gdyby nie jego niezwykła koordynacja już dawno leżelibyśmy na podłodze. Delikatnie położył mnie na swoim wielkim łóżku i wodził palcami po moim nagim ciele a mnie przechodziły przyjemne dreszcze. Zaczął całować mnie w szyję i powoli schodził z pocałunkami niżej na ramiona i w zdłóż moich wystających kości obojczykowych schodził z pocałunkami potem przeniósł swoje cudowne usta w okolice moich piersi... Wbiłam swoje palce w jego włosy i choć mój rozum podpowiadał mi bym to skończyła już teraz to moje serce wygrało z nim tą bitwę i pozwoliło oddać mi się w cudowne ręce blondynka.
- Niaalll - jęknęłam gdy ten przygryzł moją skórę w żarcie.
- Tak ? - jego niewinne spojrzenie sprawiło że nic więcej nie potrafiłam powiedzieć. Delikatnie podniosłam się oplatając nogi na jego biodrach.
- Kocham cię - szepnęłam mu do ucha i podgryzłam jego płatek.
- Nie ładnie... Nie ładnie - zaśmiał się i znów przewrócił nas na łóżko po czym "usidlił" swoimi rękoma tak że nie mogłam się ruszyć - ja ciebie też kocham a ty nawet nie wiesz jak bardzo - posłał mi najcudowniejszy uśmiech we wszechświecie.
- Wiem - zaśmiałam się i złączyłam nasze wargi w kolejnym namiętnym pocałunku. Czułam jak każdy kolejny przepełnia się większą ilością miłości, podniecenia i seksu.
- Nikt nie wie jak mogę kochać. Przez stulecia sądziłem że nie jestem zdolny do miłości, że na nią niezasługuję... Myślałem że nigdy nikogo nie pokocham, a jednak... Pokochałem ciebie, całym sobą. Każdą komórką, każdym mięśniem... Kocham cię tak mocno jak mocno cierpiałem przez te setki lat gdy ciebie nie było - powiedział a w jego oczach zagościły pojedyncze łzy, nie nawidziłam widzieć w jego pięknych błękitnych tęczówkach tych szklanych odbić spowodowanych zbierającymi się łzami. Poczułam ciepłą, pojedynczą łzę spływajacą po moim policzku. Czułym gestem otarł ją i pocałował mnie w policzek tak że nasze nagie, gorące ciała były jeszcze bliżej siebie. Moje dłonie zjechały na jego biodra i przyciągnęły jeszcze bliżej, choć mogło by się wydawać że bliżej się już nie da - Nie płacz, nigdy nie płacz - usłyszałam jego pełny miłości szept.
- Niall...
- Ciii... Nie chce byś płakała, już wolę ja płakać.
- Niall, to była łza miłości, wzruszenia i radości - powiedziałam najszybciej jak potrafiłam tylko po to by mi nie przerwał po czym przywarłam do jego warg i starałam się jak najdłużej nie odrywać jednak po pewnym czasie nie miałąm już powietrza i musiałam przerwać.
- Kocham cię, słyszysz kocham! - powiedziałam patrząc wprost w jego piękne oczy.
- Ja ciebie też - powiedział i chwycił mnie w pasie, przyciągnął blisko siebie i...
- Niall - jęknęłam nie spodziewając się jego czynu.
- Bolało? - przestraszył się.
- Ciii - uciszyłam go i chwyciłam się jego szyji, on położył nas i rytmicznie poruszał się we mnie a ja starałąm się rozkoszować każdą sekundą tego stosunku.
- N-Niall - jęknęłam a na jego ustach pojawił się uśmieszek... Oboje byliśmy czerwoni po twarzy choć on zdecydowanie mniej, na jego policzkach było widać jedynie delikatny odcień pudrowego różu... Ja... Ja wiedziałam że jestem cała różowa.
Przyciągnęłam go bliżej w tym samym momencie gdy on zrobił to samo, zaczął się powoli poruszać coraz szybciej, nasze... Znaczy mój oddech był bardzo przyśpieszony jego nieco mniej, choć wiedziałam że wszystko przeżywa równie mocno co ja.
- K-kocham cię - jęknęłam i wbiłam palce w jego ramiona.
- Ja ciebie też - odpowiedział i mocno wszedł we mnie. Rytmiczne ruchy były coraz szybsze a mój oddech im dorównywał, oddech Niall'a był przyśpieszony ale nie aż tak bardzo wiedziałam że spowodowane to jest tym że jest on wampirem a nie tym że go nie podniecam.
***Niall***
Moje ruchy były szybkie, jednak jak na mnie ciągle powolne. Starałem się dostosować tępo do możliwości Naty, a raczej jej natury. O dziwo przeżywałem ten stosunek kilka razy mocniej, silniej niż te z innymi wampirzycami gdy nie musiałem się martwić o tępo... Teraz moje ruchy nie były takie pewne ponieważ nie chciałem by stałą jej się krzywda. Kochałem ją i to to pozwalało mi przeżyć ten seks jako jedną z najcudowniejszych rzeczy w moim życiu, a raczej istnieniu. Seks bez miłości nie jest taki sam, nie można tego zrozumieć gdy się nigdy nie kochało. Gdy się nie kochało tak na prawdę.
- K-kocham cię - jęknęła i wbiła palce w moje ramiona, przypuszczam że każdy inny facet zawyłby z bólu ale ja poczułem to zaledwie jak... Jak zwykły dotyk, taki sam którym obdarzała mnie każdego innego dnia.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem bez problemu, ja w porównaniu do niej miałem spokojny oddech ale tylko z pozoru w środku cały się gotowałem, jednak będąc wampirem nie męczyłem się tak jak ona co z jednej strony było piękne a z drugiej ona musiała się z tym czuć bardzo dziwnie. Delikatnie przyśpieszyłem, uważnie obserwując jej klatkę i oddech czy aby przypadkiem nie jest to dla niej za dużo, jednak nie było...
- N-n-n-Niall - jęknęła po raz kolejny a ja spowolniłem ruchy ale zacząłem w nią wchodzić głębiej i na dłużej - N-n-n-Niall - jęczałą kolejne razy. Ja czułem już jak cała się spina i wiedziałem że jest bardzo blisko szczytu, jednak ja taż byłem bardzo blisko. Nie wiem jak to się stało zważając na to że ona to człowiek a ja wampir ale doszliśmy w tym samym momencie.
- Kocham cię - szepnąłem gdy oboje opadliśmy bezwładnie na poduszki.
- Ja ciebie też, mam nadzieję że...
- Tak, uwierz że tak - odpowiedziałem nim ona zadałą pytanie, niszcząc tak piękną chwil. Objąłem ją ramieniem i zacząłem nucić starą ale piękną kołysnakę:
Fermez les yeux, 
Ces yeux doux fermées ... 
Maintenant le monde entier 
sait déjà ... 
Que le temps est pour le sommeil 
Donc dormir mon petit 
tout le monde dormir aussi ... 
Je me suis endormi avec vous 
et réveiller également lorsque que vous vous levez ...


________________________________________
 6 komów = NEXT
Tu macie przetłumaczony tekst piosenki, mam nadzieję że mój francuski jest dość dobry i że dobrze z polskiego ją przełożyłam:
Zamknij swe powieki,

przymknij oczęta te...
Teraz cały świat
już wie...
Że pora jest na sen
Więc śpij moja mała
cały świat też śpi...
Ja zasne razem z tobą
i obudzę się gdy ty wstaniesz... 

Tekst wymyślałam sama i tłumaczyłam sama, ale nie ufam swojemu francuskiemu więc: PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY.

Part 27

***Dona***
Wtulilam się w tors chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Dona... - zaczął niepewnie.
- Tak Hazz?
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, za co miałabym być zła - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi. Tym razem nie mogłam wyczytać tego z jego umysłu bo nie myślał o niczym, znaczy myślał o mnie.
- Za to że cię przemieniłem ja... Zachowałem się samolubnie.
- Harry, ja tak nie uważam.
- Jasne, Dona zniszczyłem ci życie.
- Harry! Ją umierałam a ty mówisz że mi zniszczyłeś życie? Gdyby nie ty Naty by mi pogrzeb przygotowywała.
- Dona...
- Hazz proszę cię nie niszcz tego.
- Po raz pierwszy czuje się winny to dziwne uczucie nie czułem się tak nawet gdy byłem człowiekiem.
- Boshe Harry, za to ja po raz pierwszy czuje się szczęśliwa. Po raz pierwszy kogoś kocham.
- J-ja też - wynająkał...
- No więc tego nie niszcz.
- Dona ja - zaczął i nie umiał powiedzieć tego co myślał a jego myśli były tak bardzo wyraźne że nawet nie patrząc co robie wipiłam się w jego usta.
- Ja ciebie też kocham.
- Dona... Przecież ja... Ja tego nie powiedziałem.
- Twoje myśli....
- Dona co one?- widziałam że jest przerażony.
- Są takie wyraźne i głośne. Czego się boisz....?
"Tego kochanie, tego się boje"- usłyszałam jego myśli.
- Dlaczego się tego boisz?- zapytałam nim zdazyl odpowiedzieć.
- Dona, kurwa ty czytasz w myslach!!
- T-to źle?
***Harry***
Byłem przerażony mało wampirów potrafiło czytać w myślach a jeszcze mniej czytało je innym wampirą, bałem się że mi ją odbiorą.
- Harry - w jej oczach malował się strach.
- Dona kochanie, musisz ukrywać ten dar bo... - widziałem że się boi, widziałem łzy w jej oczach - boję się że rada weźmie cię byś zasiadła razem z nimi. Jesteś młodym.wampirem, nie masz własnej gromady bo by mówić że należysz do naszej musi minąć jeszcze sporo czasu. Co najmniej rok. Wtedy Lou może się nie zgodzić byś stąd odeszła ale... Ja wiem że on na razie jest na mnie wściekły za przemienienie Ciebie więc musimy go przekonać że nie jesteś niebezpieczna. Chyba że dla mnie w łóżku.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałem chwytając ją w pasie.
- Z ciebie kochanie - powiedziała uroczo marszcząc nosek.
- Ja ci dam śmiać się że mnie...
- Harry chodziło mi o to że uważasz że jestem dla ciebie niebezpieczna w łóżku. Przecież ja jestem nie winnym aniołkiem.
- Tsaaaaa jasne, aniołku ty mój.
______________
5 kom = NEXT

