niedziela, 30 marca 2014

Part 19

I tym razem sen nie był piękny i kolorowy. Obudziłam się i byłam cała zapłakana. Niall siedział na fotelu i z pustym wzrokiem się we mnie wgapiał.
- Nie powinienem był wtrącać się do twojego życia, ono było.
- Niall - potrząsnęłam nim - o czym ty do cholery mówisz.
 - Słyszałem - szybko stanął z dala ode mnie, unikał mnie - cały sen słyszałem. Ty się mnie boisz - pociekły mu łzy.
 - Niall!! Uspokój się do jasnej cholery. Ja - znów próbowałam go dotknąć ale mi nie pozwolił.
- Nie, odejdź. Ja nie chce cię krzywdzić, chce twojego szczęścia - teraz już płakał. Podeszłam i go przytuliłam, zaczęłam całować jego szyje.
- Posłuchaj mnie - mówiłam, nie przerywając czynności. Siedział bez koszulki więc zeszłam z pocałunkami na tors - ja jestem szczęśliwa teraz. Nie boje się ciebie - delikatnie położyłam go na łóżko - Kocham cię - szepnęłam mu do ucha i namiętnie pocałowałam.
 - Ale...
- Nie ma ale, zakochałam się. A ty kochasz mnie? - teraz się bałam, ale wyłącznie jego utraty.
- Kocham, bardzo kocham dlatego chce pozwolić ci ode...
 - Nie Niall! Zdecyduj kochasz mnie i chcesz żebym została albo nie kochasz i pragniesz bym odeszła - jeśli okaże się to drugie, to pragnął mnie jedynie przelecieć. Mocne dłonie chwyciły mnie w pasie i obróciły tak by to on był nade mną.
 - Kocham cię i chce byś została.
- Więc zostaje bo i ja ciebie kocham. W śnie nie bałam się ciebie, bałam się bo miałam cię stracić.
- Stracić mnie? Przecież krzyczałaś "Niall, prosze nie. Proszę nie rób tego"
- Tak, chciałeś się bić z Max'em o mnie a ja się o ciebie bałam.
 - Spokojnie, on nie ma ze mną szans.
- Niall!!!
- No, co. Mówię prawdę.
- To mnie i tak nie bawi, boje się o ciebie. Że coś ci się stanie, że...
- Mówię on nie ma ze mną szans. Zaczynając od tego że jestem o badzo dużo starszy a koncząc na tym że bardziej umięśniony.
- Niall!!!
 - Dobrze, już dobrze - pochylił się nade mną i czule pocałował.
- Pięknie, kocham Cię. Rób tak częściej...
- Ale że tak - znów mnie pocałował.
- Tak... To słodkie.
- A może tak - mocno mnie przytulił i zaczął całować po szyji.
- Tak też - zaśmiałam się.
- A tak ?
 - Droczysz się ze mną - zaczęłam wić się ze śmiechu bo mnie łaskotał.
- Niall, przyszedł...
- O... Przepraszam - rudzielec który wszedł nam do pokoju chciał wyjść.
- Przyszedł, kto? - zapytał Niall.
- Paul z jakąś nieprzytomną dziewczyn.
-  Zaraz zejdziemy, idź na dół.
- Chyba musisz zejść.
- Chodź ze mną, Paul nie zabija więc to nie jego sprawka. Musiał ją znaleźć.
- Dobrze - założyłam spodnie które leżały na oparciu fotela i razem z Niallem wyszliśmy z sypialni udając się na dół.
- Dooona - krzyknęłam widząc, prawie martwe ciało dziewczyny.
 - Znasz ją? - zdziwili się.
- To moja przyjaciółka, co z nią?
- Przemienia się, znaczy jeśli jej nie pomożemy to umrze. Zrobił to jakiś młody i...
- Ona, ona będzie wampirem?! - krzyknęłam przestraszona.
- Albo to albo śmierć. Więc co...?
- Ja.... Nie wiem, nie chce za nią podejmować takich decyzji! - rozpłakałam się.
- Spokojnie.
- Niall co byście zrobili gdyby mnie tu nie było, lub gdyby to nie była moja przyjaciółka.
- Eee.... Niestety ale, pozwolilibyśmy jej umrzeć bo zajmowanie się młodymi nie jest dla nas, znaczy my lubimy zabawę i podróże a tak młody wampir musi mieć spokój i stały dom przez kilka lat...
- Niall - wtuliłam się w jego tors a po moim policzku popłynęły łzy, mocząc go. Przytulił mnie i głaskał po głowie, ja zrozumiałam że podjeli decyzję Dona umiera. Gdy stałam tak wtulona w Niala do domu przyszedł Harry.
- Co się dzieje?
- Przyjaciółka Nat umiera - Zayn wskazał palcem ciało Dony na kanapie.
- Przemieńcie ją w takim razie. Wiem że zazwyczaj tego nie robimy ale...
- Chce ci się nią opiekować? Bo nam nie - Liam też płakał.
Harry nie zastanawiał się długo podszedł do niej i szybko ugryzł swój nadgarstek z krwią przyłożył do jej rozchylonych ust i nalał trochę krwi.
- Hazz - krzyknęliśmy wszyscy, nawet ja.
- Zajme się nią, Niall pamiętasz jak było z Jessie? Jak potem się Pezz czuła. Chcesz by twoja dziewczyna się tak czuła?
- Nie, ale myślisz ze przyjaciółka wampir sprawi że poczuje się lepiej? Ona ją będzie chciała zabić.
 - Nie jeśli...
- Nie ma mowy, nie zgadzam się - pomyślałam że chodzi o moją przemianę.
- Co jest - zapytałam po chwili mierzenia się wzrokiem przez chłopaków.
- On chce żeby zmieszać twoją i jego krew i jej podać - Niall mocno mnie przytulił.
- Co to da?
- Twoja krew będzie jej życiem, nie będzie miała ochoty cię zjeść. Nie umiem tego wytłumaczyć ale podczas przemiany podaje się wampirowi wampirzą krew by ta go nie pociągała. Jeśli poda się komuś przy przemianie także ludzką krew, ale tylko jednej osoby, to ten wampir nie będzie pragnął tej krwi - wytłumaczył Hazz, a ja znalazłam się przy nim.
- Zgoda - wszyscy skierowali swój wzrok na mnie a Harry zrobił lekkie nakłucie mojego nadgarstka i nalał trochę mojej krwi do kubeczka po czym dolał tam swoją i je wymieszał.
- Byłaś pewna?
- Tak...
- Ale... - Niall był zrozpaczony.
- Ale nie ma, to moja przyjaciółka - szepnęłam i go pocałowałam a on się od razu rozluźnił

sobota, 8 marca 2014

Part 18

Ten rozdział zawiera sceny erotyczne!!

 Jego ręce wędrowały po moich plecach i brzuchu, Niall delikatnie odpiął mój biustonosz i szybko go ze mnie zdjął, delikatnie zaczął pieścić moje piersi. Szybko zdjęłam mu spodnie z bokserkami. Już oboje leżeliśmy zupełnie nadzy, namiętnie wpiłam się w jego usta. Oboje byliśmy gorący, czułam jak jego męskość staje się twarda pod moim dotykiem. Niall ciągle błądził rękoma po moim ciele, nasze oddechy z każdą sekundą stawały się coraz szybsze. Ciała zgrywały się ze sobą, w pewnym momencie Niall chwycił mnie za nadgarstki, uniemożliwiając mi błądzenie po jego ciele. Ręce dał mi ponad głowę i mocno przytrzymał. Początkowo tylko się nade mną pochylał i patrzył w moje oczy, gdy i ja skoncentrowałam się na jego błękitnych oczach mocno wszedł we mnie, jęknęłam a on zaczął się szybko poruszać. Z każdą kolejną sekundą, z każdym następnym pchnięciem jęczałam głośniej a on oddychał coraz szybciej. Moje plecy wyginały się w łuk dopasowując się do jego penisa. Podniosłam tułów i pocałowałam go, odwzajemnił mój pocałunek nie przestając wchodzić i wychodzić ze mnie. W pewnym momencie przestał le tylko na moment, po czym znów gwałtownie we mnie wszedł tak że po kilku kolejnych głębokich pchnięciach doszłam a on kilka sekund po mnie. Nie zdziwiłam się że ten stosunek był cudowny, tym razem ja też tego pragnęłam to nie był Max który próbował się do mnie dobrać. Dotyk mojego blondynka był dla mnie kojący.
- Nat, kocham cię - szepnął mi do ucha opadając na mnie.
- Ja ciebie też blondasiu - zaśmiałam się...
- Farbowany blondyn - uściślił.
- Właściwie nic o tobie nie wiem - uświadomiłam sobie to po raz pierwszy.
- Co byś chciała wiedzieć - powiedział, kładąc się obok mnie.
- Wszystko, chce wiedzieć wszystko o osobie z którą jestem.
- To zajmie z jakieś sto lat a w międzyczasie sama poznasz wiele rzeczy, wiele się też jeszcze stanie.
- Mamy czas.
- Wieczność - zaśmiał się - a więc, pochodzę z Irlandii. Moi rodzice byli prostymi ludźmi, miałem brata Grega - uświadomiłam sobie że brat nie zginął w wypadku ale umarł - ten założył rodzinę, ale popadł w długi u złego człowieka, właściwie wampira. Stracił wszystko, żonę syna. Oni myśleli że umarł, a tak na prawdę stał się wampirem. Ja w tym czasie byłem już wampirem od czterech lat, po jego "śmierci" przez kilka lat zajmowałem się jego żoną i synem. Niestety potem musiałem wyjechać, zbliżały się moje dwudzieste dziewiąte urodziny a ja ciągle miałem dwadzieścia jeden. Nie uciekłem, dostałem awans że tak powiem. Przez sześć lat wysyłałem im pieniądze, po czym "zginąłem" w drodze z pracy. Na kilka lat wyjechałem do Ameryki a tam co roku zmieniałem adres, potem wróciłem do Europy. Pomieszkiwałem w Hiszpanii, Danii aż w końcu wróciłem do Irlandii. Dwadzieścia parę lat temu zamieszkałem w Anglii... Z chłopakami i dziewczynami znam się około 135 lat - zaśmiał się, poznaliśmy się nim staliśmy się wampirami. Trzymamy się razem od przemiany, znaczy z chłopakami bo Pezz jest o kilkanaście lat młodsza tak samo jak Eli. Dan natomiast jest z nami od siedemdziesięciu sześciu lat...
- Czyli wkradam się do rodziny.
- Nie, nie myśl tak. Ty jesteś już częścią tej rodziny.
- Dobrze. A co z twoim bratem...
- Zniknął, nie wiem czy żyje czy nie. Od prawie osiemdziesięciu lat nie daje znaku życia...
- Przykro mi - po moim policzku popłynęła pojedyncza łza, nie wiem czy ja bym wytrzymała taki brak wiedzy.
- Uśmiechnij się, nie chce byś była smutna - powiedział i otarł moją łzę....
- Przepraszam - posłałam mu uśmiech.
- Idź spać, jesteś tylko człowiekiem - powiedział i przykrył mnie kołdrą.
- No dzięki, tylko człowiekiem. - Eh, chodziło mi o to że nie jesteś wampirem i MUSISZ spać. Ale już niedługo.
- Trzy lata, wcale nie tak długo - westchnęłam...
- Proszę nie myśl o tym tak, za niedługo będą dwa... Potem jeden.
- I w końcu zero.
- A potem będziemy mieć wieczność dla siebie - pocałował mnie i zgasił lampkę. Obudziłam się w nocy cała spocona, Nialla'a nie było obok - pomyślałam że miał dość siedzenia przy mnie i wyszedł jednak on po chwili wszedł do pokoju ze szklanką wody.
 - Nie mogłem cię dobudzić, śnił ci się jakiś koszmar - zamknął drzwi i usiadł na brzegu łóżka.
 - Już dobrze, ta woda dla mnie - wskazałam szklankę a on mi ją podał i skinął lekko głową.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka może kilkanaście minut po czym mocno wtulona w nagi tors Niall'a zasnęłam po raz kolejny. Poczułam jak delikatnie położył nasze ciała na materacu łóżka. Szybkim i spraqwnym ruchem przykrył mnie kołdrą, na której nie tak dawno leżałam i mocniej przytulając pozwolił oddać mi się krainie morfeusza.

