sobota, 25 kwietnia 2015

Notatka

Kochane moje misie... Dziś kilka ważnych informacji:

Zapraszam was na moje inne ff na blogspocie i wattpadzie :*

Kochani, wszyscy którzy są lub mogą przejść na wattpad niezwykle ułatwili by mi życie no i podnieśli morale bo mam tam mało czytelników a wiem że tu was troszkę jest.
Na wattpad jestem pod pseudonimem zlodziejka-marzen ale daję wam link do jednego z moich ff, które tam są. 
Kocham was misie :*
http://www.wattpad.com/story/32414951 

Jak wejdziecie na moje ff i klikniecie na mnie to pojawią się wam moje inne dzieła :* Serdecznie zapraszam i zapraszajcie innych.


Dla tych, których nie ma na wattpad - rejestracja jest szybka i łatwa i na prawdę jest tam wiele świetnych pisarzy. Jest aplikacja na telefon, na której ja ubóstwiam czytać. I zawsze pokazuje wam się że jest nowy rozdział więc nie musicie sami sprawdzać poprzez sprawdzanie czy daliście gwiazdkę lub przez czytanie kilku zdań :* Na prawdę łatwa i genialna apka :***

Do usłyszenia misie... Tu lub na wattpad :*

piątek, 31 października 2014

Part 32

***Nat***

Nie miałam pojęcia co się dzieje, Harry wybiegł z Doną na rękach jakby się paliło. Louis nie pozwolił mi do niej iść, choć El tam póścił. Przyszła wzięła ze stołu talerz z naleśnikiem i szklankę soku pomarańczowego i wróciła do mojej przyjaciółki.
- Louis, co jej jest?
- Donie? - zapytał udając głupiego.
- Tak...
- Nic.
- Nie kłam.
- Nie kłamię, nic jej nie jest.
- Kłamiesz. Powiedz mi.
- Nic, źle się poczuła. To normalne u młodych. Jedz - powiedział spokojnie podając mi sok. Popatrzyłam na Niall'a ale był równie zdezorientowany co ja. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Zjadłam spokojnie śniadanie i popatrzyłam na Pezz szukając u niej wsparcia.
- Nat, pójdziesz ze mną na uczelnie?
- Ja... Mam ją zostawić?
- Spokojnie, oni się nią zajmą. I tak nas tam nie wpuszczą - szepnęła.
- Ale ojciec, muszę dziś wrócić do domu.
- Nat ja muszę pojechać tylko na dwie godziny. Przed obiadem będziesz spowrotem z Horanem. Dan ma dziś test a El zostanie z nią w domu. A potrzebuje pomocy z balem. No proszę.
- Dobra - szepnęłam, zastanawiałam się dla czego tak bardzo nie lubi Dony. Przecież nawet jej nie znała.
- Dziękuję.
- Ale...
- Ale... Co? - zapytała.
- Perrie jak to było ze śmiercią mojej mamy - szepnęłam i poczułam jak Niall splata nasze palce.
- Powiedział ci - szepnęła - sama nie wiem jak się tam wtedy znalazłam. To był przypadek. Widziałam ten wypadek, chciałam pomóc ofiarą ale nie dałam rady. Do twojej mamy podbiegłam jako do pierwszej ale ona już nie żyła, przeszło mi przez myśl by ją przemienić ale potem uzmysłowiłam sobie że gdyby tak przemieiać każdego to na świecie były by tylko wampiry. Poza tym przemienić osobę martwą nie jest tak łatwo. Mogłam jej podać moją krew i dać kilka dni życia, ale wtedy zobaczyłam że ma córkę i uzmysłowiłam sobie że dawać wam