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Part 26

***Niall***
- Niall ty serio myślisz że ją mogę przestać cię kochać?
- Nie, nie że przestać mnie kochać tylko że przestraszysz się takiego życia.
- Niall, błagam cię...
- Tak kochanie ? - przytuliłem ją i pocałowałem namiętnie tak że w pewnym momencie oboje straciliśmy oddech.
- Kocham cię i nigdy tak nie myśl bo z tobą wytrzymam wszędzie, zawsze i w każdej sytuacji- powiedziała a ja pocałowałem ją namiętnie w usta.
- Ja ciebie też.
- Idę czytać.
- Zostań proszę - popatrzyłem na nią błagalnym wzrokiem jednak nic nie mogłem wyczytać z jej postawy ani z twarzy.
- Nie bo idę czytać - kłóciła się ze mną.
- Zostań.
- Chce czytać.
- A ją myślałam że chcesz się kąpać ze mną ale jak tam chcesz.
- Boshe Niall.
- Tak? - zapytałem z wielkim uśmiechem.
- Źle myślałeś bo ja chce czytać.
- Naty - chwyciłem ją w pasie i całowałem.
- Ide czytać i nie próbuje mnie zatrzymać.
- No co ja takiego robie? Tylko cię kocham myszko.
- Idę czytać - szepnęła i wyszła z łazienki.
Dlaczego, dlaczego ona jest taka uparta? - zastanawiałem się pozbawiając się swoich ubrań i pozostawiając je na półce. Kocham ją najbardziej na świecie, pragnę jej szczęścia a ona się ze mną kłóci o takie drobnostki takie jak wspólna kąpiel...
- Jednak zmieniłam zdanie zostaje z tobą w łazience - powiedziała i siadał na wannie - ty się myj a ja sobie z tobą tu posiedzę - zaśmiała się dając mi tym samym świetna pozycję.
- Tu jest dużo miejsca - zaśmiałem się i wciągnęłem ją do wanny.
- Idioto byłam, znaczy jestem w ubraniu.
- No to będzie, znaczy jest mokre.
- Niall!!!
- No co kochanie.
- Jestem przez ciebie cała mokra.
- E tam mokra i naga, naga i sucha. Co za różnica?
- Żadna, chyba żadna...
- No więc właśnie - chwyciłem ją mocno w pasie i przyciągnęłem do siebie.
Nasze pocałunki idealnie się że sobą zagrały a ją błądziłem dłońmi po jej ciele. Pozbawiłem ją ubrań i bielizny a teraz schodziłem z pocałunkami coraz niżej.
- Niall proszę skończ - zaczęła się wywijać w wannie tak że woda którą mieliśmy nalaną zaczęła się wylewać.
- Ej, bo będziemy musieli sprzątać a nie mam na to siły - zaśmiałem się a ona ciągle wywijała się i śmiała pod moim dotykiem. Moje dłonie błądziły po jej ciele a delikatne pocałunki pozostawione na jej ciele sprawiały że w jej kącikach był nikły uśmieszek.
- Skończ!!!
- Ej bo będziesz sprzątać... - zaśmiałem się.
- Nie będę sprzątać - krzyknęła.
- To nie wylewaj wody.
- T-to s-skończ bo tu zwariuje.
- Naty na pewno mam skończyć?
- Nie... Tak... Nie... Nie wiem.
- W takim razie - jednym szybkim ruchem przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie i zacząłem całować.
________
5 kom = NEXT

Part 25

***Niall***
- Naty, na prawdę czytasz?
- Yhym, nie przeszkadzaj.
- W takim razie o czym jest ta książka?
- Gray'u - odpowiedziała.
- To ci mówi tytuł ale co się tam dzieje....?
- Eeee... Nie przeszkadzaj czytam.
- Moje ciało chyba.
- Horan.!!
- No co?
- Próbuje czytać - rzuciła we mnie poduszka i uroczo się usmiechnęła.
- No dobra to ja idę do wanny - zaśmiałem się i wyszedłem.
Puściłem wodę i stanąłem przed lustrem, tak dawno tego nie robiłem. Jako wampir mogłem się przeglądać w lustrze jednak rzadko to robiłem bo nienawidziłem tego kim się stałem. Delikatnie przetarłem dłonią po twarzy by zmyć zmęczenie.
- Niall - z zamysleń wyrwał mnie aksamitny głos mojej Naty.
- Tak skarbie? - zapytałem i uśmiechnąłem się do siebie, wiedziałem że nie czytała tej książki jednak gdy tu weszła to moja nieczysta dusza aż podskoczyła z radości bo samo to że potrafiłem wyczuć nastrój osoby mojemu nadentemu ego nie wystarczało.
- Nad czym tak myślisz?
- Zastanawiam się jak mogłem lubić siebie zanim poznałem ciebie...
- Normalnie, jesteś zajebistą osoba - uśmiechała się podeszła i mnie przytuliła od tyłu.
- Jestem mordercą.
- Jesteś moim życiem.
- Mógłbym ci to życie odebrać.
- To odbierz i daj mi wieczność.
- Naty... - na mojej twarzy malowało się zdziwienie. Nie myślałem o tym by zmienić ją w wampira bo wiedziałem jakim okropnym uczuciem jest pociąg do krwi i jak bardzo wykańcza gdy się nie chce zabijać ludzi, my znaleźliśmy na to sposób ale co jeśli jej ten sposób na życie nie będzie pasował.
- Co?
- O czym ty mówisz? - powiedziałem ostrzej niż zamierzałem.
- Dobra o nic, rozumiem już że nie chcesz spędzić że mną życia.
- Naty ja chce. Ale nie tak.
- No jasne bo po co marnować wieczność z jedną osoba skoro można mieć milion prawda?
- Nie chce miliona chce ciebie
- Ale nie wiecznie.
- Wiecznie ale...
- Alee...? - zapytała a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Ale boję się że się znienawidzisz tak jak ja nienawidzę siebie, że przestaniesz mnie kochać, że odejdziesz bo będziesz uważać że życie jakie my wiedziemy nie jest dla ciebie.
- Niall... Wszystko co jest zwiazane z tobą jest dla mnie odpowiednie.
- Naty ja...
- Chcesz mnie?
- Tak, ale poczekajmy aż będziesz mieć 18 zgoda?
- Dwa lata, tyle mam wytrzymać? - zapytała lekko zawiedziona.
- Tak a potem musisz wytrzymać wieczność ze mną - powiedziałem i obruciłem się tak że staliśmy twarzą do siebie.

_____________
5 kom = NEXT

niedziela, 27 kwietnia 2014

Part 24

***Harry***
- Hazz - Dona stała przed drzwiami od jakiegoś czasu i pękała w nie a ja nie miałem ochoty jej otwierać - Hazz - szepnęła po raz kolejny - Hazzuś otwórz te drzwi, proszę - w jej głosie słyszałem smutek ale nie umiałem wstać i przekręcić klucza w drzwiach, jeszcze nigdy się tak nie czułem przez dziewczynę - Hazzuś, Hazz proszę.... Hazzuś - słyszałem cichy szloch, nie wytrzymełem i wstałem po czym podeszłem do drzwi i przekręciłem klucz w drzwiach.
- Co chcesz - chciałem zapytać jak najoschlej jednak gdy zobaczyłem łzy w jej oczach to mocno ją przytuliłem, nie martwiłem się że coś jej zrobię ponieważ tak jak ja była wampirem i moja siła nie była dla niej tak duża.
- Dona - szepnąłem jej do ucha.
- Ja przepraszam, po prostu Naty. Ona uważa że zmieniam chłopaków jak rękawiczki i nie mogłam jej powiedzieć że... Że cię kocham, zresztą można kochać kogoś kogo się nie zna? No i nie wiem czy ty też....
- Można i tak ją ciebie też. Myślisz że dlaczego siedziałem tu zamknięty przez czterdzieści minut po tym jak usłyszałem że mnie nie kochasz....
- Yyyyy - szepnęła dziewczyna i przytuliła mnie mocniej.
- Przepraszam.
- A teraz za co Dona??
- Za wszystko co zrobię i za to że cię zraniłam ja.... Ja.... Ja nie chciałam - wybełkotała w końcu.
- Nie musisz. Nie musisz.
- Ale chce - szepnąłem i mocno ją przytuliłem.
Dziewczyna oplotła nogi wokół moich bioder a ja chwyciłem ją mocniej w pasie. Zaczęliśmy się namiętnie całować a ja zeszłym do pokoju po czym cicho i delikatnie zamknąłem drzwi do pokoju.
- Dona ja...
- Nie chcesz.
- Nie chce się spieszyć - sprostowałem.
- Czy te pocałunki są zbyt...
- Nie, pocałunki nie ale nie chciałbym by to zaszło dalej bo...
- Bo...?
- Bo mamy dla siebie całą wieczność więc po co się spieszyć ? - odpowiedziałem a może jednak raczej zapytałem ją spokojnie.
- Nie musimy się spieszyć, ją chce się tobą nacieszyć. Nie chce iść z tobą do łóżka pierwszego dnia.
- Ale....
- Tak Harry będę spać tutaj- odpowiedziała nim ja skończyłem pytanie jednak nie wydało mi się to dziwne.
- Na prawdę ?
- Tak chyba że jednak nie chcesz...
- Chce... Chce...
- Więc zostaje - zaśmiała się