Part 17

Rozdział zawiera sceny, które mogą być rażące dla niektórych osób.... *-* Jeśli nie chcesz to po prostu pomiń ten rozdział (wstawię streszczenie w następnym poście) lub po prostu omiń ten fragment :*

 - Jak się czujesz w naszym towarzystwie - zapytał.
- Dobrze, o dziwo bardzo dobrze.
- Słyszałem że nie uciekłaś, nie boisz się, nie brzydzi cię picie krwi. To niesamowite.
- Zawsze uciekają? Brzydzi ich krew?
- Tak zawsze, znaczy teraz już nie zawsze.
Zerknął w okno a ja podążyłam za jego wzrokiem. Zobaczyłam Max'a stojącego obok Louis'a podali sobie ręce ale mój przyjaciel nie był z tego zadowolony. Max ruszył w stronę drzwi, wzięłam kolejny łyk alkoholu i oparłam się o fotel.
- Dobrze się czujesz? Za mocny?
- Dobrze się czuje i nie jest za mocny.
- Max? Poznałaś go to dlatego Niall prosił by cię teraz pilnować...
- Pójdę do sypialni.
- Dobra, tam będziesz bezpieczna... Weź sobie jeszcze drinka, Niall albo ja tam przyjdę jak Max sobie pojedzie...
 Szybkim i pewnym krokiem ruszyłam do sypialni, z drinkiem w ręku. Otworzyłam drzwi i postawiłam kieliszek na komodzie, zaświeciłam lampkę... Przyjemne ciepłe światło oświetliło pomieszczenie. Ściągnęłam buty, ponownie chwyciłam kieliszek do ręki, muzyka dostawała się nawet tutaj.
- Myślałem że już nie przyjdziesz - usłyszałam głos za swoimi plecami.
- Max - przeraziłam się.
- Tak kotku, ja - uśmiechnął się i podszedł bliżej - wiesz kim jestem więc nie mam aż takiej przewagi jak zwykle - błysnął dwoma kłami.
 - Czego chcesz, jestem dziewczyną Niall'a.
 - Może jesteś, może nie tego pewnym być nie mogę nie przedstawił cię mi jeszcze...
 - Wal się Max!
- Nie grzeczna, nie grzeczna jesteś. Ale ja sobie z tobą poradzę - podszedł do mnie bliżej a ja mimowolnie zrobiłam krok do tyłu, niestety był szybszy i silniejszy. Przytrzymał mnie i oparł o drzwi. - Już nie jesteś taka odważna, a szkoda... Chodźmy na łóżko śliczna.
- Wal się Max - próbowałam go odepchnąć. Ale on mocno chwycił mnie i rzucił na łóżko.
- Walić, a może popieprzę sobie ciebie - uśmiechnął się i dotknął swoją ręką moich nagich ud. Jego ręka powoli wędrowała w górę, szybkim i sprawnym ruchem ściągnął mi majtki.
- Max. Weź. Mnie. Zostaw - podkreśliłam każde ze słów, nie bałam się tego co chciał zrobić. Bałam się że Niall przez to mnie zostawi, że będzie się mnie brzydził.
- Och kotku, kotku - poczułam jego ciepły oddech na skórze, jego ręce podniosły moją sukienkę. Leżałam więc nie mógł jej zdjąć.
- Max. Zostaw. Mnie. W. Tej. Chwili - prawie wrzeszczałam.
- Najpierw się z tobą zabawię - powiedział całując mój brzuch.
- A może jednak nie! - usłyszałam krzyk z drzwi - Puść ją JUŻ, nie rozumiesz że jest ze mną? Chyba Ci o tym powiedziała - Niall odciągnął już mojego napastnika.
- Może i mówiła, ale pewnym być nie mogę - zaśmiał się.
- Teraz już jesteś? - tym razem odezwał się Louis stojący za plecami blondynka - Możesz przestrzegać chociaż tych podstawowych zasad - warknął.
- Nic Ci nie jest kochanie - Horan był już przy mnie, ale bał się mnie dotknąć...
- Nic, spokojnie kochanie - przysunęłam się do niego poprawiając sukienkę, bieliznę już na siebie dawno założyłam, objęłam jego szyję i przytuliłam się. Słyszałam oddech ulgi i już pewnie objął mnie.
- Masz szczęście że nie jest do mnie uprzedzona bo bym cię zabił - Horan ze mną na rękach obrócił się w jego stronę.
- Boshe, co jej by się musiało stać. O czym musiałaby się dowiedzieć by od ciebie uciec? - zapytał Lou z uśmieszkiem...
- Musiałby zginąć, zabić mojego ojca albo... Sama już nie wiem - zaśmiałam się. Horan mocno mnie przytulić.
 - Nigdy - szepnął mi do ucha.
Objęłam go mocniej nogami w pasie i rękoma za szyję po czym czule pocałowałam.
- Eh, wracamy na imprezę? Masz jeszcze na nią ochotę?
- Jasne, jeśli tylko idziesz ze mną.
- Idę, teraz ludzi będzie już coraz mniej. Zbliża się trzecia więc część śpi a część wyszła. Pozostanie niewielu, więc będzie więcej wampirów.
 - No i...?
- Zadziwiasz mnie, jeden z nas, Max, próbował cię właśni zgwałcić ale to ci nic nie robi... Kocham cię wariatko - pocałował mnie i wyszliśmy z pokoju. Po chwili siedzieliśmy już na dole na kanapie, sączyłam kolejnego drinka ale jeszcze nie byłam pijana. Niall przedstawił mnie wszystkim jako swoją dziewczynę a oni wszyscy zgodnie stwierdzili że to niezwykłe że przed nim nie uciekłam...
- Oglądamy coś, jest prawie czwarta...  Eh, przydałoby się wracać do domów - powiedział w końcu Felix.
- Eh, masz rację. To do zobaczenia za miesiąc - machnęli jego towarzysze i już po chwili nikogo z nich nie było w pomieszczeniu...
- Proszę, proszę jak oni go słuchają - zaśmiał się Piter - dobra chłopcy i dziewczyny my też bierzemy swoją krew i uciekamy - szturchnął w ramię Amandę.
- Dobra chłopcy bierzemy kartony i uciekamy, mają rację zbliża się ranek przydałoby się być u siebie . posłała piękny uśmiech swoim towarzyszą a oni poszli i biorąc swoje kartony poszli do samochodów.
Piter objął Amandę w pasie a ja szybko zrozumiałam że są parą, Amanda cmoknęła go w policzek pożegnali się i wyszli.
 - Od dawna są razem - zapytałam gdy już ich nie było.
- Od dwudziestu lat - odpowiedziała Perrie.
- Chodźmy do sypialni - szepnął mi na ucho blondynek, a ja tylko kiwnęłam głową. Już po minucje leżeliśmy na jego ogromnym łóżku całując się. Tym razem leżąc na tym łóżku z mężczyzną poczułam się cudownie, a co najważniejsze bezpiecznie.
- Chcesz tego - zapytał wkładając mi ręce pod sukienkę.
- Tak, chce - dla potwierdzenia swoich słów szybkim ruchem pozbawiłam go koszulki.
- Rozumiem ze to podwójne potwierdzenie - szepnął przewracając mnie i siebie tak by to on był na górze.
 - Tak - powoli moje ręce wędrowały po jego klatce piersiowej w dół aż do guzika spodni, szybkim i pewnym ruchem odpięłam go a moje ręce już bez oporu wślizgnęły się pod spodnie i pod bokserki.
Jęknął cicho pod samym moim dotykiem. Jego ręce wędrowały po moich plecach.