kilka dni nadzieji to chamstwo. Ona by wyglądała jakby miała z tego wyjść a potem... A potem po prostu by odeszła. Sprawdziłam innych. W większości żyli, nawet ten który spowodował wypadek - szepnęła a mi się przypomniało że policjant mówił że za równo on jak i moja mama zginęli na miejscu - uważałam że to nie fair że odebrał życie twojej mamie a sam wyjdzie z małym zadrapaniem. Zrobiłam więc tak by wszyscy myśleli że rozbijająca się szyba przebiła mu szyję i trkań... Więc zginął. Innym pomogłam, popraiwłam ich pozycje by przeżyli lub rozbiłam szyby by mieli powietrze. Potem gdy wiedziałam że pogotowie jest minute drogi od wypadku to uciekłam. Ale...
- Ale...
- To zdjęcie w samochodzie twojej mamy, byłaś na nim ty i twój ojciec. Pobiegłam do was do domu, zapamiętałam go z dowodu który leżał na fotelu pasażera. Chwile po mnie przybyli policjanci. Gdy mówili że twoja mama nie żyje, byłaś taka załamana. Taka smutna, sprawiłam że poczułaś się odrobinę lepiej. Nie całkiem, ale troszkę podniosłam cię na duchu. Wspierałam cię jeszcze kilka dni przed i po pogrzebie a potem powoli pozwoliłam ci samej panować nad uczuciami i odeszłam. Sądziłam że robie dobrze. Przypominałaś mi mnie. Moja mama też umarła. Chciałam ci pomóc.
- D-dziękuję - mocno przytuliłam dziewczynę.
- Nie jesteś zła?
- Nie. Na początku troszkę byłam. Ale rozumiem. Dziękuję - szepnęłam - chodźmy się ubrać.
- Okej - szepnęła Pezz i poszła ze mną do szafy, oczywiście jej szafy. Ona założyła krótkie spodenki, bluzkę z NIRVANY i bezrękawnik a do tego żółte vansy. Ja wybrałam shorty, t-shirt i łososiowe vansy. Obie zrobiłyśmy sobie mocny ale nie za bradzo make-up.
- Wow - szepnął Zayn - ślicznie wyglądacie - objął Perrie w pasie - uważaj kochanie. Jeśli ktoś.
- Zayn wiem, ale nie znajdą nas. Poza tym to nie u nas się stało więc będą tu przejazdem.
- Co nie u nas się stało? - zapytałam.
- Policja krąży po miasteczku, zwykła i kryminalna. Boje się że będziemy się musieli stąd wynieść.
- Czeee... Dona?
- Tak, najwyraźniej ktoś zaczął jej szukać. Przypuszczam że rodzina, on by się nią nie zainteresował bo dopóki my nie wetkniemy nosa w jego sprawy on nie zrobi afery o to że ją przemieniliśmy gdy on próbował ją zabić.
- Ale... Ile będzie się musiała ukrywać? Jest dorosła, może po prostu chciała uciec od nienormalnej rodziny! - krzyknęłam.
- Spokojnie, oni na pewno będą chcieli z tobą gadać bo jesteście przyjaciółkami. Lepiej nie...
- Lepiej nie mówić że tu byłam.
- Nie, nie o to chodzi. I tak tu przyjdą. Lepiej się tak przy nich nie denerwuj - zaśmiali się oboje - gdy Dona będzie w stanie stać z ludźmi w jednym pomieszczeniu Harry zabierze ją do domu a ona im powie że jest szczęśliwa i wyjeżdża. Gdzieś. I będzie spokój. Tylko trzeba przeżyć ten czas dopóki nie jest wstanie.
Nie chciałam pytać ile to potrwa, przypuszczałam że będzie to bardzo osobiste i każdy przeżywa to inaczej.