__________
7 kom = NEXT

Part 23

***Naty***
- Co masz na myśli?
- To że Harry miał już nie jedną łaskę a ty nie jednego faceta.
- I to oznacza że nie powinniśmy być razem? - zaśmiała się Dona.
- Nie wiem, martwię się o ciebie.
- Sama powiedziałaś że oboje mieliśmy nie jednego partnera więc żadne z nas się nie sparzy.
- Dona, kpisz sobie? Ty NIGDY nie patrzyłaś tak na faceta a na niego... Boshe, Dona ty się w nim zakochałaś!!!!
- Naty ja... Nie... Nie zakochałam się w Harrym - powiedziała po czym usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami.
- Harry - krzyknęła i pobiegła za nim.
Nalałam sobie soku porzeczkowego i powoli poszłam do mojej i Niall'a sypialni.
- Naty co jest ? - szepnął blondynek obejmując mnie błyskawicznie w pasie.
- Dona...
- Co ona??
- Zakochała się.
- To chyba dobrze - szepnął nie spodziewając się niczego.
- W Hazzie - jeknęłam.
- Ouuu, to nie tak fajnie - dodał.ciągle nie rozumiejąc.
- Niall, znam ją od lat i wiem że Dona nie jest święta i miała niejednego faceta ale na żadnego tak nie patrzyła. A Hazzuś, on też nie jest aniołkiem a jednak jak ona zaprzeczyła co do swoich uczuć to Harry wyszedł i bardzo go to zabolało.
- Musiało ci się wydawać, on nie jest zdolny do kochania - zaśmiał się niebieskooki i mnie przytulił.
- No... W takim razie złamie serce Donie.
- Naty, myszko kim się przejmujesz Doną czy Hazzą?
- Obojgiem - zaśmiałam się i wtulilam w tors chłopaka.
- Tak wiem, mógłby być lepszy - zaśmiał się Horan.
- Mi się podoba - pocałowałam go delikatnie w usta i wysiadłam w fotelu.
- Co byś chciała jutro - zapytał Niall i zerknął na zegarek - no tak jeszcze jutro, robić...?
- Poszłabym na spacer, najlepiej w twoje ulubione miejsca... Chyba że nie chcesz mnie tak wziąć.
- Chce, Ciebie mógłbym tam brać codziennie...
- Więc idziemy???
- Tak ale chcesz cały dzień spędzić nad wodospadem?
- Z tobą? Mogę - zaśmiałam się.
- No to pójdziemy tam na piknik a potem pojedziemy nad Tamize - uśmiechnął się i klęknął przede mną.
- Panie Horan.
- Pani Horan...
- Nie jestem panią Horan.
- Jesteś kochanie.
- Boshe, dlaczego jesteś taki uparty?
- Bo cię kocham - zaśmiał się i pocałował mnie w usta.
- Chciałam poczytać - szepnęłam pokazując mu książkę trzymaną w ręku.
- Dobrze, przecież to tylko całus.
- A pan co będzie robił ?
- Też poczytam - stwierdził przyciągając fotel z drugiego końca pokoju i łapiąc po drodze pierwszą lepszą książkę z biblioteczki.
- Co czytasz ? - zapytałam ciekawa czy przynajmniej wie o wziął.
-"Wicheowe wzgórza" - odparł po czym rozsiadł się w fotelu naprzeciwko mnie. Wyprostowałam swoje nogi i oparłam je o jego fotel przez co i jego nogi.
Siedziałam i spokojnie przekraczała kolejne strony książki, nie wiedziałam właściwie o czym ona była bo całą moja uwaga była skupiona na powolnym oddechu Horana i jego swobodnie opadającej klatce.
- Naty o czym ty myślisz ?
- Ciiii, czytam.
- No przecież widzę że nie czytasz tylko patrzysz...
- Ciiii, czytam - nie oddawała się, nie chciałam by dowiedział się żę cała moja uwaga była skupiona na nim.

___________
No więc tak...
5 kom + 2 obserw = NEXT...
Zdobędziecie ???

Part 22

***Harry***
Patrzyłem na jej spokojny oddech i delikatnie opadającą klatkę. Była taka piękna nawet w czasie snu, nie mogłem oderwać oczu od jej pięknej twarzy i delikatnych jasno brązowych włosów. Zastanawiałem się nad tym czy się w niej zakochałem czy tylko zauroczyłem...
- Harry? - jej delikatny głos wyrwał mnie z zamyśleń.
- Tak kochhhh... - uświadomiłem sobie sobie co prawie powiedziałem i na moich policzkach pojawił się różowy odcień.
- Słodkie - zaśmiała się a ją popatrzyłem na nią piorunującym wzrokiem - no co mówię prawdę Harry.
- A-ale, przecież - nie wiedziałem co powiedzieć patrzyłem tylko na nią takim wzrokiem jakbym chciał ją przelecieć... Nie chwila ją tego chciałem, pragnąłem poczuć ją całym sobą.
- Wyglądasz tak słodko jak chcesz mnie przelecieć - znów zobaczyłem tej piękny uśmiech.
- Ty...!!
- No co ja bardzo dobrze znam.ten wzrok.
- Domyślam się myszko - powiedziałem nim się zorientowałem co powiedziałem.
- Hehe - zaśmiała się.
- Boshe, dlaczego ty tak na mnie działasz.
- Podobno działam tak wszystkich facetów.
- Skromna jesteś...
Oboje wybuchnelismy śmiechem i zaczęliśmy się turlać po łóżku, nagle nawet nie wiem kiedy chwyciłem ją w pasie i przyciągnęłem ją do siebie po czym złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku... Ona jednak nie odepchnęła mnie od siebie tylko delikatnie pogłębiła pocałunek i przeciągnęła językiem po wnętrzu moich ust przez co dostałem przyjemnych dreszczy.
- Nie opuszczają mnie - szepnąłem.
- Nie skrzywdź mnie - dodała a ja nie wiem dlaczego ale wiedziałem że bym nie potrafił.
- Nigdy, tylko spędź ze mną wieczność...
- J-ja, Harry - nie wiedziałem co chciała powiedzieć ale przestraszyłem się że odmówi.
- Dla ciebie zrobiła bym wszystko, za... Nigdy nie myślałam o chłopaku w taki sposób w jakim myślę o tobie.
- Ja nigdy nie myślałem tak o dziewczynie - dodałem i mocno ją przytuliłem, nie pragąłam niczego więcej jak tylko tego by ta chwila trwała wiecznie.
- Dona - usłyszałem krzyk Naty z dołu, delikatnie pocalowałem Done w policzek i w tym momencie drzwi mojej sypialni otworzyły się.
***Naty***
- Dona - powiedziałam zdziwiona.
- Tak Naty - uśmiechneła się.
- Nic po prostu nie wiem któremu z was mam powiedzieć by uważał. Harry uważaj na moja przyjaciółkę bo ona miała wielu facetów. Dona uważaj na Hazze bo on mało dziewczyn traktuje poważnie - powiedziałam i wyciągnęłam dziewczynę z jego pokoju.
- Nie jestem malutką dziewczynką Natuś, chyba jeszcze potrafię o siebie zadbać.
- Oboje potraficie - uśmiechałam się do niej.

_________________
10 komów i Next.
Podoba sie???

wtorek, 22 kwietnia 2014

Part 21

***Harry***
- To mniej więcej cały dom, ale jak na razie to ci wystarczy bo z domu nie wyjdziesz
- Masz zamiar mnie tu więzić?
- Nie więzić to dla twojego i innych bezpieczeństwa. Dona jesteś młodym wampirem, krew będzie cię otaczać a ty przez to staniesz się głodna - perspektywa tego mnie przerażała i nie tyle to co może się dziać w mieście ile to że Donie może stać się krzywa a ja... Błahe czy ja się zakochuje? - i będzie bałagan...
- Dobra, długo mam tu siedzieć zamknięta??
- Nie zamknięta, tylko... - ej chwila - no dobra, może i zamknięta ale dla...
- Rozumiem, ale powiedz mi ile.
- Kilka tygodni, może miesięcy. Aż krew nie będzie cię drażnić.
- A Naty?
- Chodzi ci o jej krew? - jej wzrok i lekkie kiwnięcie głową dały mi do zrozumienia że tak - jej krew na ciebie nie wpływa, ponieważ podczas przemiany dostałeś poza moją krwią także jej krew.
- Yhym...
- W porządku ??
- T...Tak, idę do pokoju.
Siedziałem sam w swojej sypialni na łóżku i myślałem o niej, o jej zielonych oczach i ciemnych blond włosach... O tym jak chodziła i jak się uśmiechała.
Chciałbym by tu teraz była i mnie przytuliła...
- H...Hej - szepnęła wchodząc do pokoju - myślałam o tobie, dlaczego się mną przejmujesz?
- Bo cię przemieniłem.
- Czyli jesteś tak jakby moim ojcem? - w jego oczach zobaczyłem smutek, ją też nie byłem najszczęśliwszy gdy tak to określiła...
- Yyymmm no nie wiem czy określenie "ojciec" jest dobre. Ale odpowiadam za to co zrobisz w czasie gdy jesteś młodym wampirem.
- To znaczy że jeśli kogoś zabije to będzie na ciebie?
- Yyym, a kogo byś chciała zabić?
- No... Ja tylko tak...
- Hipotetycznie? Tak wtedy to.będzie na mnie. A co?
- Szkoda bo...
- Powiesz mi kogo chcesz zabić?
- Nie chce jej zabić, co najwyżej niewinnie skrzywdzić.
- Szczere, dobra jeśli mi powiesz kogo i dlaczego to.się nad tym zastanowie.
***Dona***
Odpowiedziałam Hazzie o Ewce, widziałam po jego twarzy że nie podoba mu się to co ta dziewczyna robiła mi przez tyle lat.
- Zabije ją - szepnął.
- Nie musisz...
- Nie?? Ale ona Cię krzywdziła.
- Nooo i...?
- Nie pozwole na to! - krzyknął był tak blisko mnie.
- Harry...
- Co...? - patrzył mi w oczy a ją nie umiałam się ruszyć.
- Harry co ty robisz?
- N...Nie wiem Dona - przybliżył się chwytają mnie w pasie.
- Yhym, czy ty mnie chcesz...
- Nie!!!- krzyknął i mnie puścił.
- Hazz - podeszłam i tym razem ja go chwyciłam.
- Ja nie wiem co się że mną dzieje, jak cię zobaczyłem umierającą to nie myślałem długo tylko podeszłem i cię przemieniłem. Gdy jesteś blisko to ja... Jeszcze nigdy się tak nie czułem.
- Ja... Ją też nie ale gdy cię zobaczyłam to od tamtej pory zajmujesz moje myśli.
- Dona....
- Hazz... - ziewnęłam.
- Jesteś śpiąca, idź się połóż spać.
- Nigdzie nie idę - zaprotestowałam a on wziął mnie ma ręce i położył na swoim łóżku.
- To leż tu - położył się obok mnie i objął mnie ramieniem...
- Odpowiedz mi na kilka pytań. Muszę sypiać jeśli jestem wampirem?
- Tak czasami.
- Mogę jeść normalne posiłki?
- Tak.
- Mogę wychodzić na słońce?
- Tak.
- Muszę zabijać?
- Nie.
- Jak często muszę pić krew?
- To zależy od organizmu. Teraz idź już spać na początku dobrze zachować jakiś rytm dnia. Śpij - szepnął po czum pocałował mnie w czoło. Szybko zasnełam słuchając jego spokojnego oddechu.