Part 16

W tym momencie pod naszymi nogami wylądował jakiś pijany chłopak, Horan podniósł go, szybko pojawił się obok niego chłopak i przejął go.
- Wilson, zaprowadź go do 3 tam już leżą dwie osoby - powiedział Horan.
- Co jest w 3?
- Pijacy, właściwie to każdy z nich "dobrowolnie" oddaje pół litra krwi do litra krwi, ale musimy poczekać na Clare lub Magdalene by pobrały od nich krew. One u mnie zajmują się "dystrybucją" krwi - mówił wolno ale w jego głosie było można odczuć napięcie, przypuszczam że boi się iż ucieknę.
- Niall, ja powiedziałam ze nie odrzuca mnie to. Tak żyjesz i kiedyś ja będę tak żyła -powiedziałam a teraz w moim głosie słychać było napiecie, spowodowane strachem przed tym że Niall się rozmyśli.
 - Ale się boisz - zauważył to wahanie.
- Owszem boje się tego że mi powiesz że mnie nie przemienisz albo że ci się znudzę.
- Nie i nie, aa samej przemiany się nie boisz?
- Samej przemiany nie, tego co będzie po przemianie też nie pod warunkiem że będziesz przy mnie - uśmiechnęłam się.
- Spokojnie ja tu będę, aż sama nie karzesz mi odejść.
- Nigdy ci nie karzę.
- Więc nigdy nie odejdę - szepnął i złączył nasze wargi - zmęczona - zapytał zerkając na zegarek.
- Nie, wyspałam się...
- Na pewno, jesteś na prawdę niezwykła - pocałował mnie w czoło i pociągnął do grupki tańczących osób, tańczyliśmy przez chwilę po czym porwała mi go jakaś dziewczyna o różowo-niebieskich włosach.
- Przepraszam za córkę - powiedział mężczyzna, który stał przy barku w tym momencie zrozumiałam ze to wampiry.
- Jest młoda i nie umie się opanować, lepiej by tańczyła z...
- Wampirami niż ludźmi - skończyłam za niego.
- A więc ty jesteś Natalie - zaśmiał się, a ja zastanawiałam się jak ta lista mnie chroni skoro nikt nie wie. jak wyglądam - Niall często się z tobą pokazuje i otwarcie cię całuje i obejmuje ciągle jakiś wampir widzi was razem a poza tym czuwają nad tobą mieszkańcy tego domu i Piter ze swoimi współlokatorami.
- Przepraszam ze ci czytałem w myślach, ale ciągle pilnuje córki i zapominam się by wyłączyć się na myśli innych osób z którymi rozmawiam.
 - Spoko.
- Chcesz być z nim wiecznie?
 - Tak, jestem pewna. Ja w myślach nie czytam ale z twarzy już tak - zaśmiałam się widzą niego minę.
 - No tak, przestraszyłaś mnie odpowiadając na niezadane pytanie.
 - Wampirza jak i ludzka twarz mówią wiele - zaśmiałam się.
- Czasem bardzo wiele - mówił błądząc oczami za córką.
- Boisz się że coś komuś zrobi - wiem, był starszy ale wyglądał na 17 lat i nie umiałam do niego mówić przez pan.
- Mam 48 lat licząc ludzkie i wampirze razem.
- Czyli w wieku mojego ojca. - zaśmiałam się. Przypomniało mi się że ojciec wyjechał więc szybko wzbogaciłam się o kolejny drink.
- Tylko się nie upij, bywa niebezpiecznie. My ci nic nie zrobnimy ale ludzie.
- Wiem, wiem - powtórzył to co słyszałam już dziś nie jeden raz.
Znów ruszyłam na parkiet tym razem zatańczyłam z kilkoma chłopakami po czym wzięłam jeszcze jeden drink.
- Zatańczysz - William pociągnął mnie na parkiet.
- Z chęcią.
- Uważaj na siebie za chwile przyjdzie Max z Sivą po porcje krwi dla siebie a krążą plotki że chce cię odbić Horanowi, trzymaj się blisko wampirów - wskazał mi ręką szybko kilka grupek osób - to jest większość wampirów z imprezy, proszę uważaj.
- Czemu Ci tak na tym zleży?
- Bo Horan musi rozdzielić krew i podpisać papieru. Zniknie na pół godziny a jeśli wtedy pojawi się Max to ja odpowiadam za twoje bezpieczeństwo.
- Dobra, będę uważać... Ale...
- Wiem nie możemy przewidzieć wszystkiego, ale... Wiesz, wielu sytuacją możemy zapobiec. A lepiej zapobiegać niż naprawiać błędy.
- Postaram się być blisko wampirów - zaśmiałam się, potańczyliśmy jeszcze chwile po czym zeszliśmy a ja usiadłam na krześle barowym, szybko obok mnie pojawiła się El.
- Hej, hej i jak tam?
 - Dobrze, dobrze - uśmiechnęłam się i szybko odsunęłam bo dziewczyna obok zakręciłam się i upadła...- zawsze się tak upijają?
- Część, tak. Ale tak jest na każdej imprezie.
- Wiem, ale już trzeci raz ktoś na mnie upadł - zaśmiałam się i wzięłam napój który podawała mi El.
- Chodź potańczyć z przyjaciółką - pociągnęła mnie i już po kilku sekundach obie tańczyłyśmy w najlepsze.
Po tym jak Eli ode mnie odeszła, Niall przyszedł i pocałował mnie w policzek.
- Kochanie idę z chłopakami, skończyć z krwią - powiedział, po czym odszedł. Uśmiechnęłam się i rozglądnęłam wokół siebie.
 Najbliżej mnie z wampirów stał Stive, nie poznałam go jeszcze osobiście ale słyszałam jak rozmawiał z jakimś chłopakiem więc znałam jego imię a że miała pamięć do twarzy i imion to zapamiętałam... Wzięłam kolejny drink i poszłam w jego kierunku, stał sam w rogu sali i patrzył tępo na różne osoby.
- Hej Stive - powiedziałam stojąc już obok niego.
- Hej Natalie - uśmiechnął się - skąd wiesz jak się nazywam...?
- Magia, a tak poważnie to słyszałam jak rozmawiałeś z jakimś chłopakiem.
- Masz pamięć do twarzy. Chcesz coś mocniejszego - wskazał na mój drink.
- Chętnie bo to w ogóle nic nie daje.
- Specjalnie, żeby w krwi za dużo nie mieli. Ale ty możesz pić z naszego barku - zaśmiał się i podał mi drink...
- Dzięki - uśmiechnęłam się przejmując kieliszek.

wtorek, 4 marca 2014

Part 15

- Jesteś pewna że to ja jestem twoim szczęściem?
- Tak. Zrozumiałam to już pierwszego dnia, czyli właściwie dwa dni temu ale z każdą kojeną minutą czuje to bardziej.
- Kocham Cię, chce być twoim szczęściem. Ciesze się że tak mówisz - tym razem to on złączył nasze usta.
- Możecie przyjść nam pomóc? - zapytał Liam wchodząc do łazienki z Danielle.
 - Masz - brunetka podała mi bluzkę i spodenki.
 - Dzięki - wzięłam od niej ubrania i zeskoczyłam z blatu. A para wyszła z pokoju.
- Dam ci dwie minuty - Niall zamknął drzwi łazienki a ja szybko ubrałam przekazane mi ubrania. Wyszłam z łazienki, Niall siedział na łóżku.
 - Ślicznie, mamy jakieś pięćdziesiąt minut aż zaczną przychodzić pierwsi goście. A do przygotowania pozostało już bardzi mało.
- Dobra, idziemy na dół? - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi. On szybko chwycił mnie jeszcze w pasie i przed otwarciem drzwj pocałował.
- Tak, idziemy - zaśmiał się. Po jakichś piętnastu minutach wszystko było skończone. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy muzykę, pojedyncze dzwięki muzyki popłynęły z licznych głośników, jak na razie była cicho ustawiona.
- Dan, El, Nat chodźcie się przebrać - Pezz pociągnęła nas. Szybko weszliśmy do łazienki Pezz, była ona duża. Cała w czerni i srebrze, marmurowy blat pod ścianą tworzył długą toaletkę z dwoma umywalkami i bardzo dużym lustrem w złotej ramie pięknie wykańczały całość. Po dziesięciu minutach cała nasza czwórka była gotowa, okazało się że kupowanie nowej sukienki na każdą kolejną imprezę to już tradycja dziewczyn, Dani kupiła sobie miętową a Eli srebrzysto-czarną. Szybko uczesałam dziewczyny i siebie w tym samym czasie Eli nas pomalowała.
- Teraz mamy cztery ślicznotki - stwierdził Harry gdy zobaczył nas po opuszczeniu łazienki. W tym czasie do domu weszła młoda ruda dziewczyna a Styles się wzdrygnął, ale mimo to podszedł do niej i objął ją ramieniem.
- To jest Miranda - przedstawił ją i szybko zaprowadził do salonu, po czym do nas wrócił - Pezz dlaczego ty jesteś taka podła, liczyłem na to że zmienisz zdanie i nie karzesz mi z nią tu teraz być.
- Sorry, ale sam się ze mną założyłeś i przegrałeś - zaśmiała się, nacisnęła play i w domu rozległa się muzyka.
- Ja tu zostanę i przywitam gości - Styles stanął w drzwiach. Pezz nie protestowała, najwyraźniej wystarczyło jej to że Miranda była tej nocy partnerką Harry'ego a ten jej nie lubił. Z uśmiechem wyższości ruszyła w głąb domu. Niall objął mnie jakntylko weszłam do salonu.
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi na ucho - ponętnie. Proszę uważaaj na pijanych chłopaków. Wampiry cię nie tkną ale za ludzi odpowiadać nie mogę ponieważ oni nic nie wiedzą.
- Spoko Horan masz tu 7 osób które będą na nią uważać.
- Ja i moi chłopcy też - Piter stanął nagle za moimi plecami, nie wiedziałam czy był przyjacilem czy neutralnym gościem. Chłopcy przywitali się z nim w miarę ciepło ale Pezz była na niego wściekła i zachowywała dystans.
- Nie bądź taka, lata przyjaźni Malik, lata przyjaźni - zaśmiał się Piter a Perrie zluzowała, więc najwyraźniej wszyscy co tu lubili. Postanowiłam że także będę dla niego otwarta.
- Natalie poznaj Willsona, Arona, Amandę, Philipa i Dana - Piter szybko wskazał swoich towarzyszy.
- Człowiek? - zadziwiła się Amanda - Mamy jej pilnować, po jakiego...?
- Amanda! - krzyknął Piter - Wiem że rozstałaś się z Bobem ale nie wyżywaj się na innych!
- Sorry, ja. Dobra odpuszczę, jesteś dziewczyną Horan'a?
- Tak my jesteśmy razem - uśmiechnęłam się.
Wszyscy poszli dalej a ja po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać czy pasuję do Nialla.
- Idealnie, pasujesz do mnie idealnie - Horan przerwał moje rozmyślenia.
- Miałeś mi nie grzebać w myślach - szepnęłam mu do ucha.
- Przepraszam - przytulił mnie i zaprowadził do salonu.
W trakcie kolejnych trzydziestu minut zjawili się już wszyscy zaproszeningoście, próbowało też wbić się kilka nie zaproszonych ocen jednak Styles nikogo spoza listy nie wpuścił. Przed dziesiątą większość osób była już upita, ja też byłam już po kilku drinkach.
- I jak impreza - Piter wręcz zmaterializował obok mnie ocerając krew z kącika ust, gdybym nie wiedziała pomyślałabym że to poncz.
- Świetnie - odpowiedziałam normalnym głosem pomimo gwaru panującego w pomieszczeniu - a jak przekąska - zaśmiałam się.
- Zadziwiasz nas, wszystkich to odrzuca ale nie ciebie. Przekąska smaczna, tam idzie - wskazał mpalcem na oszołomioną czerwonowłosą.
- Zawsze są tak oszołomienie?
- Po alkoholu tak, po ugryziniu nie - zaśmiał się - chyha sze się połączy te rzeczy wtedy tak. Ale za kilka minut jej to minie. Pozatym ta impreza zapewnia im wszystkim i tym innym też bezpieczeństwo. W trakcie jednej takiej imprezy zdobywamy krew by wykarmkć jakieś pięćdziesiąt wampirów w ciągu miesiąca. Listy gości sprawiają że ta sama osoba nie znajduje się na takiej samej imprezie dwa razy pod rząd, a jeśli się pojawja to znajduje się na bezpiecznej liście ponieważ nie chcemy by komuś stała się krzywda. Louis jest najstarszym wampirem w przeciągu wielu mil, takich lub podobnych imprez o takim charakterze jest sześć na jego terenie - Piter wytłumaczył mi i rozjaśnił o co w ntym wsszystkim tak na prawdę chodzi.
- Ja jej to miałem wytłumaczyć - Niall zrobił urażoną minę.
- Tak, tak Horan. Weź się uspokój przykacielu - Piter klepnął go w plecy i odszedł. - Przyjaźnicie się - zapytałam.
- Tak, od lat. On jest spoko choć czasem się zgrywa.