niedziela, 19 października 2014

Part 31

***Harry***
- Dona ja wiem że możesz nie chcieć być tutaj ale...
- Harry ja chętnie tu zostanę tylko nie chce wam wchodzić w życie z butami...
- Weź się uspokój bo już powiedzieliśmy że my cię tu chcemy a panem "ja tu jestem najważniejszy" się nie przejmuj - szepnęłem i złączyłem nasze wargi a w moim brzuchu zwariowały motyle, choć nigdy wcześniej z żadną inną dziewczyną się tak nie działo - a teraz idziemy na śniadanie maluszku.
- Yhym. Tylko daj mi kilka minut wezmę prysznic.
Gdy ona poszła do łazienki ją wyszedłem z pokoju, przez przypadek natknąłem się na rozmowę Naty, martwiącą się o mojego aniołka gdy już wyjaśniłem sobie kilka rzeczy z nią wróciłem do pokoju. Dona leżała na łóżku ubrana w asymeteryczną miętową sukienkę i czarne baleriny.
- Piękna nie za dobrze ci?
- Nie a gdzie pan był panie bestia?
- Rozmawiałem z Naty. Bardzo się o ciebie martwi.
- Kocie myślisz że czemu nic nie wiedziała o moim życiu? Dlatego że ona uważa iż jestem święta i tu się bardzo myli.
- Dlaczego pozwalasz jej żyć w tym kłamstwie?
- A teraz to coś zmieni? Nie bo jestem wampirem.
- Dona....
- Styles idziemy na to śniadanie czy nie??
- Tak, ale potem o tym porozmawiamy.
- Skoro musimy - szepnęła i wyszła z pokoju, zastanawiało mnie dla czego oszukiwałą swoją przyjaciółkę i właściwie dla czego wpadła w takie życie. Bycie człowiekiem "pokarmem" wampirów nie jest jakąś zajebistą rzeczą, boli i wyniszcza. Ona też powiedziała że to ją wyniszczało więc dla czego?! Co się kurwa musiało dziać w jej domu że się na to zgadzała...Cały czas się nad tym zastanawiałem, nad tym i nad tym czy czyta mi w myślach.
Gdy zeszliśmy do kuchni to większość była już na dole, brakowało Lux, Louis'y i Danielle.
- Hej wszystkim - powiedziała Lou wchodząc ze swoją córeczką na rękach.
- Wujek - mała umiała "latać" nie tak jak ja czy inni i tak się nigdy nie nauczy ale tak jak wiele wampirów pokonywała duże odległości jednym skokiem. Tak więc jednym skokiem wylądowała w moich ramionach, na szczęście Dona odsunęła się w samą porę - to nowa ciocia o której mówiła mama? - zapytała, może i wyglądała na 4 lata ale miała by już 8. Właściwie zastanawiałem się jak się będzie czuć gdy będzie mieć 20 i będzie tkwiła w ciele czterolatki. To na pewno był jeden z powodów dla których nie można było zamieniać osoby poniżej 15 roku życia, z powodu depresji która mogła nastąpić później.
- Tak - odpowiedziałem i posadziłem ją na jej specjalnym krześle - masz być dla niej miła. I nie gryź jej.
- Naty nie moge. Jej nie moge. Jesteście okropni - udałą focha, wiedziałem że dla niej Dona pachnie jeszcze człowiekiem, wiedziałem też że będzie się to przez najbliższy miesiąc lub dwa codziennie zmieniać.
- Też cię kochamy - zaśmiałem się i pomogłem dziewczyną zastawić stół. Po piętnastu minutach zobaczyłem że z Doną jest coś nie tak, Perrie która traktowała ją z dystansem też to zauważyła a razem z nią Eleanor.
- Co się dzieje? - zapytaliśmy w trójkę w tym samym momencie patrząc na nią.
- Nic - próbowała kłamać, może i była świetnym kłamcą ale miałem wrażenie że coś ją boli, u młodych się to zdarzało. Bolało ich gardło gdy jedli, pulsowało miejsce ugryzienia lub po prostu żołądek domagał się krwi nie chcąc przyjmować innego jedzenia co powodowało bardzo bolesne bóle brzucha.
- Nie kłam - mój i Naty głos załamał się gdy powiedzieliśmy te słowa.
- Nie kłamię.
- Dona, jesteś świetnym kłamcą ale...
- Boli cię brzuch, wyglądasz jak Louisa która nie mogła przez rok jeść niczego innego niż krew bo bolał ją brzuch, spotkałem się z tym bólem u pięciu innych osób i zawsze wyglądają tak samo. Zayn przynieś krew - szepnął Lou ale Dona złapała Zayn'a za rękę.
- Nie boli mnie brzuch - szepnęła a El złapała ją w ostatnim momencie.
- Kurwa - w sekundzie ja i Lou byliśmy obok niej. Zastanawiałem się czy martwi się o nią czy tylko o to że będzie musiał się tłumaczyć radzie z śmierci młodego wampira.
- Potrzebujesz krwi. Nie możesz tego jeść. Teraz jestem pewien - stwierdził.
- To nie brzuch. Głowa - szepnęła i chwyciła się za nią - przedtem było ciszej - prawie płakała. Ja, Lou i El zrozumieliśmy. Ona nie umiała się wyłączyć na myśli. Czytać ludzią w myślach potrafiliśmy tu wszyscy z wyjątkiem Louis'y, Lux i Paula. Ale wampirom, to umiało 6-7 wampirów na świecie.
- Kurwa - szepnęła Eli - jak mogliśmy o tym nie pomyśleć - szybko wziąłem ją na ręce i pobiegłem do naszej sypialni. Wiedziałem że brunetka weszła za mną zamykając drzwi.
- Przepraszam kochanie - szepnąłem - nie będzie tak zawsze.
- Teraz co. Teraz tu będę cały czas siedzieć? - o mal się nie rozpłakała.
- Nie. Nauczę cię wyłączania się na myśli - powiedziała El siadając obok - to nie trudne i zajmie nam najwyżej kilka godzin. Ale musi ci minąć ból. Co chcesz jeść?
- Obojętne... - szepnęła dziewczyna i wtuliła się we mnie.