Part 20

***Harry***
Nie wierzę że to zrobiłem... Przecież ona nic dla mnie nie znaczy. Nie znam jej, nie jest bliską mi osobą bo ja nie mam bliskich... Jednak gdy zobaczyłem ją na tej kanapie, nieprzytomną całą we krwi, nie umiałem od niej tak po prostu odejść.
- Harry!!! Ty idioto - Zayn walnął mnie w ramię.
- Co???
- Masz teraz ją kurwa niańczyć... Tego nam było trzeba... Młodego, nieogarniętego wampira - jęknał Lou.
- Yyy dobra. Pobawie się w tatusia - zaśmiałem się a Lou popatrzył na mnie i dodał...
- Nie, nie pobawisz. Jesteś jej tatusiem - wskazał na dziewczynę, która zaczynała się budzić.
- Eee, gdzie ja jestem? Jak mnie głową boli - chwyciła sie za kark - Naty! - krzyknęła na widok dziewczyny.
- Dona ... - Nat posłała jej najpiękniejszy uśmiech świata.
- Co to za miejsce? - zaczęła się rozglądać - I gdzie mój telefon??!!
- Tu masz nowy - podałem jej pudełko i kartę.
- Ja chce swój telefon...
- Dona ty... - zaczęła Nat po czym wzięła głęboki oddech - nie żyjesz. Teraz jesteś wampirem.
- Nat bardzo zabawnie ale teraz oddajcie mi telefon - powiedziała i wyciągnęła dłoń.
- Ją nie żartuje. Od twojej śmierci minęły trzy dni. Zabił Cię...
- Luki!!
- Tak, skąd wiesz?
- Byłam z nim wtedy, znaczy wiózł mnie do ciebie. Jego twarz pamiętam jako ostatnią - powiedziała a Nat usiadła obok niej.
- Jak się trzymasz?
- Chyba dobrze, po prostu teraz muszę zacząć wszystko na nowo i to jest takie dziwne. W zupełnie innym miejscu... Sama.
- Wiem że jesteś silna, zawsze byłaś ale nie możesz sobie z wszystkim radzić sama - przytuliła przyjaciółkę i wstała - ją uciekam. Będę wieczorem! - Nat pocałowała Horana i wyszła.
- Gdzie ja teraz zamieszkam??
- Tu, jestem za ciebie odpowiedzialny. Jestem Harold ale mów mi Hazz lub Harry - przysiadłem się do niej.
- Ja Dominika, ale mów mi Dona bo za pełne imię wszyscy obrywają - Nat miała rację to była silna dziewczyna. Może nie będę miał z nią problemów takich jak z innymi młodymi ale może być też czasem bardzo często.
- Jestem silny - posłałem jej uśmieszek - co jest???
- Yyyy, jestem głodna.
- Czekaj przyniosę ci coś - powiedziałem i chciałem wstać ale Lou uprzedził mnie podając dziewczynie kubek z krwią. Po czym wyszedł z salonu zostawiając nas samych.
- Mogę wychodzić??
- Tak znaczy nie. Teoretycznie byś mogła ale dla bezpieczeństwa naszego, innych i co najważniejsze twojego.
- Czemu się o mnie martwisz??
- Bo tak - co mam jej powiedzieć skoro nie wiem, kocham ją... Nie raczej nie, ale boję się że coś jej się stanie - nie jesteś sama.
- Zawsze byłam, poza Naty nie miałam nikogo. Ojciec miał mnie w dupie od kiedy skończyłam roczek a matka miała inne życie, nowego faceta i lepsze dzieci - po jej policzku pociekła łza a ją tak bardzo jej współczułem, pragnąłem naprawić to wszystko i sprawić że reszta, wieczna reszta życia będzie cudowna i że na jej twarzy już nigdy nie zagości łza.
- Przykro mi - przybliżyłem się do i ją przytuliłem.
- Nie potrzebuje współczucia - warknęła.
- Spokojnie, nie chce cię przelecieć - zaśmiałem się ocierając jej łzy - chodź pokaże Ci pokój.
- Mam tu zamieszkać??
- A mślałaś że gdzie?
- Yyyy nie wiem, ale że z tobą mam mieszkać?
- Nie tylko, mieszkają tu jeszcze Perrie i Zayn, Liam i Danielle, Louis i Eleonor a także Niall który jest chłopakiem Naty. No i Louisa że swoją córeczką Lux i czasem taki Paul, który swoją droga cię tu przyniósł co ci uratowało życie - objąłem ją ramieniem.
- Dużo was tu. Jak ty mnie tu chcesz jeszcze zmieścić?
- Zajęte jest tylko osiem pokoji co sprawia że jeszcze cztery są wolne.
- Yyy - dziewczyna była bardzo zaskoczona.
- Chodź - zaprowadziłem dziewczynę do pokoju obok mojego.
- Jest śliczny - szepnęła.
***Dona***
Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam ślicznego chłopaka, Harry... Teraz myślałam tylko o nim i nie umiałem wybić go sobie z głowy.
- Na prawde?
- Tak, bardzo ładny... Możesz mnie oprowadzić po całym domu?
- Tak jasne. Łazienkę i garderobę masz przy pokoju. To mój pokój - wskazał na pokój po lewej. Po czym ruszył oprowadzając mnie po całym domu.

niedziela, 30 marca 2014

Part 19

I tym razem sen nie był piękny i kolorowy. Obudziłam się i byłam cała zapłakana. Niall siedział na fotelu i z pustym wzrokiem się we mnie wgapiał.
- Nie powinienem był wtrącać się do twojego życia, ono było.
- Niall - potrząsnęłam nim - o czym ty do cholery mówisz.
 - Słyszałem - szybko stanął z dala ode mnie, unikał mnie - cały sen słyszałem. Ty się mnie boisz - pociekły mu łzy.
 - Niall!! Uspokój się do jasnej cholery. Ja - znów próbowałam go dotknąć ale mi nie pozwolił.
- Nie, odejdź. Ja nie chce cię krzywdzić, chce twojego szczęścia - teraz już płakał. Podeszłam i go przytuliłam, zaczęłam całować jego szyje.
- Posłuchaj mnie - mówiłam, nie przerywając czynności. Siedział bez koszulki więc zeszłam z pocałunkami na tors - ja jestem szczęśliwa teraz. Nie boje się ciebie - delikatnie położyłam go na łóżko - Kocham cię - szepnęłam mu do ucha i namiętnie pocałowałam.
 - Ale...
- Nie ma ale, zakochałam się. A ty kochasz mnie? - teraz się bałam, ale wyłącznie jego utraty.
- Kocham, bardzo kocham dlatego chce pozwolić ci ode...
 - Nie Niall! Zdecyduj kochasz mnie i chcesz żebym została albo nie kochasz i pragniesz bym odeszła - jeśli okaże się to drugie, to pragnął mnie jedynie przelecieć. Mocne dłonie chwyciły mnie w pasie i obróciły tak by to on był nade mną.
 - Kocham cię i chce byś została.
- Więc zostaje bo i ja ciebie kocham. W śnie nie bałam się ciebie, bałam się bo miałam cię stracić.
- Stracić mnie? Przecież krzyczałaś "Niall, prosze nie. Proszę nie rób tego"
- Tak, chciałeś się bić z Max'em o mnie a ja się o ciebie bałam.
 - Spokojnie, on nie ma ze mną szans.
- Niall!!!
- No, co. Mówię prawdę.
- To mnie i tak nie bawi, boje się o ciebie. Że coś ci się stanie, że...
- Mówię on nie ma ze mną szans. Zaczynając od tego że jestem o badzo dużo starszy a koncząc na tym że bardziej umięśniony.
- Niall!!!
 - Dobrze, już dobrze - pochylił się nade mną i czule pocałował.
- Pięknie, kocham Cię. Rób tak częściej...
- Ale że tak - znów mnie pocałował.
- Tak... To słodkie.
- A może tak - mocno mnie przytulił i zaczął całować po szyji.
- Tak też - zaśmiałam się.
- A tak ?
 - Droczysz się ze mną - zaczęłam wić się ze śmiechu bo mnie łaskotał.
- Niall, przyszedł...
- O... Przepraszam - rudzielec który wszedł nam do pokoju chciał wyjść.
- Przyszedł, kto? - zapytał Niall.
- Paul z jakąś nieprzytomną dziewczyn.
-  Zaraz zejdziemy, idź na dół.
- Chyba musisz zejść.
- Chodź ze mną, Paul nie zabija więc to nie jego sprawka. Musiał ją znaleźć.
- Dobrze - założyłam spodnie które leżały na oparciu fotela i razem z Niallem wyszliśmy z sypialni udając się na dół.
- Dooona - krzyknęłam widząc, prawie martwe ciało dziewczyny.
 - Znasz ją? - zdziwili się.
- To moja przyjaciółka, co z nią?
- Przemienia się, znaczy jeśli jej nie pomożemy to umrze. Zrobił to jakiś młody i...
- Ona, ona będzie wampirem?! - krzyknęłam przestraszona.
- Albo to albo śmierć. Więc co...?
- Ja.... Nie wiem, nie chce za nią podejmować takich decyzji! - rozpłakałam się.
- Spokojnie.
- Niall co byście zrobili gdyby mnie tu nie było, lub gdyby to nie była moja przyjaciółka.
- Eee.... Niestety ale, pozwolilibyśmy jej umrzeć bo zajmowanie się młodymi nie jest dla nas, znaczy my lubimy zabawę i podróże a tak młody wampir musi mieć spokój i stały dom przez kilka lat...
- Niall - wtuliłam się w jego tors a po moim policzku popłynęły łzy, mocząc go. Przytulił mnie i głaskał po głowie, ja zrozumiałam że podjeli decyzję Dona umiera. Gdy stałam tak wtulona w Niala do domu przyszedł Harry.
- Co się dzieje?
- Przyjaciółka Nat umiera - Zayn wskazał palcem ciało Dony na kanapie.
- Przemieńcie ją w takim razie. Wiem że zazwyczaj tego nie robimy ale...
- Chce ci się nią opiekować? Bo nam nie - Liam też płakał.
Harry nie zastanawiał się długo podszedł do niej i szybko ugryzł swój nadgarstek z krwią przyłożył do jej rozchylonych ust i nalał trochę krwi.
- Hazz - krzyknęliśmy wszyscy, nawet ja.
- Zajme się nią, Niall pamiętasz jak było z Jessie? Jak potem się Pezz czuła. Chcesz by twoja dziewczyna się tak czuła?
- Nie, ale myślisz ze przyjaciółka wampir sprawi że poczuje się lepiej? Ona ją będzie chciała zabić.
 - Nie jeśli...
- Nie ma mowy, nie zgadzam się - pomyślałam że chodzi o moją przemianę.
- Co jest - zapytałam po chwili mierzenia się wzrokiem przez chłopaków.
- On chce żeby zmieszać twoją i jego krew i jej podać - Niall mocno mnie przytulił.
- Co to da?
- Twoja krew będzie jej życiem, nie będzie miała ochoty cię zjeść. Nie umiem tego wytłumaczyć ale podczas przemiany podaje się wampirowi wampirzą krew by ta go nie pociągała. Jeśli poda się komuś przy przemianie także ludzką krew, ale tylko jednej osoby, to ten wampir nie będzie pragnął tej krwi - wytłumaczył Hazz, a ja znalazłam się przy nim.
- Zgoda - wszyscy skierowali swój wzrok na mnie a Harry zrobił lekkie nakłucie mojego nadgarstka i nalał trochę mojej krwi do kubeczka po czym dolał tam swoją i je wymieszał.
- Byłaś pewna?
- Tak...
- Ale... - Niall był zrozpaczony.
- Ale nie ma, to moja przyjaciółka - szepnęłam i go pocałowałam a on się od razu rozluźnił

sobota, 8 marca 2014

Part 18

Ten rozdział zawiera sceny erotyczne!!