poniedziałek, 3 marca 2014

Part 14

Po rozdaniu wszystkich pozostałych zaproszeń, powolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę domu.
- Gdzie twój samochód? - zapytałam.
- Dani go wzięła, nie wiedziałam o której skończymy i mogli by mi zamknąć samochód na szkolnym parkingu.
- No tak, mogłam się domyślić.
- Spokojnie, nie musimy iść pod sam dom. Zayn zaraz po nas podjedzie, mogłybyśmy pobiec ale jest za dużo ludzi na ulicach - zaśmiałyśmy się i w tym momencie obok nas stanęła śliczna, czarna alfa romeo.
- Wsiadają panie - zaśmiał się Mulat otwierając drzwi przed Pezz.
- Tak - zaśmiałyśmy się ponownie i wsiadłyśmy do pojazdu. Pezz z przodu obok Zayn'a która od razu powitała go całuskiem. Ja natomiast usiadłam z tyłu i rozkoszowałam się przyjemną podróżą.
- Jesteśmy - oświadczyła Pezz budząc mnie - Boshe Nat, jest dopiero 17, idź się przespać przed imprezą. Zupełnie zapomnieliśmy że jesteś człowiekiem. Masz trzy godziny, wyśpisz się? - jej głos był zatroskany.
- Wystarczą dwie - uśmiechnęłam się, miałam jechać do domu - przypomniałam sobie.
- Ja poszłam a twój ojciec się nawet nie zorientował że to nie ty - Eli, która nagle znalazła się obok mnie chwyciła mnie w pasie - idź spać mała - szybkim ruchem chwyciła mnie w pasie i podniosła - jesteś lekka jak piórko - stwierdziła z uśmiechem.
- A może ty silna jak wampir - odparłam a Zayn wypluł napój, który aktualnie pił.
- Ty wiesz! - krzyknęli Zayn, Liam, Eleanor, Louis i Harry równocześnie.
- Tak, powiedziałem jej. Eli puść ją - zagroził Niall.
- Chętnie tylko że ona zasypia - w tym momencie blondyn przejął mnie od Eli i opiekuńczym uściskiem zaniósł mnie do swojej sypialni.
- Położysz się ze mną? - poprosiłam.
- Właściwie godzinka snu by mi się przydała - stwierdził i ściągnął koszulkę.
- Wy śpicie? - zdziwienie wypłynęło na moją twarz.
- Tak czasami tak, tak samo jemy i korzystamy z łazienek - zaśmiał się.
- Przepraszam.
- Spokojnie, pytasz bo to dla ciebie nowe - pocałował mnie w czoło kładąc się obok mnie - o której cię myszko obudzić? - zapytał leżąc już obok mnie.
- Ile zamierzasz spać?
- Tak do w pół do siódmej wieczorem.
- To obudź mnie jak wstaniesz, wyśpię się za ten czas...
         Już po krótkiej chwili oboje spaliśmy wtuleni w siebie...
^ -Nie powinnaś chodzić sama o tak późnej porze - zaśmiał się Max, który nagle znalazł się obok mnie. - Nie jestem sama, Niall jest tu ze mną - odpowiedziałam spokojnie, choć tak na prawdę cała drżałam, gdyż było to kłamstwem
- Nat wstawaj, wstawaj - ktoś mną potrząsał - Kochanie dobrze? - zapytał przerażony Niall.
- Tak, przepraszam powinienem się nie wyspałeś przeze mnie...
- Nat, ja nie muszę długo spać, wytrzymuję kilka nawet kilkanaście tygodni bez snu. Poza tym już jest siódma siedemnaście i sam przed chwilą wstałem. Martwiłem się, cały czas się kręciłaś i płakałaś.
- Przepraszam, ja... Niall, nic mi nie jest. Spokojnie - podeszłam i go mocno przytuliłam ponieważ w jego kącikach oczu pojawiły się łzy.
- Tak, dobrze. Przepraszam nie chciałem Cię zmartwić, martwię się o ciebie.
- Spokojnie, przy tobie jestem bezpieczna. Mogę wziąć prysznic? - kiwnął głową i zaprowadził mnie do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, strumień zimnej wody obudził mnie i odsunął senność z dala ode mnie. Nie śpieszyłam się, woda powoli spływała po moim ciele, mokre włosy oplatały moje ciało. Niedawny koszmar odszedł w najdalsze zakamarki pamięci, teraz zastanawiałam się czy jako wampir miałabym świetną pamięć. Może wrócą wspomnienia mamy, jej słodkiego uśmiechu i pięknych niebieskich oczu. Długie brązowe włosy sięgające pasa odziedziczyłam po niej. Śniadą karnację także.
Moja mama była cudowną osobą, dobrą i wrażliwą. Często chodziłyśmy razem do parku albo na basen - same bez taty, który zazwyczaj był w tedy w pracy. Wieczorami całą rodziną chodziliśmy na spacer do pobliskiego lasu, w każdy piątek byliśmy w kinie a w soboty popołudniami w teatrze. Bardzo się kochaliśmy, pieniądze które zarabiali rodzice były wystarczające by przeżyć w ten sposób. Odkładali też na moje studia, więc sytuacja nie była taka zła. Zaśmiałam się na wspomnienie jak kłócili się kim powinnam być, w końcu zrozumieli że ja sama powinnam zdecydować kim bym chciała być.Wtedy nie umiałam im powiedzieć, pomimo przyjaciół i dobrych stopni czułam się wyobcowana we własnym świecie. A teraz wiedziałam kim chce być, pragnę zostać wampirem. Żoną lub dziewczyną Niall'a ale wiem że z takiej decyzji nie byli by zadowoleni. Oni pragnęli bym była wykształcona, miała dobrą prace potem, w nie bliskiej przyszłości męża a dopiero potem dzieci. Może nawet chcieli bym miała domek z ogródkiem w dobrej dzielnicy. Takie przypuszczalnie było ich wyobrażenie mojego szczęścia, ja jednak wiedziałam że nie byłabym szczęśliwa w takim życiu. Studia z chęcią bym skończyła, ale ja nie pragnę dzieci, stałego domu. Pragnę Niall'a, pragnę być wampirem.
- Hej wychodzisz? - Niall zastukał w drzwi kabiny.
- Tak - wyłączyłam wodę i wyszłam obwiązana ręcznikiem. Pojedyncze krople wody spływały po mojej szyi z koka.
- O czym myślałaś?
- O mamie, o tym czego dla mnie chciała. I o tym czego ja chce.
- Te pragnienia bardzo się różnią? - zapytał podnosząc mnie i sadzając na szafce pod ścianą.
- Tak ona pragnęła bym skończyła szkołę, poszła na studia, znalazła dobrą pracę potem męża a na koniec miała dzieci. A ja pragnę ciebie - powiedziałam zupełnie spokojnie.
- Możesz skończyć szkołę, iść na studia, mieć męża... Jeśli będziesz ze mną to możemy mieć problem z tym by mieć dzieci. Ale...
- Niall, ja chce tylko ciebie. Skończę szkołę, pójdę na studia. Ale nie muszę, nie musimy mieć dzieci. Szczęście to ty, moje szczęście. Ty nim jesteś - powiedziałam i go pocałowałam.

niedziela, 2 marca 2014

Info

W poprzednim info dodałam znaczek. Zaraz to tu całe skopiuje xD

o Chodzi o to że miałam zamiar wstawiać wam jedną część co 1-2 dni.
Ale jako iż piszę na tablecie, a w domu nie mam wi-fi to jestem w stanie przesłać to tylko będąc:
☺ u siostry
☺ u wujka
☺ w KFC xD
☺ w jednym z autobusów, kursujących u mnie :p
w szkole na 2 piętrze, gdzie mam rzadko lekcje :/
Drugą opcją było by przepisywanie tego, ale na prawdę mi się nie chce.

o Kolejną sprawą jest DŁUGOŚĆ rozdziałów.
☻Staram się by były w miarę podobnej długości, ale nie zawsze wiem ile tego wyjdzie pisząc na tablecie.
☻Długość długości nie równa ponieważ robię ostatnio dużo dialogów a to optycznie powiększa długość rozdziału. Ale literowo (bo w literach liczy mi tablet) jest taka sama w miarę (waha się od 200 - 500 literami)

o Teraz JAKOŚĆ
☺ Pisząc na tablecie czasami wstawiam inną literę - przepraszam!
☻ Zdarza się że jak już zacznę pisać szybko to nie wskakuje spacja a ja tego nie wyłapuję.
☺ Błędy ortograficzne - są tak rażące że porażka, ale to zazwyczaj nie mój brak wiedzy tylko to że piszę szybko na przerwach albo w przerwach dyktowania przez nauczycieli
☻ Udostępniając z NOTATNIKA na BLOGGERA nie robią się ENTERY za co przepraszam, obiecuję że będę starała się to poprawić do 5 godzin. Chyba że nie będę miała dostępu do komputera.
☺ Czasem piszę po północy bo wiem że skoro wstawiam już raz na tydzień to nie 1-2 rozdziały a więcej i wtedy jest na prawdę mało maślane... I obiecuję że jak wstawię taki rozdział to do 2 dni go poprawię gdyż będę je poprawiać dopiero po zamieszczeniu na bloggerze bo nie mam czasu żeby to zrobić wcześniej :p


Za wszystko przepraszam...