wtorek, 6 maja 2014

Part 30

***Naty***
- Niall? - szepnęłam gdy tylko otworzyłam oczy.
- Tu jestem - odpowiedział a ja odetchnęłam z ulgą.
- Bałam się że uciekłeś - powiedziałam podnosząc się i opierając o zagłówek łóżka.
- Żartujesz sobie? Miałbym uciec od ciebie?
- Niall - stęknęłam.
- Naty, zrozum że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i bez ciebie to wszystko nie ma sensu.
- Nie powtarzaj się.
- To się ze mną nie kłóć w tej sprawie. Ja mogę ci to całą wieczność powtarzać.
- Niall.
- Naty - uciął rozmowę i się nade mną pochylił - ubierz się dziś piątek.
- I co z tego?
- Naty,  twój tata wraca za cztery godziny.
- O kurwa... Ja zapomniałam, to oznacza że dziś już tu nie spędzę nocy?
- Wymkniesz się?
- Niall...
- No co? Możesz z nim zjeść kolacje i powiedzieć że jesteś zmęczona i idziesz spać po czym zamkniesz pokój od środka a ja cie wyciągnę oknem - zaśmiał się.
- Przemyślałeś to sobie bardzo dokładnie - zaśmiałam się i go pocałowałam.
- Tak bo jeśli zostanie na dłużej to musze cie czasem jakoś wyrwać - odwzajemnił mój pocałunek - zbierajmy się.
- A zdążę zjeść śniadanie ?
- Śniadania i obiady będziesz zawsze tu jadać.
- Niall, ja mam szkołę. Odpuściłam sobie ten tydzień ale więcej nie mogę.
- Spokojnie załatwiłam ci że zajęcia będziesz mieć na uniwersytecie w ramach projektu "Młodzi studiują - zacznijmy rok wcześniej". Wybrałam dla ciebie kierunek. Oczywiście ekonomię tak jak Eli - stwierdziła Pezz stojąca w drzwiach.
- Pezz! Ja i studia no okej. Ale ja i ekonomia ??
- Cicho. Pomożemy Ci no i w końcu chodziło o to byś była blisko nas. A ojcu powiesz że wygrałaś konkurs i już.
- Pezz! - krzyknęłam jeszcze raz choć wiedziałam że to i tak nie ma sensu - dobra, nie ważne.
- No co. Będziesz blisko więc w razie kłopotów zawsze ci pomożemy. 3/4 zajęć będziesz mieć u mnie lub tutaj. Więc tylko czasem będziesz musiała zostawić swojego słodziaka na cały dzień.
- Perrie ??
- Tak słucham ?
- Jak ty, wy to sobie wyobrażacie?
- Normalnie. Będzie dobrze nie martw się, dasz znaczy damy radę - uśmiechała się przez cały czas, teraz podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- A Dona?
- Nią się nie martw Hazz się nią zajął.
- No właśnie tym się martwię.
- Mną czy o mnie? - zaśmiał się Styles podchodząc do drzwi.
- Czego chcesz? Moja przyjaciółka ci nie wystarcza?  - zaśmiałam się.
- Wystarcza mi za wszystko ale nie chce być w złych stosunkach z tobą.
- Dobra Styles. Nie skrzywdź jej i będzie dobrze.
- Nigdy - uslyszalam gdy odchodził.
Wszyscy wszyscy wyszli a Horan pochylił się nade mną.
- Styles nie jest taki zły właściwie to dawno go takim nie widziałem ostatni raz gdy żyła Gemma,  w sensie jego siostra. A wcześniej to gdy był z jakąś laską. Był mega zakochany ale ona odeszła, życie wampira nie było dla niej dobre zginęła kilka lat po tym jak odeszła od nas.
- Niall, bardzo się o nią boje nie chce by ktoś ją skrzywdził. Wystarczy że...
- Spokojnie on się na prawdę zakochał. Nie skrzywdzi jej ani nie pozwoli nikomu innemu by ją skrzywdził. Będąc z nim jest najbezpieczniejsza na świecie. On jest silniejszy od nas, nie wiem czemu. Nikt nie wie ale tak jest, Lou długo ukrywał jego moce by rada go nie zabrała. Gdy "należał" już do nas a bardziej normalnie mówiąc do naszej rodziny.
- Czyli jest silniejszy od was wszystkich tutaj?
- Nie tylko tutaj, ale też od wielu innych wampirów łącznie z wampirami z rady.
- Ale czy to normalne?
- Tak niektórzy z nas mają "moce". Niektórzy są silniejsi tak jak Harry, niektórzy szybszy. Niektórzy potrafią widzieć przyszłość, a niektórzy zaglądać w przeszłość.
- Ktoś jeszcze u was ma moc?
- Perrie, potrafi sterować nastrojami innych osób - popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Sterowała moimi?
- Tak... Ale...
- Kiedy??
- Naty spokojnie. Ja...
-  Niall - krzyknęłam na niego a w moich oczach były łzy.
- Jak Harry przemienił Done,  byłaś wtedy bardzo przerażona więc pomogła ci się uspokoić. I jeszcze...
- Kiedy?
- Podobno gdy zginęła twoja mama. Ale nie wiem bo ja cie nie znałem do tego przyznała mi się ostatnio. 
- Niall - zaczęłam płakać i wtuliłam się w niego.