 Jego ręce wędrowały po moich plecach i brzuchu, Niall delikatnie odpiął mój biustonosz i szybko go ze mnie zdjął, delikatnie zaczął pieścić moje piersi. Szybko zdjęłam mu spodnie z bokserkami. Już oboje leżeliśmy zupełnie nadzy, namiętnie wpiłam się w jego usta. Oboje byliśmy gorący, czułam jak jego męskość staje się twarda pod moim dotykiem. Niall ciągle błądził rękoma po moim ciele, nasze oddechy z każdą sekundą stawały się coraz szybsze. Ciała zgrywały się ze sobą, w pewnym momencie Niall chwycił mnie za nadgarstki, uniemożliwiając mi błądzenie po jego ciele. Ręce dał mi ponad głowę i mocno przytrzymał. Początkowo tylko się nade mną pochylał i patrzył w moje oczy, gdy i ja skoncentrowałam się na jego błękitnych oczach mocno wszedł we mnie, jęknęłam a on zaczął się szybko poruszać. Z każdą kolejną sekundą, z każdym następnym pchnięciem jęczałam głośniej a on oddychał coraz szybciej. Moje plecy wyginały się w łuk dopasowując się do jego penisa. Podniosłam tułów i pocałowałam go, odwzajemnił mój pocałunek nie przestając wchodzić i wychodzić ze mnie. W pewnym momencie przestał le tylko na moment, po czym znów gwałtownie we mnie wszedł tak że po kilku kolejnych głębokich pchnięciach doszłam a on kilka sekund po mnie. Nie zdziwiłam się że ten stosunek był cudowny, tym razem ja też tego pragnęłam to nie był Max który próbował się do mnie dobrać. Dotyk mojego blondynka był dla mnie kojący.
- Nat, kocham cię - szepnął mi do ucha opadając na mnie.
- Ja ciebie też blondasiu - zaśmiałam się...
- Farbowany blondyn - uściślił.
- Właściwie nic o tobie nie wiem - uświadomiłam sobie to po raz pierwszy.
- Co byś chciała wiedzieć - powiedział, kładąc się obok mnie.
- Wszystko, chce wiedzieć wszystko o osobie z którą jestem.
- To zajmie z jakieś sto lat a w międzyczasie sama poznasz wiele rzeczy, wiele się też jeszcze stanie.
- Mamy czas.
- Wieczność - zaśmiał się - a więc, pochodzę z Irlandii. Moi rodzice byli prostymi ludźmi, miałem brata Grega - uświadomiłam sobie że brat nie zginął w wypadku ale umarł - ten założył rodzinę, ale popadł w długi u złego człowieka, właściwie wampira. Stracił wszystko, żonę syna. Oni myśleli że umarł, a tak na prawdę stał się wampirem. Ja w tym czasie byłem już wampirem od czterech lat, po jego "śmierci" przez kilka lat zajmowałem się jego żoną i synem. Niestety potem musiałem wyjechać, zbliżały się moje dwudzieste dziewiąte urodziny a ja ciągle miałem dwadzieścia jeden. Nie uciekłem, dostałem awans że tak powiem. Przez sześć lat wysyłałem im pieniądze, po czym "zginąłem" w drodze z pracy. Na kilka lat wyjechałem do Ameryki a tam co roku zmieniałem adres, potem wróciłem do Europy. Pomieszkiwałem w Hiszpanii, Danii aż w końcu wróciłem do Irlandii. Dwadzieścia parę lat temu zamieszkałem w Anglii... Z chłopakami i dziewczynami znam się około 135 lat - zaśmiał się, poznaliśmy się nim staliśmy się wampirami. Trzymamy się razem od przemiany, znaczy z chłopakami bo Pezz jest o kilkanaście lat młodsza tak samo jak Eli. Dan natomiast jest z nami od siedemdziesięciu sześciu lat...
- Czyli wkradam się do rodziny.
- Nie, nie myśl tak. Ty jesteś już częścią tej rodziny.
- Dobrze. A co z twoim bratem...
- Zniknął, nie wiem czy żyje czy nie. Od prawie osiemdziesięciu lat nie daje znaku życia...
- Przykro mi - po moim policzku popłynęła pojedyncza łza, nie wiem czy ja bym wytrzymała taki brak wiedzy.
- Uśmiechnij się, nie chce byś była smutna - powiedział i otarł moją łzę....
- Przepraszam - posłałam mu uśmiech.
- Idź spać, jesteś tylko człowiekiem - powiedział i przykrył mnie kołdrą.
- No dzięki, tylko człowiekiem. - Eh, chodziło mi o to że nie jesteś wampirem i MUSISZ spać. Ale już niedługo.
- Trzy lata, wcale nie tak długo - westchnęłam...
- Proszę nie myśl o tym tak, za niedługo będą dwa... Potem jeden.
- I w końcu zero.
- A potem będziemy mieć wieczność dla siebie - pocałował mnie i zgasił lampkę. Obudziłam się w nocy cała spocona, Nialla'a nie było obok - pomyślałam że miał dość siedzenia przy mnie i wyszedł jednak on po chwili wszedł do pokoju ze szklanką wody.
 - Nie mogłem cię dobudzić, śnił ci się jakiś koszmar - zamknął drzwi i usiadł na brzegu łóżka.
 - Już dobrze, ta woda dla mnie - wskazałam szklankę a on mi ją podał i skinął lekko głową.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka może kilkanaście minut po czym mocno wtulona w nagi tors Niall'a zasnęłam po raz kolejny. Poczułam jak delikatnie położył nasze ciała na materacu łóżka. Szybkim i spraqwnym ruchem przykrył mnie kołdrą, na której nie tak dawno leżałam i mocniej przytulając pozwolił oddać mi się krainie morfeusza.

Part 17

Rozdział zawiera sceny, które mogą być rażące dla niektórych osób.... *-* Jeśli nie chcesz to po prostu pomiń ten rozdział (wstawię streszczenie w następnym poście) lub po prostu omiń ten fragment :*

 - Jak się czujesz w naszym towarzystwie - zapytał.
- Dobrze, o dziwo bardzo dobrze.
- Słyszałem że nie uciekłaś, nie boisz się, nie brzydzi cię picie krwi. To niesamowite.
- Zawsze uciekają? Brzydzi ich krew?
- Tak zawsze, znaczy teraz już nie zawsze.
Zerknął w okno a ja podążyłam za jego wzrokiem. Zobaczyłam Max'a stojącego obok Louis'a podali sobie ręce ale mój przyjaciel nie był z tego zadowolony. Max ruszył w stronę drzwi, wzięłam kolejny łyk alkoholu i oparłam się o fotel.
- Dobrze się czujesz? Za mocny?
- Dobrze się czuje i nie jest za mocny.
- Max? Poznałaś go to dlatego Niall prosił by cię teraz pilnować...
- Pójdę do sypialni.
- Dobra, tam będziesz bezpieczna... Weź sobie jeszcze drinka, Niall albo ja tam przyjdę jak Max sobie pojedzie...
 Szybkim i pewnym krokiem ruszyłam do sypialni, z drinkiem w ręku. Otworzyłam drzwi i postawiłam kieliszek na komodzie, zaświeciłam lampkę... Przyjemne ciepłe światło oświetliło pomieszczenie. Ściągnęłam buty, ponownie chwyciłam kieliszek do ręki, muzyka dostawała się nawet tutaj.
- Myślałem że już nie przyjdziesz - usłyszałam głos za swoimi plecami.
- Max - przeraziłam się.
- Tak kotku, ja - uśmiechnął się i podszedł bliżej - wiesz kim jestem więc nie mam aż takiej przewagi jak zwykle - błysnął dwoma kłami.
 - Czego chcesz, jestem dziewczyną Niall'a.
 - Może jesteś, może nie tego pewnym być nie mogę nie przedstawił cię mi jeszcze...
 - Wal się Max!
- Nie grzeczna, nie grzeczna jesteś. Ale ja sobie z tobą poradzę - podszedł do mnie bliżej a ja mimowolnie zrobiłam krok do tyłu, niestety był szybszy i silniejszy. Przytrzymał mnie i oparł o drzwi. - Już nie jesteś taka odważna, a szkoda... Chodźmy na łóżko śliczna.
- Wal się Max - próbowałam go odepchnąć. Ale on mocno chwycił mnie i rzucił na łóżko.
- Walić, a może popieprzę sobie ciebie - uśmiechnął się i dotknął swoją ręką moich nagich ud. Jego ręka powoli wędrowała w górę, szybkim i sprawnym ruchem ściągnął mi majtki.
- Max. Weź. Mnie. Zostaw - podkreśliłam każde ze słów, nie bałam się tego co chciał zrobić. Bałam się że Niall przez to mnie zostawi, że będzie się mnie brzydził.
- Och kotku, kotku - poczułam jego ciepły oddech na skórze, jego ręce podniosły moją sukienkę. Leżałam więc nie mógł jej zdjąć.
- Max. Zostaw. Mnie. W. Tej. Chwili - prawie wrzeszczałam.
- Najpierw się z tobą zabawię - powiedział całując mój brzuch.
- A może jednak nie! - usłyszałam krzyk z drzwi - Puść ją JUŻ, nie rozumiesz że jest ze mną? Chyba Ci o tym powiedziała - Niall odciągnął już mojego napastnika.
- Może i mówiła, ale pewnym być nie mogę - zaśmiał się.
- Teraz już jesteś? - tym razem odezwał się Louis stojący za plecami blondynka - Możesz przestrzegać chociaż tych podstawowych zasad - warknął.
- Nic Ci nie jest kochanie - Horan był już przy mnie, ale bał się mnie dotknąć...
- Nic, spokojnie kochanie - przysunęłam się do niego poprawiając sukienkę, bieliznę już na siebie dawno założyłam, objęłam jego szyję i przytuliłam się. Słyszałam oddech ulgi i już pewnie objął mnie.
- Masz szczęście że nie jest do mnie uprzedzona bo bym cię zabił - Horan ze mną na rękach obrócił się w jego stronę.
- Boshe, co jej by się musiało stać. O czym musiałaby się dowiedzieć by od ciebie uciec? - zapytał Lou z uśmieszkiem...
- Musiałby zginąć, zabić mojego ojca albo... Sama już nie wiem - zaśmiałam się. Horan mocno mnie przytulić.
 - Nigdy - szepnął mi do ucha.
Objęłam go mocniej nogami w pasie i rękoma za szyję po czym czule pocałowałam.
- Eh, wracamy na imprezę? Masz jeszcze na nią ochotę?
- Jasne, jeśli tylko idziesz ze mną.
- Idę, teraz ludzi będzie już coraz mniej. Zbliża się trzecia więc część śpi a część wyszła. Pozostanie niewielu, więc będzie więcej wampirów.
 - No i...?
- Zadziwiasz mnie, jeden z nas, Max, próbował cię właśni zgwałcić ale to ci nic nie robi... Kocham cię wariatko - pocałował mnie i wyszliśmy z pokoju. Po chwili siedzieliśmy już na dole na kanapie, sączyłam kolejnego drinka ale jeszcze nie byłam pijana. Niall przedstawił mnie wszystkim jako swoją dziewczynę a oni wszyscy zgodnie stwierdzili że to niezwykłe że przed nim nie uciekłam...
- Oglądamy coś, jest prawie czwarta...  Eh, przydałoby się wracać do domów - powiedział w końcu Felix.
- Eh, masz rację. To do zobaczenia za miesiąc - machnęli jego towarzysze i już po chwili nikogo z nich nie było w pomieszczeniu...
- Proszę, proszę jak oni go słuchają - zaśmiał się Piter - dobra chłopcy i dziewczyny my też bierzemy swoją krew i uciekamy - szturchnął w ramię Amandę.
- Dobra chłopcy bierzemy kartony i uciekamy, mają rację zbliża się ranek przydałoby się być u siebie . posłała piękny uśmiech swoim towarzyszą a oni poszli i biorąc swoje kartony poszli do samochodów.
Piter objął Amandę w pasie a ja szybko zrozumiałam że są parą, Amanda cmoknęła go w policzek pożegnali się i wyszli.
 - Od dawna są razem - zapytałam gdy już ich nie było.
- Od dwudziestu lat - odpowiedziała Perrie.
- Chodźmy do sypialni - szepnął mi na ucho blondynek, a ja tylko kiwnęłam głową. Już po minucje leżeliśmy na jego ogromnym łóżku całując się. Tym razem leżąc na tym łóżku z mężczyzną poczułam się cudownie, a co najważniejsze bezpiecznie.
- Chcesz tego - zapytał wkładając mi ręce pod sukienkę.
- Tak, chce - dla potwierdzenia swoich słów szybkim ruchem pozbawiłam go koszulki.
- Rozumiem ze to podwójne potwierdzenie - szepnął przewracając mnie i siebie tak by to on był na górze.
 - Tak - powoli moje ręce wędrowały po jego klatce piersiowej w dół aż do guzika spodni, szybkim i pewnym ruchem odpięłam go a moje ręce już bez oporu wślizgnęły się pod spodnie i pod bokserki.
Jęknął cicho pod samym moim dotykiem. Jego ręce wędrowały po moich plecach.