A teraz te moje 'znaczki':
◘◘ Teraz coś co tyczy się rodzaju czcionki w tekście:
Jeśli zobaczycie:
*jakiś tekst - oznacza to że jest to "przemyślenie" bohatera który nie jest narratorem
/jakiś tekst - są to informacje ode mnie, wyraz twarzy czy coś w tym stylu czego nie potrafię opisać jakoś specjalnie...
^^tekst/link - są to linki do wyglądu makijażu/stroju,/pomieszczenia
tekst - są to zapiski w pamiętniku (z czego w tym wypadku zazwyczaj kończy/zaczyna się czymś w stylu Kochany Pamiętniczku...)
~jakiś tekst - są to słowa, które "wypowiada" główna bohaterka (narrator) ale nie na głos tylko w głowie...


Jeśli wprowadzę coś jeszcze to wam dam znać :***

sobota, 1 marca 2014

Part 13

- Idziesz czy miziasz się z Niall'em - zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Idę, idę - w końcu oswobodziłam się z uścisku Niall'a - do zobaczenia potem.
- W domu? - zapytał, ja wiedziałam że nie chodzi mu o uściślenie miejsca tylko podkreślenia tego że jego dom to też mój dom
 - Tak w domu - uściśliłam, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Z Pezz roznosiłam zaproszenia do szesnastej, po czym udałyśmy się na zakupy.
- Jaka ta sukienka śliczna, w sam raz dla ciebie na dziś - uśmiechnęła się ściągając z wieszaka śliczną karmelową sukienkę.
- Jest śliczna owszem ale ja nie mam przy sobie pieniędzy.
- To nie problem bo ja mam - zaśmiała się.
- Nie chce od ciebie pożyczać.
- To nie pożyczka jestem wampirzycą mam wiele kont a na nich wiele pieniędzy. Uwierz ta sukienka dla mnie to jak... Hmmm... Jak bułka dla tej kasjerki, nic nie kosztuje - zaśmiała się, a ja zrozumiałam o co jej chodzi.
- To co przymierzyć??
 - Tak, ja płace. Rozmiar S poprosimy - zawołała Pezz a ekspedientka szybko przyniosła odpowiedni rozmiar. Po pięciu minutach stałam przed Pezz, miała racje wyglądałam w tej sukience bosko.
 - Niall padnie z zachwytu jak cię zobaczy - uśmiechnęła się a ja niechętnie przyznałam jej racje. Jeszcze przed chwilą sądziłam żre ja jej się w tej sukience nie spodobam i zrezygnuje z zakupu jej dla mnie.
- Okej więc te dwie sukienki - skazała na moją karmelową i swoją jaśminową.
- Kiedy ją przymierzyłaś? - zapytałam zdziwiona.
- Przed chwilą - odszeptała moja przyjaciółka.
Po pięciu minutach obie wzbogacone o nowe sukienki stałyśmy przed butikiem, zastanawiając się co możemy robić przez następne czterdzieści minut czekając na listę towarzyszek zaproszonych chłopaków.
 - Może pójdziemy do kawiarni? - zaproponowała, gdy szłyśmy ulicą.
 - Jasne z tobą wszędzie - zaśmiałam się.
 Gdy weszłyśmy do budynku wszystkie stoliki były zajęte. Już chciałam zaproponować by wyjść, ale Pezz pomachała do jakiegoś chłopaka i ten szybko podszedł do nas. Po kolejnych dwóch minutach siedziałyśmy przy stoliku z kartami w rękach.
- Ja zamawiam białe latte, a ty co chcesz - zapytała odkładając kartę na stolik.
- Może być latte...
 - Białe latte dwa razy - powiedziała do tego samego chłopaka.
- 10 minut i przyniosę - kiwnęłyśmy głową na potwierdzenie.
Zastanawiałam się czy tak już będzie wiecznie, czy może w Niall się mną znudzi i zostawi.
- Pezz, możecie jeść i pić normalne jedzenie?
 - Tak, dają nam trochę energii ale nie pozwalają nam przeżyć.
- Tylko ludzka krew daje wam życie?
- Tak, znaczy krew zwierzęca daje nam energię ale szybciej się spala i niestety jest jak fast-food dla was.
 - Często musicie jeść? - zrozumiała że chodzi mi o krew.
- Dwa razy w miesiącu, dlatego raz w miesiącu robimy imprezę i zdobywamy krew. Nie lubimy zabijać.
- Czyli bezpieczna lista...
- To lista osób, którymi nie można się żywić. Znaczy tobą na pewno nikt się nie będzie żywił, co do reszty to nigdy nie mamy stu procentowej pewności.
- Nie bój się nie ucieknę przez te informacje.
- Jesteś niezwykła wiesz, każdy inny człowiek by uciekł. Ja na początku też uciekłam od Zayn'a - zaśmiała się na wspomnienie.
- Uciekłaś od Zayn'a? Myślałam że...
- Że poznaliśmy się jak oboje byliśmy wampirami? Nie, i ciesze się z tego dzięki temu mogłam się wiele nauczyć odo osoby którą kocham. To cudowne uczucie przeżywać pierwsze dni po przemianie z kimś kogo się kocha. Ty i Niall wtedy najbardziej się poznacie, siebie i swoje słabości a także zrozumiecie jak bardzo wam na sobie zależy.
- Myślisz że mu się nie znudzę? - zapytałam trochę ze smutkiem.
- Nie myślę ale jestem tego pewna - uśmiechnęła się a na stoliku stanęły nasze kawy.
- Dzięki Jim, dziś impreza będziesz?
- A ta ślicznotka będzie.
- Jasne w końcu to dziewczyna Horana - posłała mu śnieżnobiały uśmiech.
- Szkoda, pachnie apetycznie - zaśmiał się i odszedł.
- To wampir - zdziwiłam się.
- Tak młody wampir, niedawno przyjechał do miasta jest pod opieką Danielle. Biedaczka miała z nim już kilka problemów, bo nie chce się stosować do zasad. Właściwie nie chciał, teraz już bardziej - zaśmiała się i sięgnęła po napój.
- Tak, rozumiem że ja jestem nietykalna - zaśmiałam się.
- Tak to chyba jedyna zasada jakiej od początku przestrzegał - tym razem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Coś śmiesznego - Jim przysiadł się do nas - mam przerwę mogę?
- Jasne siadaj - powiedziałyśmy w tym samym momencie, nie przestając się śmiać.
- Co was tak rozśmieszyło - znowu zapytał.
- Ty - zaśmiałam się - a raczej to że nie żywisz się laską innego wampira i że to jedyna zasada jakiej przestrzegasz od początku.
- Bo to tak jakby podrywać laskę kumpla, nie można tego robić.
- Dobra ty mi lepiej powiedz kiedy ostatni raz jadłeś?
- Dziś rano kanapkę. A jeśli chodzi ci o krew to jakieś dwanaście dni temu.
- Wiesz że jeszcze powinieneś jeść co tydzień, Jim czy Dan ma cię zacząć kontrolować? - zapytała - masz pij - powiedziała podając mu biały styropianowy kubek.
- Dzięki - powiedział i szybko wypił zawartość kubka.
- Odrażające?
- Nie, podobno jestem inna niż wszyscy.
- Tak wszystkich by to odrzuciło. Ale może po prostu jesteś stworzona do bycia wampirem.
- Moooże - odpowiedziałam, zerknęłam na zegarek który wskazywał siedemnastą, wstałyśmy razem z Pezz i wyszłyśmy z kawiarni.