czwartek, 1 maja 2014

Part 29

***Harry***
- A nie jest tak? - zapytała niewinnie.
- Ależ ja nic nie mówię - zaśmiałem się i chciałem złączyć nasze usta gdy.
- Hym Hym - usłyszałem głos Lou z drzwi - przeszkadzamy?
- Nie - zaśmieliśmy się oboje.
- Myślałem że jesteś "TATUSIEM" a nie "CHŁOPAKIEM" - powiedziała El, która nagle pojawiła się za plecami Lou.
- Ja... Przepraszam - powiedziała Dona - nie powinnam wam się wpieprzać w życie, powinnam... Tak powinnam odejść - powiedziała i ruszyła do drzwi w tym momencie ja chwyciłem ją za nadgarstek a Lou zastawił drzwi własnym ciałem.
- Nigdzie nie wyjdziesz dopóki się nie przekonam że nie jesteś niebezpieczna dla ludzi - powiedział bez uczucia.
- Nie słuchaj go, jest wściekły na Styles'a za to że nikogo nie zapytał o "pozwolenie" - powiedział El - wyżywa sie na wszystkich, włącznie z własną dziewczynę - wskazała na siebie a Lou zrzedła mina i przytulił ją lekko ona jednak nie odtrąciłą jego gestu.
- Ja... Styles, wiesz kurwa jakie mamy zasady! Ty - wskazał na Done a ja chciałem wydrapać mu oczy - ciebie nie znam, nie wiem jaka jesteś. Jak się zachowasz. No kurwa, Styles!
- Co ja??! A ty jak postąpiłeś z El?! Też kurwa ją przemieniłeś i nikogo nie pytałeś o zdanie, też była w podobnej sytuacji.
- Ja jestem zdolny do miłości.
- Ja... - chciałem powiedzieć że też ale nie byłem tego pewny.
- Ty też Harry - powiedziła Rose, po raz kolejny zdradzajac się ze swoim darem, chciałem jej za to przywalić jednak nie umiałem - uspokój się. Znam mnóstwo osób, mnóstwo wampirów. Od kilku lat obracałam się w waszym towarzystwie. Sądziłam że skończy się to śmiercią a nie życiem ale... No cóż!
- Dona - jęknęła El.
- No co?! Mam kłamać?! Dobra, jestem świetnym kłamcą. Całe życie żyłam w kłamstwie więc jeśli chcecie to mogę kłamać.. Ale po co?! Mam ukrywać że ten dupek zabierał mnie na imprezy, upijał i gwałcił przy okazji "troszkę" jedząc. A ja mimo wszystko nie umiałam z nim skończyć bo byłam uzależniona od takiego życia?
- Ja, nie wiedziałem - jęknał Lou.
- Nikt nie wiedział. Naty nie wiedziała, czyli nikt nie wiedział... Najgorsze jest to że z każdym kolejnym dniem budziłam się przy nim i miałam mniej siły, mniej ochoty na życie a jednak... Jednak przy nim trwałam. On sam się mną żywił, ale też jego koledzy i jego prawdziwa dziewczyna... Kurwa, no sorry.
- Dona - przytuliłem ją chcąc dodać jej odwagi, bo wiedziałem że mówi o tym po raz pierwszy.
- Straciłam wszystko... Rodzinę, przyjaciół... Dobre stopnie... Wszystko. Powoli się zabijałam na własne pierdolone życzenie. W końcu zaczęłam się dla niego puszczać by zarobić forsę a on, co mi dawał w zamian? To - rzuciła w stronę Lou białą paczuszką a ja bez oglądania wiedziałem że są w niej prochy.
- Nie nie brałam, nigdy. Nie sprzedawałam też ich, wszystkie są schowane - odpowiedziła na ich trzy pytania nim je zadali. Na ich twarzach malowało się zdziwienie.
- Czy ty...? - jęknęli oboje.
- Potrafi czytać w myślach...? - nie wiem czy było to pytanie czy odpwiedź, ale oni tylko pokiwali głowami i popatrzyli na nas, na nią wielkimi oczami.
- T-to źle? - znowu zadała to pytanie.
- Styles! Kurwa, mam mieć radę na głowie?!
- Nie... No niech się nie dowiedzą i będzie okej.
- Jak to sobie wyobrażasz? Ukrywać ją przez rok!? Przez pół?!
- Pół? - El popatrzyła na niego.
- Jak dla mnie pół bo wiesz, handluje z nimi krwią więc te wszystkie...
- Rozumiem, nie chce o tym słuchać - El zakryła mu usta - Dona, Lou nie jest na ciebie zły ale na Hazze, zresztą nie dziwie mu się.
- Odejdę - powiedziała szatynka po raz kolejny a ja przyciągnęłem ją do siebie.
- Zwariowałaś!? Nie pozwalam! Nie pozwalam ci! I chuj mnie obchodzą ludzi! Powiedziałaś że mnie kochasz! Obiecałaś że zostaniesz! Ja też powiedziałem, też powiedziałem że cię kocham! - w tym momencie nie widziałem nikogo ani niczego oprócz niej.
- Hazz, nie chce stać nikomu na przeszkodzie. A Lou mnie tu nie chce - jęknęła cicho, żadne z naszych "gości" nie wtrąciło się do tej "rozmowy"
- No i co?! On mnie nie obchodzi! Jeśli nie pozwoli ci tu zostać to odejdę z tobą. Jest moim przyjacielem ale ty... Ty masz moje serce, martwe ale serce.
- Harry - szepnęła El - uspokójcie się, Lou jest wściekły ale mu przejdzie. Zostajecie tu oboje. Jeden czy dwa młode wampiry co za różnica - zaśmiała się.
- Dwa? - zapytała Dona.
- No Niall jest z Naty... Nie wiem ile potrwa ich zwiazek człowiek-wampir ale wiem że skończy się związkiem wampir-wampir - zaśmiała sie El.
- Naty ma dopiero 16 lat! - jęknęła.
- Uspokój się.
- No ale..
- Dona, ja wiem że jest od ciebei młodsza o dwa lata ale, ci... Przecież Horan poczeka - zaśmiałem się - a Eli przesadza.
Nie była pewna tego co powiedziałem, jednak odpuściła.
- Zostajecie? - wściekłość Lou była już mniejsza, jednak wyczuwałem że jeszcze nie raz mi się oberwie za podjecie tak ważnej decyzji bez jego zgody - w takim razie potrzebuje.... Dobra nie potrzebuje pokoju ale macie! Masz być ostrożna - Lou podszedł do niej.
- Dobrze.
- Witaj w rodzinie - uściskał ją a mnie tylko zmierzył wzrokiem - a ty uważaj!
- Tak wiem... Wiem... Jednak nie żałuję swojej decyzji.
- Styles, Styles... Nie zrań jej - zaśmiali się oboje i wyszli....