Part 16

W tym momencie pod naszymi nogami wylądował jakiś pijany chłopak, Horan podniósł go, szybko pojawił się obok niego chłopak i przejął go.
- Wilson, zaprowadź go do 3 tam już leżą dwie osoby - powiedział Horan.
- Co jest w 3?
- Pijacy, właściwie to każdy z nich "dobrowolnie" oddaje pół litra krwi do litra krwi, ale musimy poczekać na Clare lub Magdalene by pobrały od nich krew. One u mnie zajmują się "dystrybucją" krwi - mówił wolno ale w jego głosie było można odczuć napięcie, przypuszczam że boi się iż ucieknę.
- Niall, ja powiedziałam ze nie odrzuca mnie to. Tak żyjesz i kiedyś ja będę tak żyła -powiedziałam a teraz w moim głosie słychać było napiecie, spowodowane strachem przed tym że Niall się rozmyśli.
 - Ale się boisz - zauważył to wahanie.
- Owszem boje się tego że mi powiesz że mnie nie przemienisz albo że ci się znudzę.
- Nie i nie, aa samej przemiany się nie boisz?
- Samej przemiany nie, tego co będzie po przemianie też nie pod warunkiem że będziesz przy mnie - uśmiechnęłam się.
- Spokojnie ja tu będę, aż sama nie karzesz mi odejść.
- Nigdy ci nie karzę.
- Więc nigdy nie odejdę - szepnął i złączył nasze wargi - zmęczona - zapytał zerkając na zegarek.
- Nie, wyspałam się...
- Na pewno, jesteś na prawdę niezwykła - pocałował mnie w czoło i pociągnął do grupki tańczących osób, tańczyliśmy przez chwilę po czym porwała mi go jakaś dziewczyna o różowo-niebieskich włosach.
- Przepraszam za córkę - powiedział mężczyzna, który stał przy barku w tym momencie zrozumiałam ze to wampiry.
- Jest młoda i nie umie się opanować, lepiej by tańczyła z...
- Wampirami niż ludźmi - skończyłam za niego.
- A więc ty jesteś Natalie - zaśmiał się, a ja zastanawiałam się jak ta lista mnie chroni skoro nikt nie wie. jak wyglądam - Niall często się z tobą pokazuje i otwarcie cię całuje i obejmuje ciągle jakiś wampir widzi was razem a poza tym czuwają nad tobą mieszkańcy tego domu i Piter ze swoimi współlokatorami.
- Przepraszam ze ci czytałem w myślach, ale ciągle pilnuje córki i zapominam się by wyłączyć się na myśli innych osób z którymi rozmawiam.
 - Spoko.
- Chcesz być z nim wiecznie?
 - Tak, jestem pewna. Ja w myślach nie czytam ale z twarzy już tak - zaśmiałam się widzą niego minę.
 - No tak, przestraszyłaś mnie odpowiadając na niezadane pytanie.
 - Wampirza jak i ludzka twarz mówią wiele - zaśmiałam się.
- Czasem bardzo wiele - mówił błądząc oczami za córką.
- Boisz się że coś komuś zrobi - wiem, był starszy ale wyglądał na 17 lat i nie umiałam do niego mówić przez pan.
- Mam 48 lat licząc ludzkie i wampirze razem.
- Czyli w wieku mojego ojca. - zaśmiałam się. Przypomniało mi się że ojciec wyjechał więc szybko wzbogaciłam się o kolejny drink.
- Tylko się nie upij, bywa niebezpiecznie. My ci nic nie zrobnimy ale ludzie.
- Wiem, wiem - powtórzył to co słyszałam już dziś nie jeden raz.
Znów ruszyłam na parkiet tym razem zatańczyłam z kilkoma chłopakami po czym wzięłam jeszcze jeden drink.
- Zatańczysz - William pociągnął mnie na parkiet.
- Z chęcią.
- Uważaj na siebie za chwile przyjdzie Max z Sivą po porcje krwi dla siebie a krążą plotki że chce cię odbić Horanowi, trzymaj się blisko wampirów - wskazał mi ręką szybko kilka grupek osób - to jest większość wampirów z imprezy, proszę uważaj.
- Czemu Ci tak na tym zleży?
- Bo Horan musi rozdzielić krew i podpisać papieru. Zniknie na pół godziny a jeśli wtedy pojawi się Max to ja odpowiadam za twoje bezpieczeństwo.
- Dobra, będę uważać... Ale...
- Wiem nie możemy przewidzieć wszystkiego, ale... Wiesz, wielu sytuacją możemy zapobiec. A lepiej zapobiegać niż naprawiać błędy.
- Postaram się być blisko wampirów - zaśmiałam się, potańczyliśmy jeszcze chwile po czym zeszliśmy a ja usiadłam na krześle barowym, szybko obok mnie pojawiła się El.
- Hej, hej i jak tam?
 - Dobrze, dobrze - uśmiechnęłam się i szybko odsunęłam bo dziewczyna obok zakręciłam się i upadła...- zawsze się tak upijają?
- Część, tak. Ale tak jest na każdej imprezie.
- Wiem, ale już trzeci raz ktoś na mnie upadł - zaśmiałam się i wzięłam napój który podawała mi El.
- Chodź potańczyć z przyjaciółką - pociągnęła mnie i już po kilku sekundach obie tańczyłyśmy w najlepsze.
Po tym jak Eli ode mnie odeszła, Niall przyszedł i pocałował mnie w policzek.
- Kochanie idę z chłopakami, skończyć z krwią - powiedział, po czym odszedł. Uśmiechnęłam się i rozglądnęłam wokół siebie.
 Najbliżej mnie z wampirów stał Stive, nie poznałam go jeszcze osobiście ale słyszałam jak rozmawiał z jakimś chłopakiem więc znałam jego imię a że miała pamięć do twarzy i imion to zapamiętałam... Wzięłam kolejny drink i poszłam w jego kierunku, stał sam w rogu sali i patrzył tępo na różne osoby.
- Hej Stive - powiedziałam stojąc już obok niego.
- Hej Natalie - uśmiechnął się - skąd wiesz jak się nazywam...?
- Magia, a tak poważnie to słyszałam jak rozmawiałeś z jakimś chłopakiem.
- Masz pamięć do twarzy. Chcesz coś mocniejszego - wskazał na mój drink.
- Chętnie bo to w ogóle nic nie daje.
- Specjalnie, żeby w krwi za dużo nie mieli. Ale ty możesz pić z naszego barku - zaśmiał się i podał mi drink...
- Dzięki - uśmiechnęłam się przejmując kieliszek.

