sobota, 7 grudnia 2013

Prolog

Siedziałam na fotelu i przeglądałam rodzinny album, moje rzeczy były już spakowane. Właściwie od śmierci mamy prawie dwa miesiące temu żyłam na walizkach, tylko wyciągałam i wkładałam do walizek ubrania. Tata był w koszmarnym stanie - mało jadł, mało spał, ciągle siedział w sypialni lub jej gabinecie. Nie był w stanie pracować, w końcu podjął decyzję: PRZEPROWADZAMY SIĘ. Pewnego dnia podszedł do mnie i powiedział:
- Córeczko nie mogę już tu dłużej mieszkać. Musimy się przeprowadzić, najlepiej daleko... - popatrzył mi w oczy i dodał - jak najszybciej.
I tak od tamtej pory żyłam na walizkach, czekając najpierw na kupno domu, potem na zakończenie remontu, potem na oczyszczenie domu a teraz czekając na wóz przeprowadzkowy. Tak moje życie w ciągu kilku miesięcy znacznie się zmieniło ale byłam gotowa na te zmiany - czułam spokój, po raz pierwszy ja Natalie wiedziałam że będzie dobrze, że będę szczęśliwa.
- Nat, kochanie samochód - krzyknął ojciec z podjazdu, mój pojazd do nowego życia zajechał.
    Wzięłam ostatnią walizkę jaka była w domu, zarzuciłam torebkę na ramie, zamknęłam po raz ostatni drzwi małego żółtego domku w mieście. Wsiadłam do naszego czarnego Citroena, zamknęłam drzwi i zapięłam pas.
- Gotowa córeczko?
- Bardziej już nie będę, przecież nie mam już czasu.
- Nie bądź zła, tu wszystko przypominało mi Clare, nie mogłem tu żyć...
- Tato, jaaa... Wiem. Staram się rozumieć, ale... Ale daj mi czas. Potrzebuje czasu - jąkałam powoli.
I tak zaczęła się podróż ku mojemu nowemu życiu, tata odpalił silniki i ruszył, za nami odjechał wielki wóz przeprowadzkowy z naszymi rzeczami. Powoli, albo tylko mi się tak zdawało jechaliśmy do celu - małego domku, nowego. W małej miejscowości, jak dla mnie na końcu świata, ale tak na prawdę oddalonym zaledwie o cztery godziny jazdy od starego miasta. W trakcie podróży zasnęłam, ale nie wyspałam się. Po dotarciu na miejsce wyglądałam okropnie, cała rozczochrana i zaspana... Wysiadłam z samochodu, wzięłam torebkę i walizkę. Tata dał mi klucze, powoli i niepewnie podążyłam w stronę drzwi, powoli włożyłam klucz do dziurki i przekręciłam drzwi na oścież...
- Witaj nowy domku - powiedziałam trochę do siebie, trochę do pustego budynku.
Pamiętnik Nat:
11 czerwca - Jeszcze nie wiedziałam jak wiele niebezpieczeństw czyha w tym małym miasteczku. Nie wiedziałam że zakocham się w tyranie... Że stanę się nieszczęśliwa i szczęśliwa za razem, że tak wiele się jeszcze zdarzy... Gdybym wiedziała - czy bym ruszyła w tym kierunku Z PEWNOŚCIĄ TAK, gdybym mogła coś zmienić, czy bym to zmieniła NIE JESTEM PEWNA, CIESZE SIĘ TYM CO JEST, MIMO IŻ NIE JEST IDEALNIE.
Dziękuje że jesteś pamiętniczku Natalie...
Jak wam się podoba wstęp? Mi baaardzo, ale to zależy od was ile wejść będzie na bloga - polecajcie, komentujcie...

1 komentarz:

  1. Jednak znalazłam chwilę i weszłam przeczytać chociaż prolog. Z czystej ciekawości.
    I jestem pod ogromnym wrażeniem. Naprawdę nie spodziewałam się, że aż tak przypadnie mi do gustu Twój styl pisania. :D

    M.D.

    OdpowiedzUsuń