___________________
5 komów = NEXT
Podoba się?

Part 28

 Rozdział zawiera sceny (czyt. całość) które mogą budzić oburzenie... Czytasz na własną odpowiedzialność.
 _______________________________
***Naty***
Horan to uparty drań kręciłam się na nim i z jednej strony pragnęłam by przestał a z drugiej pragnęłam by kontynuował.
- Niall?  - jęknęłam cicho.
- Dobra idziemy do sypialni - zaśmiał się i podniósł mnie wstając i wychodząc z wanny.
- Horan - krzyknęłam troszkę wściekła na niego.
- Tak? Słucham? - śmiał się tak że gdyby nie jego niezwykła koordynacja już dawno leżelibyśmy na podłodze. Delikatnie położył mnie na swoim wielkim łóżku i wodził palcami po moim nagim ciele a mnie przechodziły przyjemne dreszcze. Zaczął całować mnie w szyję i powoli schodził z pocałunkami niżej na ramiona i w zdłóż moich wystających kości obojczykowych schodził z pocałunkami potem przeniósł swoje cudowne usta w okolice moich piersi... Wbiłam swoje palce w jego włosy i choć mój rozum podpowiadał mi bym to skończyła już teraz to moje serce wygrało z nim tą bitwę i pozwoliło oddać mi się w cudowne ręce blondynka.
- Niaalll - jęknęłam gdy ten przygryzł moją skórę w żarcie.
- Tak ? - jego niewinne spojrzenie sprawiło że nic więcej nie potrafiłam powiedzieć. Delikatnie podniosłam się oplatając nogi na jego biodrach.
- Kocham cię - szepnęłam mu do ucha i podgryzłam jego płatek.
- Nie ładnie... Nie ładnie - zaśmiał się i znów przewrócił nas na łóżko po czym "usidlił" swoimi rękoma tak że nie mogłam się ruszyć - ja ciebie też kocham a ty nawet nie wiesz jak bardzo - posłał mi najcudowniejszy uśmiech we wszechświecie.
- Wiem - zaśmiałam się i złączyłam nasze wargi w kolejnym namiętnym pocałunku. Czułam jak każdy kolejny przepełnia się większą ilością miłości, podniecenia i seksu.
- Nikt nie wie jak mogę kochać. Przez stulecia sądziłem że nie jestem zdolny do miłości, że na nią niezasługuję... Myślałem że nigdy nikogo nie pokocham, a jednak... Pokochałem ciebie, całym sobą. Każdą komórką, każdym mięśniem... Kocham cię tak mocno jak mocno cierpiałem przez te setki lat gdy ciebie nie było - powiedział a w jego oczach zagościły pojedyncze łzy, nie nawidziłam widzieć w jego pięknych błękitnych tęczówkach tych szklanych odbić spowodowanych zbierającymi się łzami. Poczułam ciepłą, pojedynczą łzę spływajacą po moim policzku. Czułym gestem otarł ją i pocałował mnie w policzek tak że nasze nagie, gorące ciała były jeszcze bliżej siebie. Moje dłonie zjechały na jego biodra i przyciągnęły jeszcze bliżej, choć mogło by się wydawać że bliżej się już nie da - Nie płacz, nigdy nie płacz - usłyszałam jego pełny miłości szept.
- Niall...
- Ciii... Nie chce byś płakała, już wolę ja płakać.
- Niall, to była łza miłości, wzruszenia i radości - powiedziałam najszybciej jak potrafiłam tylko po to by mi nie przerwał po czym przywarłam do jego warg i starałam się jak najdłużej nie odrywać jednak po pewnym czasie nie miałąm już powietrza i musiałam przerwać.
- Kocham cię, słyszysz kocham! - powiedziałam patrząc wprost w jego piękne oczy.
- Ja ciebie też - powiedział i chwycił mnie w pasie, przyciągnął blisko siebie i...
- Niall - jęknęłam nie spodziewając się jego czynu.