wtorek, 4 marca 2014

Part 15

- Jesteś pewna że to ja jestem twoim szczęściem?
- Tak. Zrozumiałam to już pierwszego dnia, czyli właściwie dwa dni temu ale z każdą kojeną minutą czuje to bardziej.
- Kocham Cię, chce być twoim szczęściem. Ciesze się że tak mówisz - tym razem to on złączył nasze usta.
- Możecie przyjść nam pomóc? - zapytał Liam wchodząc do łazienki z Danielle.
 - Masz - brunetka podała mi bluzkę i spodenki.
 - Dzięki - wzięłam od niej ubrania i zeskoczyłam z blatu. A para wyszła z pokoju.
- Dam ci dwie minuty - Niall zamknął drzwi łazienki a ja szybko ubrałam przekazane mi ubrania. Wyszłam z łazienki, Niall siedział na łóżku.
 - Ślicznie, mamy jakieś pięćdziesiąt minut aż zaczną przychodzić pierwsi goście. A do przygotowania pozostało już bardzi mało.
- Dobra, idziemy na dół? - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi. On szybko chwycił mnie jeszcze w pasie i przed otwarciem drzwj pocałował.
- Tak, idziemy - zaśmiał się. Po jakichś piętnastu minutach wszystko było skończone. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy muzykę, pojedyncze dzwięki muzyki popłynęły z licznych głośników, jak na razie była cicho ustawiona.
- Dan, El, Nat chodźcie się przebrać - Pezz pociągnęła nas. Szybko weszliśmy do łazienki Pezz, była ona duża. Cała w czerni i srebrze, marmurowy blat pod ścianą tworzył długą toaletkę z dwoma umywalkami i bardzo dużym lustrem w złotej ramie pięknie wykańczały całość. Po dziesięciu minutach cała nasza czwórka była gotowa, okazało się że kupowanie nowej sukienki na każdą kolejną imprezę to już tradycja dziewczyn, Dani kupiła sobie miętową a Eli srebrzysto-czarną. Szybko uczesałam dziewczyny i siebie w tym samym czasie Eli nas pomalowała.
- Teraz mamy cztery ślicznotki - stwierdził Harry gdy zobaczył nas po opuszczeniu łazienki. W tym czasie do domu weszła młoda ruda dziewczyna a Styles się wzdrygnął, ale mimo to podszedł do niej i objął ją ramieniem.
- To jest Miranda - przedstawił ją i szybko zaprowadził do salonu, po czym do nas wrócił - Pezz dlaczego ty jesteś taka podła, liczyłem na to że zmienisz zdanie i nie karzesz mi z nią tu teraz być.
- Sorry, ale sam się ze mną założyłeś i przegrałeś - zaśmiała się, nacisnęła play i w domu rozległa się muzyka.
- Ja tu zostanę i przywitam gości - Styles stanął w drzwiach. Pezz nie protestowała, najwyraźniej wystarczyło jej to że Miranda była tej nocy partnerką Harry'ego a ten jej nie lubił. Z uśmiechem wyższości ruszyła w głąb domu. Niall objął mnie jakntylko weszłam do salonu.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi na ucho - ponętnie. Proszę uważaaj na pijanych chłopaków. Wampiry cię nie tkną ale za ludzi odpowiadać nie mogę ponieważ oni nic nie wiedzą.
- Spoko Horan masz tu 7 osób które będą na nią uważać.
- Ja i moi chłopcy też - Piter stanął nagle za moimi plecami, nie wiedziałam czy był przyjacilem czy neutralnym gościem. Chłopcy przywitali się z nim w miarę ciepło ale Pezz była na niego wściekła i zachowywała dystans.
- Nie bądź taka, lata przyjaźni Malik, lata przyjaźni - zaśmiał się Piter a Perrie zluzowała, więc najwyraźniej wszyscy co tu lubili. Postanowiłam że także będę dla niego otwarta.
- Natalie poznaj Willsona, Arona, Amandę, Philipa i Dana - Piter szybko wskazał swoich towarzyszy.
- Człowiek? - zadziwiła się Amanda - Mamy jej pilnować, po jakiego...?
- Amanda! - krzyknął Piter - Wiem że rozstałaś się z Bobem ale nie wyżywaj się na innych!
- Sorry, ja. Dobra odpuszczę, jesteś dziewczyną Horan'a?
- Tak my jesteśmy razem - uśmiechnęłam się.
Wszyscy poszli dalej a ja po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać czy pasuję do Nialla.
- Idealnie, pasujesz do mnie idealnie - Horan przerwał moje rozmyślenia.
- Miałeś mi nie grzebać w myślach - szepnęłam mu do ucha.
- Przepraszam - przytulił mnie i zaprowadził do salonu.
W trakcie kolejnych trzydziestu minut zjawili się już wszyscy zaproszeningoście, próbowało też wbić się kilka nie zaproszonych ocen jednak Styles nikogo spoza listy nie wpuścił. Przed dziesiątą większość osób była już upita, ja też byłam już po kilku drinkach.
- I jak impreza - Piter wręcz zmaterializował obok mnie ocerając krew z kącika ust, gdybym nie wiedziała pomyślałabym że to poncz.
- Świetnie - odpowiedziałam normalnym głosem pomimo gwaru panującego w pomieszczeniu - a jak przekąska - zaśmiałam się.
- Zadziwiasz nas, wszystkich to odrzuca ale nie ciebie. Przekąska smaczna, tam idzie - wskazał mpalcem na oszołomioną czerwonowłosą.
- Zawsze są tak oszołomienie?
- Po alkoholu tak, po ugryziniu nie - zaśmiał się - chyha sze się połączy te rzeczy wtedy tak. Ale za kilka minut jej to minie. Pozatym ta impreza zapewnia im wszystkim i tym innym też bezpieczeństwo. W trakcie jednej takiej imprezy zdobywamy krew by wykarmkć jakieś pięćdziesiąt wampirów w ciągu miesiąca. Listy gości sprawiają że ta sama osoba nie znajduje się na takiej samej imprezie dwa razy pod rząd, a jeśli się pojawja to znajduje się na bezpiecznej liście ponieważ nie chcemy by komuś stała się krzywda. Louis jest najstarszym wampirem w przeciągu wielu mil, takich lub podobnych imprez o takim charakterze jest sześć na jego terenie - Piter wytłumaczył mi i rozjaśnił o co w ntym wsszystkim tak na prawdę chodzi.
- Ja jej to miałem wytłumaczyć - Niall zrobił urażoną minę.
- Tak, tak Horan. Weź się uspokój przykacielu - Piter klepnął go w plecy i odszedł. - Przyjaźnicie się - zapytałam.
- Tak, od lat. On jest spoko choć czasem się zgrywa.

poniedziałek, 3 marca 2014

Part 14

Po rozdaniu wszystkich pozostałych zaproszeń, powolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę domu.
- Gdzie twój samochód? - zapytałam.
- Dani go wzięła, nie wiedziałam o której skończymy i mogli by mi zamknąć samochód na szkolnym parkingu.
- No tak, mogłam się domyślić.
- Spokojnie, nie musimy iść pod sam dom. Zayn zaraz po nas podjedzie, mogłybyśmy pobiec ale jest za dużo ludzi na ulicach - zaśmiałyśmy się i w tym momencie obok nas stanęła śliczna, czarna alfa romeo.
- Wsiadają panie - zaśmiał się Mulat otwierając drzwi przed Pezz.
- Tak - zaśmiałyśmy się ponownie i wsiadłyśmy do pojazdu. Pezz z przodu obok Zayn'a która od razu powitała go całuskiem. Ja natomiast usiadłam z tyłu i rozkoszowałam się przyjemną podróżą.
- Jesteśmy - oświadczyła Pezz budząc mnie - Boshe Nat, jest dopiero 17, idź się przespać przed imprezą. Zupełnie zapomnieliśmy że jesteś człowiekiem. Masz trzy godziny, wyśpisz się? - jej głos był zatroskany.
- Wystarczą dwie - uśmiechnęłam się, miałam jechać do domu - przypomniałam sobie.
- Ja poszłam a twój ojciec się nawet nie zorientował że to nie ty - Eli, która nagle znalazła się obok mnie chwyciła mnie w pasie - idź spać mała - szybkim ruchem chwyciła mnie w pasie i podniosła - jesteś lekka jak piórko - stwierdziła z uśmiechem.
- A może ty silna jak wampir - odparłam a Zayn wypluł napój, który aktualnie pił.
- Ty wiesz! - krzyknęli Zayn, Liam, Eleanor, Louis i Harry równocześnie.
- Tak, powiedziałem jej. Eli puść ją - zagroził Niall.
- Chętnie tylko że ona zasypia - w tym momencie blondyn przejął mnie od Eli i opiekuńczym uściskiem zaniósł mnie do swojej sypialni.
- Położysz się ze mną? - poprosiłam.
- Właściwie godzinka snu by mi się przydała - stwierdził i ściągnął koszulkę.
- Wy śpicie? - zdziwienie wypłynęło na moją twarz.
- Tak czasami tak, tak samo jemy i korzystamy z łazienek - zaśmiał się.
- Przepraszam.
- Spokojnie, pytasz bo to dla ciebie nowe - pocałował mnie w czoło kładąc się obok mnie - o której cię myszko obudzić? - zapytał leżąc już obok mnie.
- Ile zamierzasz spać?
- Tak do w pół do siódmej wieczorem.
- To obudź mnie jak wstaniesz, wyśpię się za ten czas...
         Już po krótkiej chwili oboje spaliśmy wtuleni w siebie...
^ -Nie powinnaś chodzić sama o tak późnej porze - zaśmiał się Max, który nagle znalazł się obok mnie. - Nie jestem sama, Niall jest tu ze mną - odpowiedziałam spokojnie, choć tak na prawdę cała drżałam, gdyż było to kłamstwem
- Nat wstawaj, wstawaj - ktoś mną potrząsał - Kochanie dobrze? - zapytał przerażony Niall.
- Tak, przepraszam powinienem się nie wyspałeś przeze mnie...
- Nat, ja nie muszę długo spać, wytrzymuję kilka nawet kilkanaście tygodni bez snu. Poza tym już jest siódma siedemnaście i sam przed chwilą wstałem. Martwiłem się, cały czas się kręciłaś i płakałaś.
- Przepraszam, ja... Niall, nic mi nie jest. Spokojnie - podeszłam i go mocno przytuliłam ponieważ w jego kącikach oczu pojawiły się łzy.
- Tak, dobrze. Przepraszam nie chciałem Cię zmartwić, martwię się o ciebie.
- Spokojnie, przy tobie jestem bezpieczna. Mogę wziąć prysznic? - kiwnął głową i zaprowadził mnie do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, strumień zimnej wody obudził mnie i odsunął senność z dala ode mnie. Nie śpieszyłam się, woda powoli spływała po moim ciele, mokre włosy oplatały moje ciało. Niedawny koszmar odszedł w najdalsze zakamarki pamięci, teraz zastanawiałam się czy jako wampir miałabym świetną pamięć. Może wrócą wspomnienia mamy, jej słodkiego uśmiechu i pięknych niebieskich oczu. Długie brązowe włosy sięgające pasa odziedziczyłam po niej. Śniadą karnację także.
Moja mama była cudowną osobą, dobrą i wrażliwą. Często chodziłyśmy razem do parku albo na basen - same bez taty, który zazwyczaj był w tedy w pracy. Wieczorami całą rodziną chodziliśmy na spacer do pobliskiego lasu, w każdy piątek byliśmy w kinie a w soboty popołudniami w teatrze. Bardzo się kochaliśmy, pieniądze które zarabiali rodzice były wystarczające by przeżyć w ten sposób. Odkładali też na moje studia, więc sytuacja nie była taka zła. Zaśmiałam się na wspomnienie jak kłócili się kim powinnam być, w końcu zrozumieli że ja sama powinnam zdecydować kim bym chciała być.Wtedy nie umiałam im powiedzieć, pomimo przyjaciół i dobrych stopni czułam się wyobcowana we własnym świecie. A teraz wiedziałam kim chce być, pragnę zostać wampirem. Żoną lub dziewczyną Niall'a ale wiem że z takiej decyzji nie byli by zadowoleni. Oni pragnęli bym była wykształcona, miała dobrą prace potem, w nie bliskiej przyszłości męża a dopiero potem dzieci. Może nawet chcieli bym miała domek z ogródkiem w dobrej dzielnicy. Takie przypuszczalnie było ich wyobrażenie mojego szczęścia, ja jednak wiedziałam że nie byłabym szczęśliwa w takim życiu. Studia z chęcią bym skończyła, ale ja nie pragnę dzieci, stałego domu. Pragnę Niall'a, pragnę być wampirem.
- Hej wychodzisz? - Niall zastukał w drzwi kabiny.
- Tak - wyłączyłam wodę i wyszłam obwiązana ręcznikiem. Pojedyncze krople wody spływały po mojej szyi z koka.
- O czym myślałaś?
- O mamie, o tym czego dla mnie chciała. I o tym czego ja chce.
- Te pragnienia bardzo się różnią? - zapytał podnosząc mnie i sadzając na szafce pod ścianą.
- Tak ona pragnęła bym skończyła szkołę, poszła na studia, znalazła dobrą pracę potem męża a na koniec miała dzieci. A ja pragnę ciebie - powiedziałam zupełnie spokojnie.
- Możesz skończyć szkołę, iść na studia, mieć męża... Jeśli będziesz ze mną to możemy mieć problem z tym by mieć dzieci. Ale...
- Niall, ja chce tylko ciebie. Skończę szkołę, pójdę na studia. Ale nie muszę, nie musimy mieć dzieci. Szczęście to ty, moje szczęście. Ty nim jesteś - powiedziałam i go pocałowałam.