Part 12

- Ja ide do dyrektora, bądźcie grzeczni. Niall, opowiedz jej o mocach - zaśmiała się i zamknęła drzwi.
- Dobra - odpowiedział do drzwi.
- Przecież jej tutaj już nie ma.
- Tak, ale pomimo że te ściany baaardzo mało przepuszczają ona to jeszcze usłyszała - zaśmiał się - bo wiesz mamy z tysiąc razy lepszy słuch niż ludzie.
 - Lepszy słuch, czytanie w myślach. Co jeszcze?
- Tak jak na każdym filmie szybkość i siła. A do tego niektórzy potrafią latać, ja na przykład tak. Perrie, Zayn, Liam, Hazz, Lou, Danielle. Elie się uczy. Louisa i Lux nie potrafią, Paul też nie. Zayn potrafi zmieniać ludzią nastroje, ale żadko z tego korzysta. Perrie, ona ma niezwykłą persfazję nawet premier poddaje się jej słową. Dlatego co kilkanaście lat "rodzimy się" na nowo, bez niej było by ciężko. Harry, czy to moc to nie wiem ale uwodzi wszystkich do tego potrafi sprawić człowiekowi, wampirowi też, przyjemność nie dotykając go - zaśmiał się.- Spokojnie, tylko jeśli ktoś pragnie się z nim przespać .
- Jeszcze ktoś coś potrafi? - zapytałam.
- Inne wampiry tak, my tylko jeszcze wszyscy potrafimy przewidzieć co stanie się za kilka dni, góra kilka tygodni. A no i Lux wyczuwa nastroje, ale ona jest bardzo młodym wampirem więc dopiero odkrywa swoje moce.
- Ta mała jest wampirem - zdziwiłam się.
- Tak, ją i jej matkę Louise przemienił jeden drań. Już nie żyje, za przemienienie dziecka został zabity.
- Ile lat można mieć by kogoś przemienić.
- Wampir musi mieć co najmniej 25 od przemieniania, człowiek 15 - uśmiechnął się. - Spokojnie my wszyscy mamy powyżej dwudziestu pięciu lat - dodał .
- Kto jest najmłodszy?
 - Lux, a tak na serio jeśli chodzi o grono zainteresowanych to Liam.
- Myślałam że Harry.
- Został przemieniony mając najmniej lat, ale nie jest najmłodszym wampirem wśród nas. Choć teoretycznie jest w naszym wieku. Wszyscy mamy 20 lat...
- Dziewczyny też?
 - Tak wszystkie mają 20 i już zawsze tyle będą mieć.
- A Lux i Louisa?
- Lux ma 4 a Louisa ma 23 - zaśmiał się.
- Czemu ta mała jest wampirem? Powiedziałeś że wampir który to zrobił zginął, bo nie można.
- Tak, niestety one nie miały szczęścia i je dopadł.
 - A Max...? - przypomniał mi się chłopak spod kina.
- Tak, on niestety też jest jednym z nas. Ale nie akceptuje żadnych zasad, przez co ma wiele kłopotów. Teoretycznie powinien słuchać się Louisa, bo on jest najstarszy. Ale mnie i reszty z mojego domu też ponieważ my jesteśmy od niego starsi.
W tym momencie zadzwonił dzwonek i na korytarze wyszli uczniowie. Perrie, wróciła do gabinetu z dwoma nieznanymi mi dziewczynami i wręczyła im zaproszenia.
- Tylko wiecie jak jest, macie nikomu nie mówić że je już dostałyście bo się wszyscy rzucą a lista nie jest skończona. A teraz idźcie już do domu, rozmawiałam z dyrektorem - dziewczyny wyszły i zamknęły drzwi a blondynka upadła na fotel.
- Mam dość - szepnęła po chwili.
- Czego? - zapytałam z Niall'em w tej samej chwili.
- Piter znowu dorzuca gości do naszej listy.
- Te dwie? - zapytał blondyn w skazując na zamknięte już drzwi.
- Tak i jeszcze kilka innych osób - dodała pokazując karteczkę.
- Zaprosisz je?
- Nie, to nasza impreza a nie jego. Niech sobie sam zacznie organizować swoje imprezy u siebie w mieście.
- I dobrze - uśmiechnął się i w tym momencie do gabinetu weszła dwójka mężczyzn. Niall zaśmiał się a Perrie aż zatkało.
- Piter, co ty tu robisz??
- Odwiedzam znajomych. Ludzie wychodzą - wskazał na mnie a ja poczułam jak Niall przytrzymuje mnie mocniej bym nawet nie pomyślała żeby wstać - powiedziałem ludzie wychodzą - jego głos był stanowczy ale Niall nie ustępował.
- Jesteś na moim terenie a nie na swoim na dodatek jestem starszy więc nie rządź się - zaśmiał się blondyn
- Natalie zostaje.
- Niall zaczyna się rządzić a z tego co wiem to jest terytorium Louisa - odezwał się w końcu ten drugi, ale Piter uciszył go gestem dłoni.
- W takim razie kim ona jest? Pokarmem? Świadkiem...? - pytał Piter
- Dziewczyną - odparł i mnie pocałował.
- Spotykasz się z człowiekiem? - zdziwił się gość.
- Zabronisz mi?
- Nie, ale nie spodziewałem się tego. W takim razie przepraszam i witam cię Natalie - podszedł i ucałował moją dłoń.
- Wiktor pilnuj by nikt nikt tu nie wszedł. Perrie, dlaczego nie chcesz zaprosić osób z mojej listy?
- Ponieważ to moja i chłopaków impreza a nie twoja.
- Ale one są pyszne.
- To nie ma być twoja kolacja - zaśmiała się Pezz, a ja wiedziałam że próbuje się powstrzymać by nie zacząć krzyczeć.
 - Zaproś je proszę - jego głos był błagalny, już nie władczy jak na początku. Teraz brzmiał jak dziecko.
- Zaprosiłam Care i Louise, więcej nie dostaniesz - stwierdziła, wszyscy wiedzieliśmy że kolejne kłótnie i prośby nie mają sensu.
 - Dobra - poddał się - do zobaczenia wieczorem Natalie.
 - Dotknij jej a pożałujesz! - warknął Niall.
- Spoko Horan, rozumiem. Ona jest twoja czy jak to tam. Znqm podstawowe zasady. Nawet jeśli się nią nie żywisz ale się z nią spotykasz to żaden inny wampir nie może jej dotknąć, w sensie zagrażającym życie lub krępującym ją.
- Dokładnie, przekaż to swoim koleżką - mój chłopak był pewny że nic mi nie grozi. Siedzieliśmy jeszcze chwile w gabinecie Pezz,ale ja już zrozumiałam że nic mi nie grozi.
- Pomożesz mi Nat potem rozdać zaproszenia? Już dopisałam cię do organizatorów i wpisałam imiona gości. Przez Pitera mam mniej czasu. Zabije kiedyś drania - zaśmiała się.
- Jasne, daj mi chwile - powiedziałam i już chciałam wstać ale Horan mocno mnie chwycił i przyciągnął do swoich ust. ote from Royal Bird http://bit.ly/Notepad_Pro

Part 11

- Słucham - uśmiechnęłam się do niego i dla zachęty cmoknęłam go w policzek.
- Obiecaj że nie uciekniesz jak ci powiem.
- Obiecuje .
- A więc ja... My... Nigdy jeszcze nikomu o tym nie mówiłem. Nie wiem jak mam o tym ci powiedzieć - dotknęłam jego dłoni, była chłodna jak zawsze. Tak jak dłoń Pezz, El, Dan, Zayn'a, Li, Lou, Hazzy.
 - Ty... - coś zaczęło mi się rozjaśniać.
- Ja, my... Bo my, nie jesteśmy ludźmi - powiedział a ja zrozumiałam wszystko. Już rozumiałam wszystkie te dziwne rzeczy, które jeszcze tak niedawno zaprzątały moje myśli, chciałam uciec i zostać równocześnie.
- Ty...
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Zakochałem się w tobie.
- Czy wy....
- Jemy ludzi? - zapytał nim ja skończyłam pytanie
- Tak, żywimy się krwią, stąd ta bezpieczna lista. Boisz się?
 - Trochę - przyznałam.
- Chcesz teraz ode mnie uciec? - w jego oczach czaił się strach.
- Nie - odparłam szybko - to dziwne ale nie chce uciec, nie zrobisz mi nic? - zapytałam, choć znałam odpowiedź.
- Nie, ja cię kocham Natalie. Zakochałem się w człowieku, to irracjonalne ale się stało.
- Dlaczego ja?
 - Zakochujemy się tak jak ludzie, nie mamy na to wpływu.
 - Nie wolałbyś kochać wampirzycy?
 - Nie, nie oddałbym cię za żadną wampirzyce świata.
- Wytłumaczysz mi o co chodzi z bezpieczną listą? - liczę na to że on mi to w końcu wyjaśni.
- Na naszą imprezę, poza ludźmi zapraszamy też wampiry które są naszymi przyjaciółmi. Bezpieczna lista zapewniała pozorne bezpieczeństwo osobą znajdującym się na niej. To były dzieciaki burmistrza, samorząd szkolny, albo nasi dawcy. Tym razem są dwie listy. Na jednej jesteś tylko ty, ta nie jest spisana. Na drugiej te osoby co przedtem.
- Mam rozumieć że ja jestem chroniona inaczej? - nie byłam zła tylko zdziwiona.
- Tak, jeśli cię którykolwiek wampir, no nie mówię o tych z którymi mieszkam - tego się nie spodziewałam że oni też są wampirami - to srogo pożałuje, jeśli spróbuje cię ugryźć wyrwę mu kły a jeśli cię ugryzie to zamkniemy go na dwieście lat bez jedzenia, to dla wampira gorsze niż śmierć bo z głodu nie umieramy co najwyżej tracimy siły.
- U-ugryźć mnie!!! - krzyknęłam ale on szybko mnie przytulił a ja poczułam się bezpieczna.
- Spokojnie żaden tego nie zrobi, nigdy nie żywimy się dziewczynami kumpli.
- A ty - nie zdążyłam skończyć pytania bo ktoś wszedł do gabinetu.
- Nie, chyba że sama mnie poprosisz - okazało się że tą osobą jest Pezz.
- Miałeś jej powiedzieć - krzyknęła.
- Powiedziałem - uśmiechnął się Niall.
- Ta jasne i ona siedzi przytulona do ciebie tak spokojnie?? Mów jej teraz, to moja przyjaciółka ja jej okłamywać nie będę - krzyczała blondynka.
- Nat, ja jestem wampirem. I Perrie też nim jest - blondynek wyszczerzył zęby, ukazując dwa kły.
- Wiem - cmoknęłam go w policzek.
- Zadziwiasz mnie Nat, bałam się że uciekniesz i nas znienawidzisz.
- A mam tak zrobić - zdziwiła mnie jej reakcja na go że nie uciekłam.
- Nie po prostu to dość straszny sekret - posłała mi piękny uśmiech. Siedziałam jeszcze tak z Niall'em przez pół godziny może nieco dłużej . Nie chciałam go puścić, bałam się że zniknie. Że odejdzie i już więcej go nie zobaczę, teraz znając jego sekret pragnęłam go jeszcze bardziej.
~Czy się boje? Owszem. Czy chciałabym by on był normalny? Nie. Czy czuje się jeszcze gorzej, niż przed tem? Nie, może straciłam starych przyjaciół ale zyskałam takich którzy będą wiecznie ze mną, wiecznie młodzi... Młodzi, czy on mnie będzie dalej pragnął za kilka lat????
- Nie myśl o tym - szepnął mi do ucha, a ja zrozumiałam że on słyszy wszystkie moje myśli.
- Czy ty.
- Tylko przez chwilę, nie chce siedzieć w twoich myślach ale się zasmuciłaś - uśmiechnął się.
- Postaram się o tym nie myśleć, ale ja....
- Jesteś człowiekiem, o to Ci chodzi?
- Ja się zestarzeję a ty nie - po policzku pociekły mi pojedyncze łzy.
- A chciałabyś się nie starzeć? - w jego oczach widziałam strach i radość równocześnie.
- Chciałabym już zawsze być z tobą - szepnęłam.
- Nie szepcz i tak was słyszę, mam wyjść?? - zapytała Pezz
- Nie, zostań. Macie lepszy słuch, czytacie w myślach. Coś jeszcze? - zapytałam.
- Potem o tym porozmawiamy, skończcie swój temat - uśmiechnęła się.
- Dobra, ale nie odpuszczę ci - uśmiechnęłam się.
- Więc mówisz, że chciałabyś być ze mną już do końca świata?
 - Chyba tak... Kocham cię, chce już zawsze być z tobą.
- Ile lat chciałabyś mieć wiecznie? - zapytał, a ja zrozumiałam że to całkowicie poważna rozmowa i pomimo że wydawało mi się to śmieszne, na mojej twarzy nie pojawił się uśmieszek.
- Nie wiem - to prawda, każdy mówi że wiecznie pragnąłby być dzieckiem, ale mając możliwość wyboru. Zwłaszcza z perspektywą spędzenia wieczności z ukochanym nie jest się pewnym ile lat chce się mieć.
- Dziewiętnaście - zaproponowała Perrie.
- Czemu dziewiętnaście - zapytał Niall.
- Bo ciągle będzie nastolatką, ale będzie też dorosłą. Poza tym w takim wieku może sobie odjąć z trzy lata lub dodać z cztery gdy się przeprowadzimy - zaśmiała się, ja zrozumiałam o co jej chodzi i musiałam przyznać jej rację. To był idealny wiek.
- 19? - upewnił się Niall.
- Tak, może być 19 - uśmiechnęłam się a on złączył nasze usta.
- Niall radze ci teraz mówić że masz 18, to tylko 2 lata więcej niż ma ona więc jej ojciec się nie będzie czepiał.
- Nie musi, może mówić ile ma lat - nie zdałam sobie sprawy jak głupio to zabrzmiało.
 - Jasne, niech się przedstawi: Jestem Niall, jestem chłopakiem pańskiej córki i mam 157 lat - zaśmiała się Pezz.
- No tak, źle to sformułowałam. Może mówić że ma 20.
- A wtedy twój ojciec za 3 lata pozwoli ci się z nim wyprowadzić - zaśmiała się Pezz.
- No... Racja, lepiej miej 18 - przyznałam racje blondi.