- Bolało? - przestraszył się.
- Ciii - uciszyłam go i chwyciłam się jego szyji, on położył nas i rytmicznie poruszał się we mnie a ja starałąm się rozkoszować każdą sekundą tego stosunku.
- N-Niall - jęknęłam a na jego ustach pojawił się uśmieszek... Oboje byliśmy czerwoni po twarzy choć on zdecydowanie mniej, na jego policzkach było widać jedynie delikatny odcień pudrowego różu... Ja... Ja wiedziałam że jestem cała różowa.
Przyciągnęłam go bliżej w tym samym momencie gdy on zrobił to samo, zaczął się powoli poruszać coraz szybciej, nasze... Znaczy mój oddech był bardzo przyśpieszony jego nieco mniej, choć wiedziałam że wszystko przeżywa równie mocno co ja.
- K-kocham cię - jęknęłam i wbiłam palce w jego ramiona.
- Ja ciebie też - odpowiedział i mocno wszedł we mnie. Rytmiczne ruchy były coraz szybsze a mój oddech im dorównywał, oddech Niall'a był przyśpieszony ale nie aż tak bardzo wiedziałam że spowodowane to jest tym że jest on wampirem a nie tym że go nie podniecam.
***Niall***
Moje ruchy były szybkie, jednak jak na mnie ciągle powolne. Starałem się dostosować tępo do możliwości Naty, a raczej jej natury. O dziwo przeżywałem ten stosunek kilka razy mocniej, silniej niż te z innymi wampirzycami gdy nie musiałem się martwić o tępo... Teraz moje ruchy nie były takie pewne ponieważ nie chciałem by stałą jej się krzywda. Kochałem ją i to to pozwalało mi przeżyć ten seks jako jedną z najcudowniejszych rzeczy w moim życiu, a raczej istnieniu. Seks bez miłości nie jest taki sam, nie można tego zrozumieć gdy się nigdy nie kochało. Gdy się nie kochało tak na prawdę.
- K-kocham cię - jęknęła i wbiła palce w moje ramiona, przypuszczam że każdy inny facet zawyłby z bólu ale ja poczułem to zaledwie jak... Jak zwykły dotyk, taki sam którym obdarzała mnie każdego innego dnia.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem bez problemu, ja w porównaniu do niej miałem spokojny oddech ale tylko z pozoru w środku cały się gotowałem, jednak będąc wampirem nie męczyłem się tak jak ona co z jednej strony było piękne a z drugiej ona musiała się z tym czuć bardzo dziwnie. Delikatnie przyśpieszyłem, uważnie obserwując jej klatkę i oddech czy aby przypadkiem nie jest to dla niej za dużo, jednak nie było...
- N-n-n-Niall - jęknęła po raz kolejny a ja spowolniłem ruchy ale zacząłem w nią wchodzić głębiej i na dłużej - N-n-n-Niall - jęczałą kolejne razy. Ja czułem już jak cała się spina i wiedziałem że jest bardzo blisko szczytu, jednak ja taż byłem bardzo blisko. Nie wiem jak to się stało zważając na to że ona to człowiek a ja wampir ale doszliśmy w tym samym momencie.
- Kocham cię - szepnąłem gdy oboje opadliśmy bezwładnie na poduszki.
- Ja ciebie też, mam nadzieję że...
- Tak, uwierz że tak - odpowiedziałem nim ona zadałą pytanie, niszcząc tak piękną chwil. Objąłem ją ramieniem i zacząłem nucić starą ale piękną kołysnakę:
Fermez les yeux, 
Ces yeux doux fermées ... 
Maintenant le monde entier 
sait déjà ... 
Que le temps est pour le sommeil 
Donc dormir mon petit 
tout le monde dormir aussi ... 
Je me suis endormi avec vous 
et réveiller également lorsque que vous vous levez ...