niedziela, 2 marca 2014

Info

W poprzednim info dodałam znaczek. Zaraz to tu całe skopiuje xD

o Chodzi o to że miałam zamiar wstawiać wam jedną część co 1-2 dni.
Ale jako iż piszę na tablecie, a w domu nie mam wi-fi to jestem w stanie przesłać to tylko będąc:
☺ u siostry
☺ u wujka
☺ w KFC xD
☺ w jednym z autobusów, kursujących u mnie :p
w szkole na 2 piętrze, gdzie mam rzadko lekcje :/
Drugą opcją było by przepisywanie tego, ale na prawdę mi się nie chce.

o Kolejną sprawą jest DŁUGOŚĆ rozdziałów.
☻Staram się by były w miarę podobnej długości, ale nie zawsze wiem ile tego wyjdzie pisząc na tablecie.
☻Długość długości nie równa ponieważ robię ostatnio dużo dialogów a to optycznie powiększa długość rozdziału. Ale literowo (bo w literach liczy mi tablet) jest taka sama w miarę (waha się od 200 - 500 literami)

o Teraz JAKOŚĆ
☺ Pisząc na tablecie czasami wstawiam inną literę - przepraszam!
☻ Zdarza się że jak już zacznę pisać szybko to nie wskakuje spacja a ja tego nie wyłapuję.
☺ Błędy ortograficzne - są tak rażące że porażka, ale to zazwyczaj nie mój brak wiedzy tylko to że piszę szybko na przerwach albo w przerwach dyktowania przez nauczycieli
☻ Udostępniając z NOTATNIKA na BLOGGERA nie robią się ENTERY za co przepraszam, obiecuję że będę starała się to poprawić do 5 godzin. Chyba że nie będę miała dostępu do komputera.
☺ Czasem piszę po północy bo wiem że skoro wstawiam już raz na tydzień to nie 1-2 rozdziały a więcej i wtedy jest na prawdę mało maślane... I obiecuję że jak wstawię taki rozdział to do 2 dni go poprawię gdyż będę je poprawiać dopiero po zamieszczeniu na bloggerze bo nie mam czasu żeby to zrobić wcześniej :p


Za wszystko przepraszam...


A teraz te moje 'znaczki':
◘◘ Teraz coś co tyczy się rodzaju czcionki w tekście:
Jeśli zobaczycie:
*jakiś tekst - oznacza to że jest to "przemyślenie" bohatera który nie jest narratorem
/jakiś tekst - są to informacje ode mnie, wyraz twarzy czy coś w tym stylu czego nie potrafię opisać jakoś specjalnie...
^^tekst/link - są to linki do wyglądu makijażu/stroju,/pomieszczenia
tekst - są to zapiski w pamiętniku (z czego w tym wypadku zazwyczaj kończy/zaczyna się czymś w stylu Kochany Pamiętniczku...)
~jakiś tekst - są to słowa, które "wypowiada" główna bohaterka (narrator) ale nie na głos tylko w głowie...


Jeśli wprowadzę coś jeszcze to wam dam znać :***

sobota, 1 marca 2014

Part 13

- Idziesz czy miziasz się z Niall'em - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Idę, idę - w końcu oswobodziłam się z uścisku Niall'a - do zobaczenia potem.
- W domu? - zapytał, ja wiedziałam że nie chodzi mu o uściślenie miejsca tylko podkreślenia tego że jego dom to też mój dom
 - Tak w domu - uściśliłam, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Z Pezz roznosiłam zaproszenia do szesnastej, po czym udałyśmy się na zakupy.
- Jaka ta sukienka śliczna, w sam raz dla ciebie na dziś - uśmiechnęła się ściągając z wieszaka śliczną karmelową sukienkę.
- Jest śliczna owszem ale ja nie mam przy sobie pieniędzy.
- To nie problem bo ja mam - zaśmiała się.
- Nie chce od ciebie pożyczać.
- To nie pożyczka jestem wampirzycą mam wiele kont a na nich wiele pieniędzy. Uwierz ta sukienka dla mnie to jak... Hmmm... Jak bułka dla tej kasjerki, nic nie kosztuje - zaśmiała się, a ja zrozumiałam o co jej chodzi.
- To co przymierzyć??
 - Tak, ja płace. Rozmiar S poprosimy - zawołała Pezz a ekspedientka szybko przyniosła odpowiedni rozmiar. Po pięciu minutach stałam przed Pezz, miała racje wyglądałam w tej sukience bosko.
 - Niall padnie z zachwytu jak cię zobaczy - uśmiechnęła się a ja niechętnie przyznałam jej racje. Jeszcze przed chwilą sądziłam żre ja jej się w tej sukience nie spodobam i zrezygnuje z zakupu jej dla mnie.
- Okej więc te dwie sukienki - skazała na moją karmelową i swoją jaśminową.
- Kiedy ją przymierzyłaś? - zapytałam zdziwiona.
- Przed chwilą - odszeptała moja przyjaciółka.
Po pięciu minutach obie wzbogacone o nowe sukienki stałyśmy przed butikiem, zastanawiając się co możemy robić przez następne czterdzieści minut czekając na listę towarzyszek zaproszonych chłopaków.
 - Może pójdziemy do kawiarni? - zaproponowała, gdy szłyśmy ulicą.
 - Jasne z tobą wszędzie - zaśmiałam się.
 Gdy weszłyśmy do budynku wszystkie stoliki były zajęte. Już chciałam zaproponować by wyjść, ale Pezz pomachała do jakiegoś chłopaka i ten szybko podszedł do nas. Po kolejnych dwóch minutach siedziałyśmy przy stoliku z kartami w rękach.
- Ja zamawiam białe latte, a ty co chcesz - zapytała odkładając kartę na stolik.
- Może być latte...
 - Białe latte dwa razy - powiedziała do tego samego chłopaka.
- 10 minut i przyniosę - kiwnęłyśmy głową na potwierdzenie.
Zastanawiałam się czy tak już będzie wiecznie, czy może w Niall się mną znudzi i zostawi.
- Pezz, możecie jeść i pić normalne jedzenie?
 - Tak, dają nam trochę energii ale nie pozwalają nam przeżyć.
- Tylko ludzka krew daje wam życie?
- Tak, znaczy krew zwierzęca daje nam energię ale szybciej się spala i niestety jest jak fast-food dla was.
 - Często musicie jeść? - zrozumiała że chodzi mi o krew.
- Dwa razy w miesiącu, dlatego raz w miesiącu robimy imprezę i zdobywamy krew. Nie lubimy zabijać.
- Czyli bezpieczna lista...
- To lista osób, którymi nie można się żywić. Znaczy tobą na pewno nikt się nie będzie żywił, co do reszty to nigdy nie mamy stu procentowej pewności.
- Nie bój się nie ucieknę przez te informacje.
- Jesteś niezwykła wiesz, każdy inny człowiek by uciekł. Ja na początku też uciekłam od Zayn'a - zaśmiała się na wspomnienie.
- Uciekłaś od Zayn'a? Myślałam że...
- Że poznaliśmy się jak oboje byliśmy wampirami? Nie, i ciesze się z tego dzięki temu mogłam się wiele nauczyć odo osoby którą kocham. To cudowne uczucie przeżywać pierwsze dni po przemianie z kimś kogo się kocha. Ty i Niall wtedy najbardziej się poznacie, siebie i swoje słabości a także zrozumiecie jak bardzo wam na sobie zależy.
- Myślisz że mu się nie znudzę? - zapytałam trochę ze smutkiem.
- Nie myślę ale jestem tego pewna - uśmiechnęła się a na stoliku stanęły nasze kawy.
- Dzięki Jim, dziś impreza będziesz?
- A ta ślicznotka będzie.
- Jasne w końcu to dziewczyna Horana - posłała mu śnieżnobiały uśmiech.
- Szkoda, pachnie apetycznie - zaśmiał się i odszedł.
- To wampir - zdziwiłam się.
- Tak młody wampir, niedawno przyjechał do miasta jest pod opieką Danielle. Biedaczka miała z nim już kilka problemów, bo nie chce się stosować do zasad. Właściwie nie chciał, teraz już bardziej - zaśmiała się i sięgnęła po napój.
- Tak, rozumiem że ja jestem nietykalna - zaśmiałam się.
- Tak to chyba jedyna zasada jakiej od początku przestrzegał - tym razem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Coś śmiesznego - Jim przysiadł się do nas - mam przerwę mogę?
- Jasne siadaj - powiedziałyśmy w tym samym momencie, nie przestając się śmiać.
- Co was tak rozśmieszyło - znowu zapytał.
- Ty - zaśmiałam się - a raczej to że nie żywisz się laską innego wampira i że to jedyna zasada jakiej przestrzegasz od początku.
- Bo to tak jakby podrywać laskę kumpla, nie można tego robić.
- Dobra ty mi lepiej powiedz kiedy ostatni raz jadłeś?
- Dziś rano kanapkę. A jeśli chodzi ci o krew to jakieś dwanaście dni temu.
- Wiesz że jeszcze powinieneś jeść co tydzień, Jim czy Dan ma cię zacząć kontrolować? - zapytała - masz pij - powiedziała podając mu biały styropianowy kubek.
- Dzięki - powiedział i szybko wypił zawartość kubka.
- Odrażające?
- Nie, podobno jestem inna niż wszyscy.
- Tak wszystkich by to odrzuciło. Ale może po prostu jesteś stworzona do bycia wampirem.
- Moooże - odpowiedziałam, zerknęłam na zegarek który wskazywał siedemnastą, wstałyśmy razem z Pezz i wyszłyśmy z kawiarni.