Part 10

- Jasne, jeśli tylko dalej chcesz mojej pomocy - uśmiechnęłam się. Wiedziałam jak dużym zaufaniem trzeba kogoś obdarzyć by pozwolić mu przeglądać takie dokumenty i by podać swoje osobiste, acz ważne hasło. Poczułam się prawie jak w domu, ale to ciągle nie był mój dom. Nie potrafiłam, jeszcze, pokochać tego miasteczka. Pomimo że pokochałam już kilku jego mieszkańców. To dziwne ale od pierwszej chwili gdy tylko spotkałam Niall'a czuje się tak jakbym w końcu znalazła swoje miejsce na Ziemi. Moje rozmyślania przerwał czyjś głos.
- Co dziś na lunch? - droga do stołówki, z gabinetu Pezz, nie była długa jednak my pokonałyśmy ją w ciszy. - Sałatka lub hamburger lub spaghetti - wyszeptała Dan przeglądając jadłospis na ten tydzień.
- Do tego sorbet malinowy lub galaretka lub tiramisu - posłałam im uśmieszek, nie tak dawno przeglądałam ten jadłospis. Perrie powinna go zatwierdzić w zeszłym tygodniu a skoro nie chodziła na uczelnie to tego nie zrobiła. Ufając mailom, ostatni raz była tu we wtorek zeszłego tygodnia a dziś był piątek.
- Patrzcie, patrzcie nie chodzi tu a i tak wie. Nie, marz nawet w Doutround nie mają takich lunchy - Eli lekko szturchnęła mnie w ramię. Przez co, albo dzięki czemu w bardzo radosnym humorze weszłyśmy na stołówkę. Wszystkie jeszcze chichotałyśmy mijając pierwszą grupkę ludzi i bez kolejki biorąc lunch. Ja i Pezz wybrałyśmy to samo sałatkę i sorbet malinowy. El zamiast sorbetu wybrała tiramisu a Dani zabrała spaghetti i sorbet. Usiadłyśmy przy jednym z niewielu już wolnych stolików i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Dziś impreza, wszyscy na nią czekają ale nikt jeszcze nie wie kto jest zaproszony - Dan szeptała a z jej twarzy nie znikał uśmiech, nie do końca rozumiałam o co chodzi.
- To... Taka nasza tradycja, organizujemy co miesiąc imprezę o której wiedzą wszyscy w szkole i pół miasteczka ale...- Pezz najwyraźniej udzielił się humor Pezart, na szczęście zrozumiała mój wyraz twarzy który wyrażał zdezorientowanie.
- Dopiero w ostatniej chwili dostają zaproszenia, na kilka lub kilkanaście godzin wcześniej. Z tego co wiemy to faceci zawsze mają już przygotowany alkohol i bukiecik lub pojedynczy kwiat dla towarzyszki. Dziewczyny mają przygotowane sukienki i czekają na zaproszenie bądź też chłopaka który takowe zaproszenie otrzymał - objaśniła mi w końcu ostatnia z moich nowych przyjaciółek.
- Teraz rozumiem, ja mam zaproszenie?
 - Ty go nie potrzebujesz jako dziewczyna Horana jesteś współorganizatorką no i jesteś na bezpiecznej liście - w tym momencie brunetka dostała w brzuch od Danielle, siedzącej najbliżej niej.
- Co to bezpieczna lista? - zapytałam zaciekawiona.
- Nic ciekawego. Przybliżę ci jeszcze kilka zasad - Dan wyraźnie próbowała coś ukryć - a więc jest tak że chłopak nie może zaprosić dziewczyny z zaproszeniem. Dziewczyna nie zaprasza nikogo. Po określeniu przez chłopaka jego pary rozdajemy ostatnie zaproszenia wolnym osobą ale z notatką że nie mogą nikogo zaprosić
- Trochę to zaplątane, ale chyba zrozumiałam.
- Najzabawniejsze jest to że nikt, NIGDY nie odmówił nam przyjścia - dodała Pezz.
- Rozumiem, a powiecie mi o co chodzi z bezpieczną listą.
- Poza osobami. z miasteczka przyjeżdżają też inne osoby, dużą część z nich znamy ale są takie które są parą jakiegoś naszego znajomego - najwyraźniej nie miałam się dowiedzieć czym jest bezpieczna lista.
 - A kto jest na bezpiecznej liście? - spróbowałam inaczej.
- Ty, córka dyrektora, Clara moja zastępczyni, kilka innych mniej ważnych osób - podały mi listę, z tego co zauważyłam były to przypadkowe osoby, tak jakby to miała być przykrywka dla czegoś.
- Powiecie mi do czego służy ta lista??
- To skomplikowane... Przede wszystkim chodzi o twoje bezpieczeństwo, potem o bezpieczeństwo reszty tych osób - poniekąd było to wytłumaczenie, ale wiedziałam że to nie wszystko... Przede wszystkim nie rozumiałam co moje bezpieczeństwo na tej imprezie ma do tej listy.
- Ta lista była też wcześniej - oczywiście chodziło mi o poprzednie imprezy.
- Tak, ale... Ale nie za bardzo się nią przejmowaliśmy, teraz... Teraz jeśli Ci się coś stanie, wszyscy za to zapłacimy. Reszta osób tak na prawdę nikogo nie obchodzi. - El jąkała się.
- Dlaczego? O co w tym wszystkim chodzi? - zapytałam ale w tym momencie zadzwonił dzwonek i obie brunetki wstały i pożegnały się z nami.
- Perrie - powiedziałam ze znaczącym spojrzeniem.
- Chodź, Niall przyjdzie za godzinę i Ci wszystko, chyba, powie. Powoli wstałam od stolika i razem z przyjaciółką ruszyłam w kierunku jej gabinetu. Po raz pierwszy idąc tym korytarzem zauważyłam że na ścianach wiszą portery przewodniczących, dyplomy za osiągnięcia sportowe i intelektualne.
Usiadłam w fotelu i znów chwyciłam do rąk tableta, byłam zła za to że niczego konkretnego mi nie powiedziały.
- Uśmiechnij się - Pezz rzuciła we mnie poduszeczką.
- Dlaczego coś przede mną ukrywacie?
- Powinien Ci to wytłumaczyć Niall poczekaj chwile i przyjedzie i ci wytłumaczy.
- Dobra - poddałam się.
- Znacie się dwadzieścia cztery godziny a on jest ci w stanie. zdradzić największy sekret - uśmiechnęła się. Po mniej więcej trzydziestu minutach przyjechał Niall. Wszedł do gabinetu i usiadł naprzeciw mnie.
- Hej kochanie, cześć Pezz - uśmiechnął się.
- Hej, ja was zostawię. Powiedz jej! - zabrzmiało to jak groźba.
- Dobra. - poddał się.
Gdy Perrie wyszła przez chwile siedzieliśmy w spokoju. W końcu tą ciszę przerwał Niall.
- Powiedziały ci coś?
- Właściwie nie, cały czas mówiły że ty to musisz zrobić.
- No proszę jakie z nich jędze - uśmiechnął się, wstał i usiadł razem ze mną na jednym fotelu sadzając mnie na swoich kolanach i mocno przytulając. Tak jakby się bał że ucieknę.
- Więc okej, ja ci to wytłumaczę - wziął głęboki oddech.