________________________________________
 6 komów = NEXT
Tu macie przetłumaczony tekst piosenki, mam nadzieję że mój francuski jest dość dobry i że dobrze z polskiego ją przełożyłam:
Zamknij swe powieki,

przymknij oczęta te...
Teraz cały świat
już wie...
Że pora jest na sen
Więc śpij moja mała
cały świat też śpi...
Ja zasne razem z tobą
i obudzę się gdy ty wstaniesz... 

Tekst wymyślałam sama i tłumaczyłam sama, ale nie ufam swojemu francuskiemu więc: PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY.

Part 27

***Dona***
Wtulilam się w tors chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Dona... - zaczął niepewnie.
- Tak Hazz?
- Jesteś na mnie zła?
- Nie, za co miałabym być zła - zapytałam nie rozumiejąc o co mu chodzi. Tym razem nie mogłam wyczytać tego z jego umysłu bo nie myślał o niczym, znaczy myślał o mnie.
- Za to że cię przemieniłem ja... Zachowałem się samolubnie.
- Harry, ja tak nie uważam.
- Jasne, Dona zniszczyłem ci życie.
- Harry! Ją umierałam a ty mówisz że mi zniszczyłeś życie? Gdyby nie ty Naty by mi pogrzeb przygotowywała.
- Dona...
- Hazz proszę cię nie niszcz tego.
- Po raz pierwszy czuje się winny to dziwne uczucie nie czułem się tak nawet gdy byłem człowiekiem.
- Boshe Harry, za to ja po raz pierwszy czuje się szczęśliwa. Po raz pierwszy kogoś kocham.
- J-ja też - wynająkał...
- No więc tego nie niszcz.
- Dona ja - zaczął i nie umiał powiedzieć tego co myślał a jego myśli były tak bardzo wyraźne że nawet nie patrząc co robie wipiłam się w jego usta.
- Ja ciebie też kocham.
- Dona... Przecież ja... Ja tego nie powiedziałem.
- Twoje myśli....
- Dona co one?- widziałam że jest przerażony.
- Są takie wyraźne i głośne. Czego się boisz....?
"Tego kochanie, tego się boje"- usłyszałam jego myśli.
- Dlaczego się tego boisz?- zapytałam nim zdazyl odpowiedzieć.
- Dona, kurwa ty czytasz w myslach!!
- T-to źle?
***Harry***
Byłem przerażony mało wampirów potrafiło czytać w myślach a jeszcze mniej czytało je innym wampirą, bałem się że mi ją odbiorą.
- Harry - w jej oczach malował się strach.
- Dona kochanie, musisz ukrywać ten dar bo... - widziałem że się boi, widziałem łzy w jej oczach - boję się że rada weźmie cię byś zasiadła razem z nimi. Jesteś młodym.wampirem, nie masz własnej gromady bo by mówić że należysz do naszej musi minąć jeszcze sporo czasu. Co najmniej rok. Wtedy Lou może się nie zgodzić byś stąd odeszła ale... Ja wiem że on na razie jest na mnie wściekły za przemienienie Ciebie więc musimy go przekonać że nie jesteś niebezpieczna. Chyba że dla mnie w łóżku.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałem chwytając ją w pasie.
- Z ciebie kochanie - powiedziała uroczo marszcząc nosek.
- Ja ci dam śmiać się że mnie...
- Harry chodziło mi o to że uważasz że jestem dla ciebie niebezpieczna w łóżku. Przecież ja jestem nie winnym aniołkiem.
- Tsaaaaa jasne, aniołku ty mój.
______________
5 kom = NEXT