Part 9

- Ufam, przynajmniej się staram ufać wam i jemu. Moje serce... Ono mu się w pełni oddało, ale mój rozum mówi by wiać - po raz długi w tak krótkim czasie zobaczyłam w ich oczach strach, lęk i poczucie że ktoś odkryje jakiś straszny sekret...
 - To dobrze - Dani, tak jak Liam była tą odpowiedzialną, więc postanowiła szybko zakończyć temat.
 - Idźmy już bo się spóźnimy.
Szybkim krokiem ruszyłyśmy w kierunku budynku w którym Pezz miała zajęcia. Gdy weszłyśmy do środka podeszło do nas mnóstwo osób, w końcu Pezz była przewodniczącą szkoły.
- Perrie kiedy impreza!
- Perrie co ze zbiórką ?!!
- Perrie co z balem maturalnym??
- Perrie porozmawiaj z dyrektorem!
- Perrie cheerliderki potrzebują kasy na zawody!!!
- Perrie za dwa dni zawody a dyrektor uziemił głównego rozgrywającego, prosimy pogadaj z nim!
- Pezz matematycy znowu chcą nam zabrać sale a musimy zrobić obrady rady uczniowskiej...
- Perrie my potrzebujemy tej sali bo mamy konkurs!
- A my ważne obrady.
Nagle na środku korytarza zrobił się tłok osób krzyczących, mówiących i proszących o jakieś rzeczy. Ja zastanawiałam się jakim cudem Perrie ma to wszstko zapamiętać. No i ta kłótnia matematyków i samorządu. Zastanawiałam się czy nie potrzebuję pomocy, sama wcześniej też byłam przewodniczącą więc nie był by to dla mnie problem.
- Spokój - krzyknęła nagle, ta spokojna dziewczyna po której się spodziewałam wielu rzeczy ale nie krzyku na środku szkolnego korytarza - załatwię wszystkie te sprawy jeszcze dziś, ale dajcie mi czas i spokój. Nie da się tego tak szybko załatwić....! W tym momencie ludzie zaczęli się rozchodzić a Pezz odetchnęła z ulgą... - Bosh, gdybym wiedziała że tak będzie to bym nie przychodziła - powoli się uspokajała.
- Dobra, idę na swoje zajęcia a wy bawcie się dobrze kochane - Eli odeszła a ja zrozumiałam że jeszcze wielu rzeczy o nich nie wiem. I że wszyscy mnie jeszcze zaskoczą.
- O 12 przy moim stoliku? - Pezz powiedziała do El, stojącej już przy jakiejś sali. - Jasne, to do 12. Pomachały sobie i brunetka weszła do sali.
 - A my gdzie idziemy? - szepnęłam do Pezz
- Do mojego gabinetu, kocham tą szkołę za to że przewodnicząca ma własny gabinet - uśmiechnęła się i ruszyła korytarzem.
Po wejściu do gabinetu zaskoczyło mnie... Wszystko to raczej był salon z kanapą, stołem, biurkiem i piłkarzykamil. Na stoliku leżał tablet a na biurku laptop.
 - A zajęcia?
- Na wykładach mam obecność, notatki dostaje od uczniów i nauczycieli. Na egzaminy przychodzę normalnie.
- Też bym tak chciała - uśmiechnęłam się do siebie.
- Eli i Dan tak mogą bo są moimi przyjaciółkami. Wybierasz się tu wbprzyszłym roku ??? - Pezz siedziała już za biurkiem.
- Chyba tak, a co?
- Po prostu przewodniczącą będzie jedna z nas więc będziesz mogła tak robić.
- Pomóc ci? - zapytałam się gdy już zatopiłam się w miękkim fotelu.
- Poradzisz sobie?
- Uważasz mnie za idiotkę - lekko uraziła mnie swoją uwagą.
- Nie po prostu to mnóstwo pracy, nie wszyscy ogarniają...
- Byłam przwodniczącą - uśmiechnęłam się.
- Jejku, ale fajnie.
- Na serio? - zmieszałam się.
- Tak, bo jesteś super osobą i byłaś przewodniczącą - prawie spadła z krzesła.
- Cieszę się że nie uważasz mnie za jakąś idiotkę czy coś - chwyciłam tablet do ręki.
- 1201199310071993 - powiedziała, po czym dodała - to hasło ale nikomu nie mów, można przez nie wejść do mojego tableta i laptopa. A także daje mi dostęp do dziennika.
- Komu miałabym powiedzieć? - zaśmiałam się.
- Jesteś pierwszą osobą która dostaje to hasło. Nawet Dan i El go nie znają - teraz zaśmiałyśmy się razem. Siedziałyśmy tak przez półtorej godziny w końcu zegar wskazał dwunastą a do gabinetu weszła Eli z Dan.
- Idziemy na ten lunch?
- Już - Pezz oderwała się od laptopa i zerknęła na zegarek...
- No o 12... Tak mówiłaś - uśmiechnęła się Dani.
- Boshe, już 12. Tak tak idziemy, potem to skończymy co nie Nat.

Sorry że taki krótki, ale chciałam wam wstawić dwa na raz więc coś za coś... Następne dostaniecie potem, jutro tak ok. 2-3 w nocy xD Czyli za jakieś 3-4 godzin, kochamnwas kotki, lusterka, marcheweczki, zboczuchy, łyżeczki

Part 8

Sprzątanie z Danielle zajęło mi moment, przez chwile w spokoju rozmawiałyśmy po czym dołączyła do nas Perrie ubrana w długą asymetryczną spódnice i delikatną białą bluzke z czarnym krzyżem . Wyglądała ślicznie. - pojdziecie ze mną - oznajmiła gdy piła sok pomarańczowy. - Dokąd jeśli można spytać? - niepewnie, ponieważ dla mnie ciągle była jeszcze obcą osobą. - Na zajęcia , przydało by się w końcu pojechać dawno nie byłam - uśmiechnęła się szeroko i wzięła jabłko z koszyka. - A my tam po co ci tam? - Nie nawidze chodzić na te zajęcia bo są nudne - uśmiechnęła się - z wami się przynajmniej nie zanudzę. Po dziesięciu minutach wszystkie trzy byłyśmy gotowe do wyjścia i towarzyszenia Perrie na zajęciach. Zrobiłam sobie lekki makijaż, no lekki jak na to co miałam na sobie na codzień. Pezz miała śliczną cerę więc nałożyła tylko róż i mocno wytuszowała rzęsy, Dani natomiast wyrównała kolor twarzy po czym pomalowała szybko acz precyzyjnie oczy. Eli otworzyła drzwi szafy stojącej w długim korytarzu a ja oniemiałam od ilości ubrań znajdujących się w niej. Pezz zerknęła na mnie i się subtelnie uśmiechnęła. - Masz fajny styl, ta kurta będzie ci pasowała - podała czarną, skórzaną kórtkę. - Czy to kurtka Niall'a - szepnęła Eli. - Tak moja, ale na niej jest ładniejsza - za moimi plecami stał osobnik o którym rozmawiałyśmy, pocałował mnie we włosy - bawcie się dobrze - szpnął i odszedł w głąb domu. Poczułam przyjemne ciepło i zaczęłam się szczerzyć sama do siebie. Moja podświadomość ciągle krzyczała "On coś ukrywa idiotko!!!!!!" ale moje serce mówiło "Musisz go kochać, on jest przeznaczony tobie", jak by nie było stanęłam w sytuacji bez wyjścia. "Uważaj na niego ale go kochaj" mówiłam sama sobie, choć wiedziałam że nie będę w stanie go opuścić. - O czym tak myślisz - nagle dotarł do mnie głos El. - O niczym - uśmiechnęłam się do niej po czym założyłam kurtkę - idziemy? - chciałam odwrócić uwagę od swojej osoby co mi się chyba udało bo Dan szybko założyła kurtkę i otowrzyła drzwi. - Jasne - jej uśmiech jest taki piękny, wręcz obezwładniający. Po niespęłna dziesięciu minutach jazdy stanęłyśmy przed uczelnią, Perrie zaparkowała na prestiżowym miejscu obok samochodu jakiejś cheerliderki . - Hay Britney - uśmiechnęła się i pewnym krokiem ruszyła przez campus. - Witam przewodniczącą - ruda dziewczyna, Britney szybko odpowiedziała mojej nowej znajomej. Wychodzi na to że wkręciłam się w elitę. Teraz zaczęłam zastanawiać się czy Niall też studiuje, albo Zayn, albo Liam czy też Louis bo Harry'ego bym o to nie podejrzewała.... Choć o ile dobrze zauwarzyłam to jest młodszy od nich, ale przypuszczam że nie jakoś znacząco góra dwa lata od Niall'a i reszty chłopaków . Dziewczyny zauważyły moje rozkojarzenie, po raz kolejny już dziś. Jak one to robią, ludzie którzy znają mnie całe życie nie raz tego nie zauważają a one tak. I to szybko. - Co się dzieje? Źle się z nami czujesz? - zaniepokoiły się. - Nie, skąd... To raczej chodzi o Niall'a, on... Czuje że jeszcze nic o nim nie wiem i to mnie martwi. Mój rozum mówi bym od niego uciekała, ale... Ale nie potrafię - powiedziałam, w końcu komuś powiedziałam coś co mnie od kilkunastu godzin dręczyło. Ich miny, nie wiem jak je odczytać były... Zmieszane, jakby się bały że odkryję jakąś wielką tajemnicę. Jak na przykład kosmici czy to rozwiązanie zagadki trójkąta Bermudzkiego. - To... - No bo... - Więc... Wszystkie zaczynały, ale żadna z nich nie umiała powiedzieć tego chciała. Przestraszyłam się, moje wątpliwości stawały się coraz większe nie wiedziałam już czy Niall jest taki za jakiego go uważam, o mało nie weszłam na jakiegoś chłopaka na szczęście w pore Pezz chwyciła mnie za rękę. - Natalie co się z tobą dzieje. Jesteś jakaś roztargniona - potrząsnęła mną. - Nic... Po prostu, bo to jest takie dziwne. Obcy facet się we mnie zakochuje. Ja nic o nim nie wiem, on prawie nic o mnie. Wy coś ukrywacie. To jest nienormalne!!! - zaczęłam krzyczeć. - Spokojnie, on ci wszystko powie. Po prostu my nie jesteśmy odpowiednimi osobami by mówić o takich rzeczach. On cię na prawde kocha i nie chciałby byśmy zdradzały ci pewne rzeczy. Musisz, albo przynajmniej się postaraj mu zaufać i nam... - Dan była przejęta ja nie potrafiłam powiedzieć "Nie moge mu ufać", bo byłam w nim w pełni zakochana. ote from Royal Bird http://bit.ly/Notepad_Pro